Półtora roku po zakończeniu słynnego protestu w Gräfenhausen, gdzie duża grupa środkowoazjatyckich kierowców wdała się w spór z polskim pracodawcą, w branży wybuchła kolejna, bardzo podobna afera. Tym razem dotyczy ona tadżyckich kierowców z litewskiej firmy transportowej, a cała sprawa obiła się o jedne z najbogatszych przedsiębiorstw na świecie.
Wszystko wyszło na jaw w Boże Narodzenie, gdy holenderski związkowiec Edwin Atema, znany z walki o prawa kierowców ciężarówek, opublikował zdjęcie oraz nagranie z dwóch parkingów. Widać tam ciężarówki z dużej, litewskiej firmy transportowej, a także zebrane przy nich ciężkie holowniki pomocy drogowej. Jeden z holowników blokowany jest przez auto osobowe, co uniemożliwia mu podpięcie zestawu, a cała sprawa opisana jest w dłuższym, dwujęzycznym wyjaśnieniu.
Pełną treść tego wyjaśnienia możecie znaleźć w facebookowym poście Edwina Atemy, dostępnym pod tym linkiem, a także zamieszczonym na dole artykułu (w języku angielskim oraz rosyjskim). Jeśli natomiast chodzi o skrót sytuacji, to mowa jest o kierowcach z Tadżykistanu, którzy odmówili dalszego wykonywania pracy, zatrzymali ciężarówki na parkingach i zażądali od przewoźnika wydania należnych dokumentów oraz wynagrodzeń. Mieli to uargumentować szantażami stosowanymi przez pracodawcę, łamaniem zasad czasu pracy, obcinaniem wynagrodzeń, zmuszaniem do podpisywania niezrozumiałych dokumentów, niezapewnianiem odpowiednich miejsc do weekendowych odpoczynków oraz przedstawianiem niespodziewanych kosztów.
W odpowiedzi na tę sytuację firma miała wezwać holenderskie oraz niemieckie holowniki pomocy drogowej, by te odebrały ciężarówki od sprzeciwiających się kierowców. Dokonano też zgłoszeń na policję, twierdząc, że kierowcy dopuścili się kradzieży pojazdów, wraz z przewożonymi ładunkami. Tymi ostatnimi miały być towary przewożone dla dwóch amerykańskich gigantów, mianowicie Tesli oraz Amazona. Gdy jednak policja dotarła na miejsce, funkcjonariusze zweryfikowali zgłoszenia o kradzieży, zamiast tego klasyfikując całe zdarzenie jako „spór pracowniczy”. Dlatego też jedna z ciężarówek miała zostać objęta oficjalną, policyjną konfiskatą. Tymczasem sam Edwin Atema wydał apel do zleceniodawców tych transportów, prosząc ich o lepsze weryfikowanie przewoźników, a także zaprzestanie współpracy z firmą, która traktuje kierowców w niedopuszczalny sposób.
Oryginalna treść wyjaśnienia, a także zdjęcie i nagranie: