Klasyki, unikaty i nowości na Zlocie Jelcza 2025 – Polskie Ciężarówki 02/2025

Po dłuższej przerwie, witam w kolejnym artykule z serii „Polskie Ciężarówki”. To projekt realizowany przy współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera), a skupiamy się tutaj wyłącznie na produktach polskiego przemysłu motoryzacyjnego, przedstawiając je na sesjach zdjęciowych i opisując historie ich właścicieli. Wszystko po to, by uchronić te pojazdy zapomnieniem. Dotychczasowe artykuły z tej serii znajdziecie pod tym linkiem, a kandydatów do sesji możecie zgłaszać na [email protected].

Dzisiejszy materiał będzie miał charakter zbiorczy, jako że przyjrzymy się w nim ciężarówkom z branżowego wydarzenia. Konkretnie mowa tutaj o Zlocie Jelcza 2025, zorganizowanym w minioną sobotę, 6 czerwca, naturalnie w Jelczu-Laskowicach. Była to już szósta impreza z tej serii, tradycyjnie ściągająca miłośników polskiej motoryzacji, a jej główną atrakcją był zbiór kilkudziesięciu pojazdów różnych typów, z różnych epok i do różnych zastosowań.

Za sprawą spółki Jelcz Sp. z o.o., należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, nie zabrakło samochodów całkowicie nowych. Można było zobaczyć między innymi czteroosiowego, opancerzonego Jelcza 882, będącego jednym z głównych projektów realizowanych obecnie dla Wojska Polskiego. W różnych odmianach seria 882 trafia między innymi do prowadzenia naczep ze sprzętem pancernym, przewozu kontenerów hakowych czy przenoszenia wyrzutni rakiet. Pojazdy te wykorzystują silniki niemieckiej marki MTU, bardzo blisko spokrewnione z jednostkami Mercedesa Actrosa lub Arocsa.

Na zupełnie drugim biegunie pojawił się Żubr A80, czyli pierwsza seryjna ciężarówka z jelczańskich zakładów. Model ten powstawał tylko w latach 1960-1968, a jego 9,9-litrowy, 140-konny silnik zapisał się w historii jako bardzo nieudany. Dlatego Żubry wyjątkowo szybko „wyginęły” i niewiele z nich zachowało się do dzisiaj. Tym większą uwagę wzbudzał więc egzemplarz z cysterną paliwową, który przez lata wrastał w ziemię na warszawskim lotnisku. Problem polegał jednak na tym, że właściciel ciężarówki nie chciał jej sprzedać. Dopiero ostatnio udało się go przekonać do zmiany decyzji, ciężarówka została ściągnięta do Oławy i mogła pojawić się na zlocie. Na niej pojawił się też wymowny napis: „Żubr nie zginie, szukamy części do legendy”. Szczególnie mocno poszukiwany jest przy tym silnik, gdyż niestety oryginalna jednostka została wymieniona na nowszą i trwalszą, na licencji Leylanda.

Skoro już o Żubrze A80 mowa, to warto zwrócić też uwagę na jego bezpośredniego następcę, czyli Jelcza serii 300. Zobaczyć można było między innymi wersję 315 z samego początku produkcji, wizualnie jeszcze bardzo podobną do swojego poprzednika. Egzemplarz ten był tym ciekawszy, że tworzył zestaw z przyczepą. Były też oczywiście nowsze Jelcze 315, 317 oraz 325, w tym także egzemplarze, którym poświęcałem już na stronie wiele miejsca. To między innymi biało-niebieska wywrotka oraz szary egzemplarz skrzyniowy, opisywane odpowiednio w tych artykułach: Jelcz-SHL 3W317 odnowiony według wspomnień z młodości – Polskie Ciężarówki 05/23 oraz Odnowiony Jelcz 325 w firmie założonej już w 1981 roku – Polskie Ciężarówki 04/23.

Idąc z tym przeglądem generacji o kolejny krok dalej, dochodzimy do serii 400/600. Samochody te w końcu doczekały się należnego zainteresowania jako eksponaty historyczne, mając na zlocie nie tylko liczną, ale też różnorodną reprezentację: od pięknego, trzyosiowego podwozia 416, przez potężny prototyp terenowego ciągnika 642, po popularne ciągniki dwuosiowe z różnych epok – 417 lub 422. Sam przyznam, że zainteresowanie tymi pojazdami szczególnie mnie cieszy z dwóch konkretnych powodów. Po pierwsze, serie 400/600 są obecnie na etapie masowego wyprzedawania z remiz OSP, a część z nich trafiła też na Ukrainę. Łatwo więc przegapić moment, w którym pojazdy te zupełnie znikną z dróg i z ogłoszeń. Poza tym serie 400/600 to dosłownie jeżdżąca historia wyjątkowego okresu przemiany ustrojowej. To one najlepiej pokazują, jak Jelcz próbował dostosować się do kapitalistycznych zmian na rynku. Spójrzmy też prawdzie w oczy – to również one uświadamiają, dlaczego polscy przewoźnicy masowo sięgnęli po używane pojazdy zagraniczne.

Tradycyjnie na zlocie nie brakowało ciężarówek strażackich, zarówno na podwoziach Jelcza, jak i z jelczańskimi zabudowami. Były też oczywiście autobusy marki Jelcz, zarówno miejskie, jak i turystyczne, a także wersje przeznaczone do sportu, na czele z replikami. Poza tym miłośnicy ciężkiego sprzętu mogli zwrócić uwagę na naczepy, wszak dwa z ciągników przyprowadziły na wydarzenie klasyczne wywrotki tylnozsypowe marki Zremb. Ten sprzęt również stanowi dzisiaj olbrzymią rzadkość, wszak i on nie zapisał się w historii najlepiej. A do tego doszedł cały szereg pojazdów dodatkowych, niekoniecznie z Jelcza lub niekoniecznie z ciężkiej klasy, ale oczywiście powiązany z Jelczami za sprawą swojej epoki. Tutaj wskazać wskazać Stary, Żuki, a nawet nawet Scanię SBA111, czyli wojskową odmianę serii 1.

Pełna fotorelacja: