Kilka tysięcy polskich ciężarówek nadal za wschodnią granicą – wyliczenia ZMPD

W nawiązaniu do tekstu:

Jak uszkodzić XF-a, pożegnanie z rosyjskim oddziałem i 27 godzin w Koroszczynie

Po początkowych apelach o spokój, także w transporcie drogowym sytuacja z Rosjanami i Białorusinami robi się coraz bardziej napięta. Wielu osobom puszczają nerwy, a firmy odczuwają coraz większe problemy, o czym mogliście przeczytać już powyżej.

Nie mogę tutaj nie wspomnieć o komentarzu Wiceministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Macieja Wąsika. W odniesieniu do coraz większych kolejek przed granicą, potwierdził on wyjątkowo szczegółowe kontrole ciężarówek zmierzających do Rosji i Białorusi. Straż graniczna oraz celnicy mają dokładnie sprawdzać ładunki pod kątem przestrzegania międzynarodowych sankcji. Jeśli natomiast chodzi o ukraińskich oraz polskich aktywistów, utrudniających przejazd takich pojazdów, wiceminister pozwolił sobie na zupełną szczerość: To, że są kolejki, to trudno. Pozdrawiam tych aktywistów, którzy teraz są na granicy.

Z tymi ostatnimi słowami zapewne zgodziłoby się wielu Polaków, w tym także przewoźników i kierowców. Jest też jednak grupa osób, które mogą tutaj poczuć poważne obawy. To ci transportowcy, których szczególnie szybko dotkną rosyjskie lub białoruskie odpowiedzi.

Według szacunków Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD), opublikowanych w dniu dzisiejszym, za wschodnią granicą obecnie znajduje się kilka tysięcy polskich ciężarówek. Są to samochody obsługujące trasy do Azji Środkowej (m.in. do Kazachstanu), czy też pojazdy przewożące do Rosji towary nieobjęte sankcjami. ZMPD zwraca też uwagę, by ostrożnie oceniać postawy takich przewoźników. Wielu z nich ma kontynuować trasy do Rosji lub przez Rosję, by wywiązać się z długoterminowych umów. A do tego dochodzą zwyczajne zobowiązania, jak leasingi, czy utrzymanie zatrudnienia.

ZMPD wylicza też jak duża liczba firm została dotknięta kryzysem. Przez atakiem Rosji na Ukrainę, a więc jeszcze w połowie marca, trasy za wschodnią granicę miało obsługiwać około 2 tys. polskich firm transportowych. Łącznie można było to przeliczyć na 15 tys. pojazdów oraz 20 tys. pracowników.