W nawiązaniu do tekstu:
Wirus w transporcie – ujemne ceny ropy, stawki warte śmiechu i problemy kierowców
Napisałem już dzisiaj dłuższy tekst na temat obecnej sytuacji w transporcie. Jesteśmy świadkami kryzysu, którego dotychczas branża jeszcze nie znała. I nie chodzi tu tylko o jego wielkość, lecz także o zaskakujące przejawy.
Teraz wracam do tematu, gdyż mam jeszcze jeden przykład. Jest to przykład tak dobitny i bulwersujący, że postanowiłem poświęcić mu osobny wpis. Rzadko się bowiem zdarza, by ktoś miał podstawić pełnowymiarowy zestaw za… 5 euro.
Sprawa dotyczy przewozu między południową Szwecją a południową Polską. Załadunek w Helsingborgu, rozładunek w Chorzowie, a przy tym wymagany pełnowymiarowy zestaw z 13,6-metrową naczepą. Dodam też, że było to zlecenie od dosyć solidnej firmy, która dotychczas wychodziła z uczciwymi propozycjami. Tak przynajmniej poinformował mnie Czytelnik Dawid, czyli przewoźnik, któremu tę trasę zaproponowano.
No i teraz gwóźdź programu, czyli stawka. Za cała trasę, liczącą około 750 kilometrów po drogach i wymagającą transportu promem, zaproponowano:
a) 280 euro na zasadzie „all in”, z kosztami promu po stronie przewoźnika;
lub
b) 5 euro plus zwrot kosztu przeprawy promowej.
Dokładnie tak, to nie żart, mowa o 5 euro. Na potwierdzenie otrzymałem oczywiście zrzut ekranu, potwierdzający te rewelacje.
Jak więc widać, ktoś postanowił wykorzystać fakt sparaliżowania transportu między Szwecją a Polską. Zdał sobie sprawę, że przewoźnicy nie mają czego ładować na powrotach, a przecież kierowcy chcą zjeżdżać do domów. W tej sytuacji postanowił więc zafundować przeprawę promową w zamian za niemal darmowy transport…