Kradzież ładunku piwa, która mogła zacząć się jeszcze na giełdzie – zlecenie przyjął oszust

Zdjęcie nie jest bezpośrednio związane z tekstem. Niestety, niderlandzka policja nie dołączyła żadnej fotografii.

Kradzieże ładunków wcale nie muszą się wiązać z wynoszeniem czegoś po kryjomu. Ta historia rozpoczęła się jeszcze na internetowej giełdzie, a cenny towar mógł trafić do złodziei w ramach oficjalnego załadunku.

Firma spedycyjna z niderlandzkiego Zevenhuizen wystawiła ładunek piwa na popularnej, internetowej giełdzie. Konkretnej nazwy platformy nie podano, lecz wiadomo, że oszust zgłosił się poprzez wbudowany w giełdę komunikator. Podawał się on za pracownika czeskiej firmy, z którą dana spedycja regularnie współpracowała. Posługiwał się on co prawda innym adresem e-mail, lecz wytłumaczeniem tej sytuacji miała być praca poza biurem, w związku z pandemią koronawirusa.

W następstwie rozmowy ładunek został zlecony. Niemniej pracownik firmy spedycyjnej nabierał coraz większych podejrzeń. W końcu zgłosił się do zleceniodawcy transportu, by ten nie wydawał ładunku ciężarówce. Skontaktował się ze wspomnianą, czeską firmą, z której pracownikiem miał rzekomo rozmawiać. Tam uzyskał potwierdzenie, że Czesi nie znają ani tego ładunku, ani numerów rejestracyjnych ciężarówki, która ma się po niego stawić.

Jako że oszustwo było już niemal pewne, o sprawie powiadomiono rotterdamską policję. Po podjechaniu na załadunek ciężarówka natychmiast została zatrzymana, a wraz z nią 43-letni, ukraiński kierowca. Mężczyzna twierdził, że zestaw nie jest jego własnością, a on ma tylko dostarczyć ładunek piwa do Niemiec. Okazał przy tym dokument CMR, na którym miała znajdować się pieczątka czeskiego przewoźnika.

Policjanci dokładnie sprawdzili dokumentację, a także przeszukali pojazd. Wyszło przy tym na jaw, że ciągnik i naczepa mają podrobione tablice, a oryginalne, słowackie rejestracje ukryto w kabinie. Znaleziono też pieczątkę, która została odciśnięta na liście przewozowym, a także dwa listy przewozowe podbite in blanco. A jakby tego było, kierowca nie dysponował kartą do tachografu, otrzymał za to 1100 euro kary i natychmiast opłacił ją gotówką.

Powyższe dowody mogą wskazywać, że 43-latek wiedział o oszustwie. Niemniej prokuratura nie zamknęła go w areszcie, godząc się na 2000 euro kaucji. Mężczyzna został też przekazany niderlandzkim funkcjonariuszom imigracyjnym, jako że legalność jego pobytu na terenie Unii Europejskiej stała pod znakiem zapytania. Tymczasem ciągnik i naczepa zostały skonfiskowane, jako dodatkowe zabezpieczenie. Właściciel może się po nie zgłosić, lecz w powyższej sytuacji wydaje się to raczej mało prawdopodobne.