Kierowców nikt nie słucha cz. 6 – jakie są zalety pracy jako kierowca ciężarówki?

Witam w kolejnym felietonie ze stałego cyklu „Kierowców nikt nie słucha”. Tym razem będzie to odcinek szczególny, mianowicie pozbawiony narzekania. Zamiast tego autor Filip Mężyński – zawodowy kierowca ciężarówki – spróbuje znaleźć zalety swojej pracy.


Po ostatnim moim tekście, mój dobry kolega zasugerował, że przecież na pewno są jakieś pozytywy płynące z pracy kierowcy. Założenie główne tych felietonów to co prawda narzekanie, ale może faktycznie jeden taki tekst może się pojawić. Dlatego dziś dla odmiany będzie o tym co pozytywne w pracy kierowcy zawodowego. Oczywiście są to moje, bardzo subiektywne odczucia, a wiele z nich może być mocno dyskusyjnych.

Pasja

Dla wielu z Nas bycie kierowcą to realizowanie swojej pasji z dzieciństwa bądź okresów późniejszych. Ze mną było w zasadzie podobnie, bo zawsze interesowałem się samochodami i wszystkim co z nimi związane. Dodatkowo moi rodzice pracowali w dosyć dużej firmie, która miała spory dział transportu – Polskie Zakłady Zbożowe w Szczecinie, oddział Łobez. Były tam IFY, Stary i Jelcze oraz kilka Żuków. Mój Tata był w tej firmie zaopatrzeniowcem i jeździł Żukiem. Wyjeżdżał też jednak w trasy z kierowcami aut ciężarowych, gdy trzeba było zakupić towary o większych gabarytach. A że czasy były wtedy zupełnie inne, jeździłem czasem z nim. W jedną stronę wieźliśmy na przykład mąkę do piekarni, bądź paszę do gospodarza a w drodze powrotnej ładowaliśmy stal, bądź papier, na przykład ze Świecia. Tak to się chyba u mnie zaczęło. Później mi przeszło i wykształciłem się w zupełnie innym kierunku, ale moje losy potoczyły się tak, że kilka lat po studiach trafiłem do firmy transportowej. Najpierw do biura, a potem za kierownicę ciągnika siodłowego.

Czy jeżdżenie jest moją pasją? Naprawdę nie wiem. Choć bardzo lubię jeździć, o takie stwierdzenie jest mi trudno. Bez wątpienia jednak wiem, że jeśli ciężarówki i jazda są Twoją pasją, to ta ciężka praca daje szansę jej realizacji.

Wolność

W tej kwestii można by długo zaprzeczać, bo każdy z nas wie, że to wolność tylko pozorna i bardzo ograniczona. Ale trzeba to też obiektywnie przyznać, że jest ona dużo większa niż w wielu innych zawodach.

Dostajemy do wykonania zadanie w postaci dojazdu i załadunku, a potem kolejnego odcinka i rozładunku. Oczywiście każdy z nas wie, że goni czas, ale jak to zrobimy, zależy tylko od nas. Jak się jeździ w normalnej firmie to nikt nad głową z batem nie stoi. Jadąc z kolei, oprócz skupienia na prowadzeniu auta, możemy słuchać ulubionej muzyki czy odsłuchiwać ulubione gatunki literackie w postaci audiobooków. Możemy podziwiać widoki, albo rozmawiać godzinami z osobami bliskimi. Kiedyś tak nie było.

Czas Wolny

Weekendy w trasie to znów wolność. Oczywiście znów ograniczona, ale tylko od nas zależy jak ją sobie zorganizujemy. Bo oprócz niewątpliwej atrakcji, jaką jest możliwość wyspania się, możemy także ugotować coś na co brakowało czasu w tygodniu, możemy pogadać z kumplami, możemy obejrzeć film, czy poczytać książkę. Możemy także poćwiczyć, iść na długi spacer, bądź jechać gdzieś rowerem, czy na rolkach. Nie mamy praktycznie żadnych obowiązków oprócz tych które dotyczą jedynie nas samych. Bywa że ogranicza nas miejsce postoju, ale większość z wymienionych czynności można robić dosłownie wszędzie. Jeśli zaś uda nam się stanąć w pobliżu jakiegoś miasta to można je zwiedzić.

Zwiedzanie

Oczywiście nie zawsze jest ku temu okazja, ale jak się człowiek dobrze zorganizuje to można w każdy wolny weekend coś ciekawego w trasie zobaczyć. No chyba, że to totalne „Wygwizdowo” albo cały weekend leje deszcz. Ale gdy mamy w pobliżu jakąś cywilizację, a pogoda sprzyja – ruszajmy zwiedzać.

Nie musi to być Paryż, czy Barcelona, bo czasem wystarczy małe miasteczko tuż obok autostrady, które może okazać się prawdziwą perełką. Jak na przykład ostatnio odwiedzone przeze mnie Peine, położone przy niemieckiej A2 i obok którego przejeżdżał chyba każdy z nas.

Żeby udowodnić Wam, że jak się chce to naprawdę można, wymienię kilka miejscowości, które udało mi się w swojej karierze zwiedzić. Nie być jedynie na załadunkach, czy rozładunkach a naprawdę turystycznie zwiedzać będąc w trasie. Były to Oslo, Bergen, Trondheim, Malmö , Göteborg , Markaryd, Karlstad, Lysekil, Berlin, Hamburg, Lipsk, Fulda, Stuttgart, Münster, Oberhausen, Travemunde, Bremen, Kiel, Kopenhaga, Utrecht, Wenecja (kilka razy), jezioro Garda, Saint Nazaire, Basel, Karlovač i pewnie sporo innych, mniejszych miejscowości.

Koledzy

Wprawdzie solidarność zawodowa kierowców jest już niestety w odwrocie, ale wciąż jeszcze zdarzają się chlubne wyjątki.

Może i jest tak wśród przedstawicieli innych zawodów, ale to naprawdę ciekawe, że z każdym kierowcą inny kierowca znajdzie jakieś wspólne tematy do rozmowy. Zawsze można zagaić o ciężarówkę, o korki, pogodę, o dziadostwo szwajcarskich celników, czy też o każdy inny element z pracą związany. Zdarzają się przypadki przypadkowych spotkań, które kończą się wspólnym gotowaniem, zwiedzaniem a nawet przyjaźniami trwającymi przez lata. Nie jest ważny wiek, pochodzenie, auto, a nawet i narodowość, bo zdarzają się znajomości międzynarodowe. Zawsze można zagadać i o czymś podyskutować, czy może i w czymś pomóc.

Rodzina

W tym temacie pewnie myślicie, że nic dobrego powiedzieć się nie da, ale ja widzę pewne pozytywy. Wiadomo że każdy tęskni – my, żony, mężowie, partnerzy bądź partnerki, a przede wszystkim dzieci. Ale bywa właśnie tak, że ta tęsknota pozwala bardziej cieszyć się naszą obecnością w domu. Powroty są zawsze pełne szczęścia i radości. Pobyty zawsze pełne takich wrażeń, które co dzień są tym w domu obce. Dużo bodźców, dużo wrażeń, dużo miłości i bliskości. Nie ma żadnej rutyny i szkoda czasu na kłótnie i jakieś niesnaski. Trzeba się cieszyć sobą ,bo zaraz znów wyjazd. Taki miodowy weekend, czy tydzień 😉

To pokrótce tyle. Widzicie więcej pozytywów – piszcie, chętnie podyskutuję.

Na zachętę, zdjęcia ze zwiedzania:

Muzeum w Karlovac:

Berlin:

Utrecht:

Fulda:

Norwegia:

Ogród botaniczny w Oslo: