Niemiecka służba celna prowadziła w ubiegłym tygodniu wzmożone kontrole nielegalnego zatrudnienia. Nie obyło się przy tym także bez polskiego motywu.
Kontrole prowadzili celnicy z oddziału w Giessen, głównie na autostradzie A5, a także trasach B27 oraz B254. Łącznie uczestniczyło w tym 72 funkcjonariuszy, którzy sprawdzili 151 kierowców. Poza tym złożono wizyty w siedzibach firm transportowych, sprawdzając dokumentację dotyczącą 139 pracowników.
Jednym z głównych przedmiotów kontroli było wypłacanie pensji minimalnej, podniesionej 1 lipca do 9,60 euro za godzinę. Kontrolowano też należności socjalne, terminowe opłacanie ubezpieczeń oraz zezwolenia na pracę dla obcokrajowców.
Spośród wszystkich sprawdzonych kierowców tylko sześciu miało zarabiać mniej niż 9,60 euro. Tak przynajmniej wynikało z dokumentów. Siedem firm niewłaściwie przypisało kierowców do ubezpieczenia, a dwie osoby oskarżono o fikcyjne prowadzenie własnej działalności gospodarczej. Tutaj od razu przypomnę, że Niemcy bezlitośnie traktują taką pracę „na działalności”, co pokazywałem już w tym artykule: Kara więzienia za zatrudnianie kierowców “na działalności” – wyrok sądu z Niemiec
Dwa ostatnie przypadki zakończyły się zaś aresztowaniem, przekazaniem służbom imigracyjnym oraz planowaną deportacją. Objęło to 46-letniego Rosjanina oraz 42-letniego Turka, którzy mieli zezwolenia na pracę odpowiednio w Hiszpanii oraz w Polsce. Mimo to obaj podjęli pracę w firmach z Niemiec, w momencie zatrzymania nielegalnie wykonując tam przewozy.












