Liaz 300 skontrolowany przy pracy z naczepą – weteran musiał dmuchnąć w dymomierz

Powyżej: zdjęcie zatrzymanego egzemplarza

Liaz serii 300 to już w Polsce ogromna rzadkość. Model ten wymiera nawet w Czechach i na Słowacji, a jeśli już go spotkamy, to prawdopodobnie jako lokalną „solówkę”. Dzisiaj jednak możemy zobaczyć wyjątek. Liaz serii 300 pojawił się w komunikacie ITD, tworząc pełnowymiarowy zestaw z naczepą. Okazał się to samochód polskiego przewoźnika, wykonujący przejazd z samowyładowczą naczepą.

Historia Liaza serii 300 rozpoczęła się na początku lat 90-tych, tuż po upadku żelaznej kurtyny oraz podzieleniu Czechosłowacji. Liaz potrzebował wówczas ciężarówki, która mogłaby zawalczyć o klientów w realiach wolnego rynku. Jednocześnie trzeba było dostosować się do potrzeb prywatnych przewoźników, którzy masowo ruszyli Liazami w kierunku Europy Zachodniej. Klasyczny model 110 przeszedł więc bardzo rozległa modernizację, zamieniając się w nową serię o oznaczeniu 300.

Starszy Liaz 110, na zdjęciu z epoki:

Fabrycznie nowy Liaz 300 na targach w Poznaniu (1994):

Już standardowo Liaz serii 300 miał kabinę sypialną z podwyższonym dachem. Przewidziano też bardziej komfortowe wnętrze i szerszą ofertę układów napędowych. W kwestii napędu pojawił się wybór między 330-konną jednostką czeskiej konstrukcji oraz amerykańskimi silnikami Detroit Diesel, o mocy 365 lub 405 KM. Bywały też egzemplarze naprawdę „na wypasie”, z podgrzewanymi fotelami, telefonem komórkowym, elektrycznie regulowanymi lusterkami oraz 16-biegowymi skrzynia ZF-a. Takie Liazy trafiły nawet do Europy Zachodniej, o czym wspomniałem w tym artykule.

Co natomiast z Liazem, który pojawił się w komunikacie ITD? Niestety, otrzymał on zakaz dalszej jazdy i stracił dowód rejestracyjny, po tym jak kontrola wykazała nadmierne zadymienie spalin. Samochód miał też pękniętą szybę przednią i nadmiernie zużyty bieżnik opon. Choć trzeba zauważyć, że ITD nie wspomina o jakichkolwiek wyciekach, luzach czy o nadmiernej korozji. Nie wystawiono też żadnego mandatu dla kierowcy, zamiast tego stosując jedynie pouczenie. Za to kary administracyjnej dla przewoźnika nie dało się już uniknąć. Była ona tym bardziej konieczna, że ciągnięta przez Liaza naczepa nie miała ważnego przeglądu.

Kontrolę opisuje komunikat WITD Radom:

Przekroczone normy zadymienia spalin to tylko jedna z kilku usterek stwierdzonych w leciwej ciężarówce przez inspektorów mazowieckiej Inspekcji Transportu Drogowego. Uchybienia techniczne ujawnili też w naczepie. Niesprawny zestaw został wycofany z ruchu.

W czwartek (6 maja) na krajowej „dwunastce” w Radomiu funkcjonariusze ITD zatrzymali do kontroli zespół pojazdów należący do polskiego przedsiębiorcy. Nie przeszedł on pomyślnie badania z użyciem dymomierza. Ciągnik siodłowy emitował zbyt mocno zadymione spaliny. W pojeździe tym była także pęknięta przednia szyba i nadmiernie zużyty bieżnik jednej z opon.

Spore zastrzeżenia budził również stan techniczny naczepy. Oprócz zużytego ogumienia na pierwszej osi stwierdzono nieszczelny układ pneumatyczny. Jak się okazało pojazd ten nie miał ważnego badania technicznego.

Inspektorzy zatrzymali dowody rejestracyjne samochodu ciężarowego oraz naczepy. Kierowcę pouczyli i wydali mu zakaz dalszej jazdy. Za zaniedbania techniczne i brak ważnego przeglądu naczepy odpowie przewoźnik. Wobec przedsiębiorcy wszczęte zostanie postępowanie administracyjne w sprawie nałożenia kary pieniężnej.