Kupujemy ciężarowego youngtimera – jakie są ceny oraz co otrzymamy do wyboru?

W sobotniej relacji z Master Trucka narzekałem, że niewiele było na zlocie ciężarowych „youngtimerów”. Odnawianie około 25-letnich ciężarówek nadal jest w Polsce rzadkością, choć zapewne na kilka lat rozpocznie się na dobre. Proponuję więc mały przegląd ogłoszeń, sprawdzając jakie modele można tutaj wybrać, jakiego stanu należy się spodziewać i ile trzeba za to zapłacić.

Dla wielu osób bardzo istotna będzie kwestia wyboru marki. Dla przykładu, jeśli ktoś jest wiernym użytkownikiem TGX-ów, jako youngtimera też zapewne będzie chciał mieć MAN-a. Firma ze Stralisami wybierze jakieś starsze Iveco, a użytkownik Actrosów będzie szukał Mercedesa. Dlatego poniżej przyjrzymy się sytuacji we wszystkich siedmiu markach, by każdy mógł znaleźć dla siebie potencjalnego klasyka. Skupię się też na samych ciągnikach do transportu długodystansowego, z racji ich największej popularności, stosunkowo niskich cen, a także łatwiejszego remontu i garażowania.

Zaczniemy w kolejności alfabetycznej, a więc od ciężarówek marki DAF. Tutaj najbardziej oczywistym wyborem wydaje się 95 ATi, a więc model produkowany od 1988 do 1997 roku. Co prawda jego kabina nadal pozostaje w produkcji i 95-tka może wyglądać stosunkowo świeżo, lecz pod względem wystroju wnętrza oraz wrażeń z jazdy jest to już wyraźnie inna epoka. Starsze modele 2800/3300/3600 to już pełnoprawne zabytki, natomiast 95XF ma chyba zbyt współczesny charakter i zbyt mało odbiega od DAF-ów widywanych na drogach obecnie.

Wybór DAF-ów 95 ATi jest obecnie wyjątkowo mały. Wiele egzemplarzy przegrało walkę z rdzą, wiele zostało też wyeksportowanych do Afryki, gdzie prosta konstrukcja zapewni długie lata pracy. Jeśli w ogłoszeniach pojawia się jakiś egzemplarz, zwykle kosztuje on około 5-6 tys. euro i raczej nie wygląda najlepiej. Choć jest też w ogłoszeniach jedna naprawdę ładna sztuka, wyceniona na 15 tys. euro i pochodzący z 1996 roku (ogłoszenie tutaj). Uwagę zwraca tutaj zwłaszcza wnętrze, które wygląda na kompletne, czyste i zadbane. Ciężarówka wydaje się też absolutnie oryginalna i tym samym ma pełne zadatki na klasyka..

Gdy chcemy kupić około 25-letnie Iveco, do wyboru mamy tak naprawdę dwa różne modele. Da się znaleźć TurboStary z samego końca produkcji, z 1992 roku, a także można wybierać między nowszymi EuroStarami. TurboStar na pewno zapewni będzie klasyczny charakter, będzie wyglądał na starszego niż w rzeczywistości i tym samym może być ciekawszy. Osobiście wybrałbym jednak nowszy model, jako że bardziej pasuje on do definicji youngtimera, a przy tym był ostatnim Iveco z silnikiem V8.

O dziwo w ofertach nie brakuje takich wariantów V8. Ogromny, 17,2-litrowy silnik najwyraźniej był czynnikiem decydującym o przetrwaniu. We Włoszech da się znaleźć naprawdę ładny egzemplarz w kolorze czerwonym, nawiązującym do powiązań z Ferrari (ogłoszenie tutaj). Pod kabiną pracuje najmocniejsze, 520-konne V8, a włoski klimat powinien był uratować blachę przed rdzą. Samochód dostał nawet nieco włoskiego tuningu, włącznie z beżowym wnętrzem oraz atrapą chłodnicy z nowszego Iveco Stralis. Tę ostatnią oczywiście trzeba by zmienić, by odzyskać oryginalny wygląd naszego youngtimera. Jeśli chodzi o cenę, to sprzedający znowu oczekuje 15 tys. euro. To niemal dwukrotnie więcej, niż trzeba zapłacić za 520-tkę w znacznie mniej przekonującym stanie wizualnym (ogłoszenie tutaj).

