Kierowcy ciężarówek boją się rowerowego ruchu – wspólny apel o nowy układ dróg

Fot. Polizei Coesfeld

W Polsce dopiero co wybuchła afera dotycząca braku pierwszeństwa dla rowerzystów na oficjalnych przejazdach (sam pisałem o tym nieco wcześniej, w tym artykule). Wśród głosów oburzenia można było między innymi usłyszeć, że powinniśmy bezwzględnie wzorować się na krajach zachodnich, takich jak zwłaszcza Niemcy. Smutna prawda jest jednak taka, że nasi zachodni sąsiedzi mają coraz większy problem o odwrotnym charakterze.

Niemieckie stowarzyszenie przewoźników BGL właśnie rozmawiało na ten temat z dziennikiem „Tagesspiegel”. Organizacja mówi między innymi o grupie straumatyzowanych kierowców, którzy nie są w stanie dalej wykonywać swojego zawodu. Jest to efekt uczestnictwa w niebezpiecznych sytuacjach, jak potrącenie kogoś w „martwym polu”. Co więcej, stale przybywa też kierowców, którzy odmawiają wykonywania tras do Berlina. Jak twierdzi BGL, to również efekt obaw przed zbyt intensywnym ruchem rowerowym, trudnym do opanowania z punktu widzenia wysokiej oraz ciężkiej ciężarówki.

I tak oto doszliśmy do sytuacji zaskakującej, w której BGL wydało wspólny apel z organizacją ADFC, odpowiedzialną w Niemczech za lobby rowerowe. Prosi się tam o przebudowę skrzyżowań w dużych miastach, w taki sposób, by ruch rowerowy został skutecznie oddzielony od samochodowego. Obie organizacje chcą też masowego montowania podwójnych sygnalizatorów, z oddzielnym zielonym światłem dla samochodów oraz rowerów. Całkowite odseparowanie tych dwóch uczestników ruchu zaczęło się bowiem wydawać jedyną szansą na realne bezpieczeństwo.

Na koniec dodam, że dotychczas ADFC na prawdę nie było po drodze z przewoźnikami. To właśnie ta organizacja odpowiada bowiem za następujący, bardzo kontrowersyjny apel: Chcą nowego szkolenia dla kierowców ciężarówek, z dostrzegania rowerów na skrzyżowaniach. Ktoś musiał jednak dojść w końcu do wniosku, że nie można ciągle zrzucać winy tylko na kierowców ciężarówek…