Kierując ciągnikiem siodłowym chciał dołączyć do protestów w Warszawie – mogło być bardzo groźnie…

Jeszcze dwa lata temu mówiono by o tym zapewne jako o niegroźnej ciekawostce. Biorąc jednak pod uwagę zamachy z Nicei, Berlina, Sztokholmu oraz Londynu, czwartkowe zdarzenia mogły wywołać naprawdę ostrą reakcję policji.

Wszystko zaczęło się od protestów przeciwko zmianom w polskim sądownictwie. W związku z nimi na ulice Warszawy weszły setki osób, skandujących swoje hasła pod budynkiem sejmu oraz Pałacem Prezydenckim. W czwartek, około godziny 22, pewien kierowca Mercedesa Actrosa postanowił zaś do tych protestów dołączyć. Wziął on więc sam ciągnik siodłowy, ominął policyjne blokady, wjechał na zamkniętą ulicę i ruszył w kierunku tłumu.

Ubrany w kowbojski kapelusz mężczyzna trąbił, włączał światła dalekosiężne i skandował hasła wzywające prezydenta do zawetowania ustawy. Wielu protestujących reagowało na to z entuzjazmem, lecz niestety policja musiała wkroczyć do działania. Jak wyjaśniał bowiem przedstawiciel Komendy Stołecznej Policji, po ostatnich zamachach terrorystycznych, ciężarówka przy tłumie osób postrzegana jest jako ogromne zagrożenie. Gdyby więc kierujący Mercedesem nie zatrzymał się na polecenie funkcjonariuszy, mogliby oni nawet użyć broni palnej.

Teraz kierowca Actrosa odpowie za szereg złamanych przepisów. Mowa tutaj między innymi o jeździe pod prąd, ignorowaniu poleceń kierujących ruchem, a także zignorowanie znaków drogowych.