W przypadku MAN-ów wybór robi się nieco większy. Można znaleźć zarówno starszy model F90, produkowany do 1994 roku, jak i nowszy model F2000, wytwarzany aż do początku lat dwutysięcznych. Oba pojazdy są podobne z wyglądu i ogólnego charakteru, więc tak naprawdę oba nadają się na youngtimery. Gorzej, że oba wyrobiły sobie opinię doskonałego pojazdu do pracy w „budowlance”i i w efekcie ciężko o niezajechany egzemplarz.

Takiej oferty jak w przypadku DAF-a lub Iveco, wymagającej co najwyżej niewielkiego remontu, nie udało mi się znaleźć. Zamiast tego mnóstwo jest egzemplarzy za około 7-8 tys. euro, z hydrauliką, zmęczonymi wnętrzami i słabymi wariantami silnika. Widać, że to ciągniki świeżo odłączone od wywrotek. Za nieco więcej, mianowicie 10 tys. euro, można wybrać sobie jedną 460-tkę z podwyższonym dachem, choć i ten pojazd nie wygląda najlepiej (ogłoszenie tutaj). Chcąc więc jeździć bardzo ładnym F2000, trzeba by poszukać nieco dłużej, uzbroić się w cierpliwość lub przygotować na większy remont.

W przypadku Mercedesów wybór jest bardzo duży, ale rodzi się też dylemat. Z jednej strony, w ogłoszeniach da się spotkać już 23-letnie Actrosy z samego początku produkcji. Samochody te coraz rzadziej widuje się też na drogach, przez co zaczynają zbliżać się do miana youngtimerów. Niemniej Actros w momencie premiery był ciężarówką wyjątkowo nowoczesną i taki egzemplarz z 1997 roku nadal jeździł niczym względnie współczesna ciężarówka. Za to egzemplarze starszego modelu SK albo pakują się już do Afryki, albo traktowane są niczym pełnoprawne zabytki, osiągając bardzo wysokie ceny.

Szczególnie dużo jest przy tym egzemplarzy ze zautomatyzowaną skrzynią EPS, która zapewne ogranicza zainteresowanie ze strony Afrykanów. Te za około 30 tys. euro wyglądają przepięknie i od razu mogłyby się kierować na zlot (ogłoszenie tutaj). Są też jednak tańsze sztuki, jak mój faworyt za 15 tys. euro. To czerwone SK 1844 z rynku włoskiego, z ostatniego roku produkcji (ogłoszenie tutaj). Za to za Actrosa 1840, również 1997 roku, z charakterystycznym, kolorowym wnętrzem, zapłacimy około 10 tys. euro (ogłoszenie tutaj).

Idąc dalej dochodzimy do marki Renault. Tutaj raczej odpuścimy sobie model Premium, który w polskich realiach raczej daleki jest od miana youngtimera. Poprzednik modelu Premium, a więc Major, we wszystkich możliwych ilościach trafił już do byłych afrykańskich kolonii, przez co wyjątkowo trudno go kupić. Siłą rzecz pozostajemy więc przy Magnum, które w latach 90-tych otrzymywało słynne silniki marki Mack. Materiał na youngtimera to naprawdę doskonały, a wybór okazuje się niemały.

W przypadku Magnum możemy wybierać z modeli wyprodukowanych do samego końca lat 90-tych. Wizualnie niewiele różnią się one od starszej wersji, a przy tym już teraz mają dosyć kultowy charakter. Ceny są też bardzo atrakcyjne i za 7 tys. euro można znaleźć jakąś ładną sztukę. Przykładem może być egzemplarz z Belgii, z ładnym i kompletnym wnętrzem, poszukiwaną na rynku osłoną przeciwsłoneczną i 430-konnym silnikiem Euro 2 (ogłoszenie tutaj). Za to jeśli chcemy wersję sprzed 1997 roku, ze starą deską rozdzielczą, musimy się przygotować na znacznie dłuższe poszukiwania. Za 7 tys. euro można bowiem otrzymać egzemplarz 520 V8 w odpychającym stanie wizualnym (ogłoszenie tutaj), natomiast wygłaskana perełka w bazowej wersji 385 to już wydatek 25 tys. euro (ogłoszenie tutaj).

I tak oto doszliśmy do marki Scania, w przypadku której sprawa wydaje się najprostsza. „Murowanym” kandydatem na youngtimera wydaje się seria 3, już dzisiaj zdobywająca sporą popularność na zlotach. Do dzisiaj przetrwało bardzo wiele egzemplarzy, a jednocześnie wiele osób decyduje się na ich odnawianie. Choć część osób może już korcić seria 4, której najstarsze egzemplarze skończyły 25 lat, też oferując pewną dozę klasyki. Gorzej, że znalezienie takiej serii 4 z początku produkcji, która wyglądałaby jakkolwiek nieźle, jest bardzo trudne. Najwyraźniej czas takich samochodów nadal musi nadejść.

Ceny około 25-letnich Scanii bywają podobne jak w przypadku Mercedesów SK. Średnio wyglądającą „trójkę” zapłacimy 7-8 tys. euro. Ładniejsze egzemplarze, w tym zwłaszcza te z silnikami V8, to już około 15 tys. euro, natomiast za samochód kompletnie odrestaurowany, ciekawy wizualnie lub po prostu z silnikiem przed kabiną wydamy nawet 25-30 tysięcy. Moim osobistym faworytem jest czerwony egzemplarz modelu 143M 500 Strealine, mający najmocniejszy silnik w gamie, pochodzący z ostatniego roku produkcji (1996), wyglądający naprawdę nieźle, a przy tym wyceniony na 15 tys. euro (ogłoszenie tutaj).

A na koniec mamy Volvo, gdzie kwestia wyboru generacji wygląda podobnie jak w marce Iveco. Teoretycznie można znaleźć serią F10/F12/F16 z lat 90-tych, choć to już raczej pełnoprawny zabytek niż transportowy youngtimer. Co też ciekawe, ceny tych aut wcale nie są wyjątkowo wysokie, plasując się na poziomie około 10 tys. euro. Za to jeśli chodzi o youngtimery, to tutaj wypatrywałbym FH12 z początku produkcji. Model ten ma co prawda dosyć nowoczesny charakter, lecz od jego premiery minęło już 27 lat, a jednocześnie jest to ciężarówka wzbudzająca ogromny sentyment i sympatię.

Takich samochodów jest sporo i występują one w najróżniejszych wersjach. Za 6 tys. euro możemy na przykład kupić wariant FH12 420 Globetrotter XL, pochodzący z 1997 roku, a więc pierwszego roku produkcji kabiny XL (ogłoszenie tutaj). Ewentualnie, jeśli chcemy nieco więcej klasyki, możemy spojrzeć na egzemplarz z 1994 roku, z wyższym tunelem silnika oraz starym typem kierownicy (ogłoszenie tutaj). Coś takiego da się znaleźć za nawet 5 tys. euro, więc stosunek ceny do rocznika jest naprawdę korzystny. Choć oczywiście taka sztuka będzie też wymagała konkretniejszych inwestycji, zwłaszcza w kwestii przywrócenia jej w pełni oryginalnego wyglądu. Znaleźć będzie trzeba między innymi organizer na tunel środkowy, który dwie dekady temu był elementem masowo demontowanym i wyrzucanym przez kierowców.

Podsumowanie

Dysponując kwotą 15 tys. euro na pewno znajdziemy coś ciekawego i rokującego. Będzie to samochód zwracający uwagę i mogący dawać naprawdę sporo radości. Oczywiście będzie też się trzeba liczyć z pewnym remontem, wszak egzemplarze idealne kosztują nawet dwa razy tyle. A co z samochodami za niższą kwotę? Przez ograniczony wybór oraz kiepski stan pojazdów, tutaj zakup może być naprawdę trudny. Za wyjątkiem modelu FH12, który nadal jest stosunkowo tani. Swoją drogą, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ze wszystkich omawianych propozycji właśnie FH12 wydaje się najbardziej rozsądną ofertą.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z ogłoszeń na Mobile.de.