Kierowcy zamknięci przy granicy, Turcy przejmują ładunki – media prosi się o pomoc

Trzy dni temu władze Bułgarii oraz Turcji obwieściły sukces. Kolejka na bułgarsko-tureckiej granicy skróciła się z 50 do zaledwie 5 kilometrów. Nie znaczy to jednak, że problem branży transportowej został rozwiązany.

Problemu tak naprawdę nie rozwiązano, a jedynie go przesunięto. Dawna, bułgarska baza wojskowa w Uzuncovo –  znajdująca się około 80 kilometrów od granicy – została przekształcona w parking na 3000 ciężarówek. Kieruje się tam wszystkie ciężkie pojazdy, które zamierzają wjechać do Turcji. Jak natomiast wyglądają tam warunki postoju dla kierowców, łatwo się domyślać – wszystko bazuje na niewielkiej ilości przenośnych toalet.

Turcja nadal pozostaje też zamknięta dla osób przybywających z 66 krajów. Kierowcy ciężarówek nie stanowią przy tym wyjątku i w efekcie zagraniczne firmy nie mają jak do tego kraju wjeżdżać. Na początku tygodnia z przykładową sytuacją tego typu zapoznał mnie Czytelnik Arek. 18 marca rozpoczął on przewóz z Polski do Turcji, a wszystko zakończyło się przymusowym przeładunkiem.

Ciężarówka dotarła przed granicę w Andreewie i utknęła tam w ramach przymusowej kwarantanny dla kierowcy. Pięć dni później spedycja nakazała powrót z ładunkiem do Polski, licząc za to symboliczną stawkę. Gdy natomiast ciężarówka wróciła do kraju, na miejscu czekał już inny zestaw. Był to pojazd z tureckiej firmy, który natychmiast przejął towar i ruszył z powrotem na południe.

Takich historii ma być niestety znacznie więcej. Stąd też dzisiejszy apel Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, wydany do dziennikarzy z państw Unii Europejskiej. Prosi się o większe zainteresowanie losem kierowców i przewoźników, zablokowanych na tureckiej granicy. Tymi pierwszymi, w związku z nieludzkimi warunkami postoju. Tymi drugimi, w związku z systemowym odbieraniem pracy.

Zdjęcia z parkingu Uzuncovo znajdziecie poniżej: