Źródło zdjęcia: WITD Lublin
Pod koniec ubiegłego roku w całej Norwegii mówiło się o firmie Kreiss. Była to zasługa jednego firmowych kierowców, który wyjątkowo sprawnie wyhamował Volvo FH z naczepą (film omawiałem tutaj). Teraz natomiast Kreiss wrócił na norweskie nagłówki, lecz już w sposób daleki od pozytywnego.
Zacząć należy od przypomnienia, że w Norwegii od kilku lat funkcjonuje płaca minimalna dla zagranicznych kierowców ciężarówek. Co prawda obowiązuje ona tylko w kabotażu wykonywanym dla norweskich zleceniodawców, ale za to wyróżnia się wyjątkowo wysokimi stawkami. Wynagrodzenie za jedną godzinę pracy wynosić ma 167 koron, czyli około 73 złotych.
Zdaniem norweskiej inspekcji pracy, Kreiss może te zasady masowo łamać. Firma wykonuje bowiem w Norwegii mnóstwo kabotażu, a jednocześnie zarobki kierowców pozostają na łotewskim poziomie. Konkretnie mowa tutaj o 370 euro podstawy miesięcznie, czyli około 6 złotych za godzinę. Co więcej, norwescy kierowcy mogą pracować po 40 godzin tygodniowo, natomiast kierowcy z Kreissa mają otrzymywać umowy na 56 godzin.
Druga sprawa to skala samego kabotażu. Jak podaje „Anlegg&Transport”, tylko w 2017 roku Kreiss miał wykonać w Norwegii około 5-6 tys. przejazdów. Spośród nich aż 2,5 tys. było przejazdami kabotażowymi. Tym samym można powiedzieć, że kierowcy z Kreissa w dużej mierze podlegają norweskim normom zarobkowym, a ich wynagrodzenia bywają nawet dwunastokrotnie zbyt niskie.
Co będzie dalej? Inspekcja pracy dysponuje kreissowymi umowami o pracę, zabezpieczyła je i zamierza wykorzystać jako dowody. W sprawie ruszy dochodzenie i firma może spotkać się z odpowiedzialnością. Na cenzurowanym mogą się też znaleźć norweskie firmy, które korzystają z usług łotewskiego przewoźnika. Ich dalsza współpraca z Kreissem najprawdopodobniej zostanie sprawdzona i zweryfikowana pod kątem zarobków w kabotażu.