Koronawirus: rosyjscy kierowcy ciężarówek pod ciągłą obserwacją chińskiej policji

Suifenhe na mapie:

Dopiero co napisałem artykuł zatytułowany: Ciężarówki mają jeździć do Chin, by nadrobić braki w dostawach. A skoro już w tym temacie jesteśmy, warto napisać o Chinach kilka dodatkowych akapitów. Trafiła się ku temu doskonała okazja, za sprawą dokumentów opublikowanych przez „Moskowskij Komsomolec”, jeden z największych dzienników w Rosji.

Sprawa dotyczy kierowcy ciężarówki z okolic Władywostoku, który pod koniec marca został wysłany w trasę do Chin. To dla niego trasa raczej lokalna, jako że mężczyzna mieszka zaledwie 30 kilometrów od granicy. W chińskim, przygranicznym mieście Suifenhe rosyjskie ciężarówki nie są też niczym szczególnym. Ta konkretna trasa okazała się jednak szczególna, za sprawą pandemii koronawirusa.

Na całym świecie mówi się obecnie o tym, jak bardzo pandemia zaostrzyła nadzór nad obywatelami Chin. Jak się natomiast okazało, podobnemu nadzorowi podlegają także zagraniczni kierowcy ciężarówek. Z całego pobytu 49-letniego Rosjanina, między 28 marca a 4 kwietnia, powstało łącznie sześć stron policyjnych notatek.

Parking z rosyjskimi ciężarówkami w Suifenhe:

W notatkach można znaleźć wszelkie możliwe informacje o przemieszczaniu się kierowcy – w jakim przebywał hotelu, kiedy wrócił z hotelu do ciężarówki, jakimi poruszał się taksówkami, gdzie wychodził na papierosa, z których wejść korzystał, a także w jakich bywał restauracjach. Odnotowano wszystkie numery rejestracyjne, nazwiska współpracowników oraz dokładne daty i godziny. Na tej podstawie udało się określić, że kierowca miał bezpośredni kontakt z 32 osobami, w tym z 17 osobami w sposób bezpośredni.

Chińczycy nabrali też obaw, że kierowca mógł zarazić się koronawirusem lub nawet być jego nosicielem. Po dotarciu do chińsko-rosyjskiej granicy, mężczyźnie nakazano opuszczenie pojazdu i udanie się do pokoju badań. Zmierzono mu tam temperaturę i przeprowadzono test na koronawirusa. Następnie pozwolono na wyjechanie z kraju. Sam kierowca stwierdzi, że był przy tym traktowany niczym kryminalista.

Dalsze następstwa miały trojaki charakter. Po pierwsze, zamknięto lokalną, rosyjsko-chińską linię, obsługiwaną przez samochody ciężarowe. Dane z obserwacji kierowcy przekazano też do prowincjonalnego centrum zarządzania kryzysowego, by móc przebadać wspomnianych Chińczyków. Po trzecie zaś, dokumenty z obserwacji ujrzały światło dzienne i trafiły do rosyjskich mediów.

A co stało się z samym kierowcą? 49-latek twierdzi, że czuje się dobrze i nie ma żadnych objawów. Nie rozumie zachowania Chińczyków, a w Rosji sam poddał się testowi, z wynikiem negatywnym. Niemniej postanowił poddać się kwarantannie domowej, a także odizolował się od rodziny w innym pokoju. Cała sytuacja kosztowała go już mnóstwo stresu, a jedynym możliwym wytłumaczeniem może być wadliwość chińskiego testu.