Ładowanie elektryka jako „pauza” czy „inna praca” – to może mieć wpływ na wypłaty

Wraz z rosnącą ilością ciężarówek elektrycznych, promowanych zwłaszcza przez państwowe dotacje, w Holandii pojawił się ostatnio nowy temat. Jest nim dyskusja o tym, czy postój ciężarówki pod ładowarką należy traktować jako „odpoczynek”, czy może jako „inną pracę”?

Sprawa jest tym bardziej problematyczna, że wielu kierowców z holenderskiej branży dystrybucyjnej – a właśnie tam elektrycznych ciężarówek jest najwięcej – otrzymuje wynagrodzenia naliczane za każdą godzinę pracy, w oparciu o dane z tachografów. Biorąc więc pod uwagę czasochłonność ładowania elektryków, z jednym takim procesem mogącym trwać od kilkudziesięciu minut do kilku godzin, wszystko nabiera sporego finansowego znaczenia.

Rozporządzenie regulujące czas pracy kierowców, czyli słynny dokument 561/2006, jak na razie nie odnosi się do procesów ładowania. Tym samym sprawa nie jest uregulowana w sposób dosłowny. Niemniej nad tematem pochyliła się już brukselska organizacja CORTE (Confederations of Organisations in Road Transport Enforcement), zrzeszająca służby kontrolne oraz przedsiębiorstwa z branży transportowej. Jej prawnicy przeprowadzili analizę i przedstawili swój pogląd na tę sprawę. Według niego, jeśli kierowca musi nadzorować proces ładowania lub dokonywać przy tym interwencji, całość należy zaliczyć jako „inną pracę”. Za to jeśli po podłączeniu ładowarki kierowca może swobodnie dysponować swoim czasem, włącznie z oddaleniem się od pojazdu, proces ładowania nie powinien mieć wpływu na czas pracy. Tym samym między podpinaniem a odpinaniem kabla można by naliczyć „odpoczynek”.

CORTE podkreśla, że cała ta sprawa pozostaje nowym tematem, niesprawdzonym przy jakichkolwiek kontrolach i postępowaniach. Trzeba więc poczekać na dalszą popularyzację elektryków, by zobaczyć jaką interpretację przepisów obiorą służby kontrolne z poszczególnych krajów.