Pamiętacie jak pisałem (TUTAJ) o przypadku zatrzymania w Szwecji macedońskiego kierowcy, który posługiwał się podrobionymi dokumentami, w tym podrobionym prawem jazdy? Kierowca ten trafił naturalnie w ręce policji, wszak okazywanie na przykład podrobionego dowodu osobistego to bardzo poważne przestępstwo, które kwalifikuje się do „odsiadki”. Niemniej szwedzki sąd nie dostrzegł w tej sprawie niczego szczególnego, puszczając Macedończyka wolno i… doprowadzając tym samym do ogromnego skandalu. Szwedzcy kierowcy i przewoźnicy tak bardzo zbulwersowali się tym orzeczeniem sędziego, że rozpoczęli aż miesięczny protest – słynne „tutaj staje Szwecja”, opisywane przeze mnie TUTAJ.
Czy po protestach coś się jednak zmieniło, oprócz wprowadzenia surowszych kar dla łamiących przepisy kierowców, opisywanych już przeze mnie TUTAJ? Na szczęście tak, a przynajmniej to można wywnioskować z ostatniej decyzji szwedzkiego sądu w miejscowości Falun.
7 stycznia tego roku kontroli drogowej poddano bośniackiego kierowcę ciężarówki, który pracował dla szwedzkiej firmy transportowej z miejscowości Norrköping. Jak się okazało, dokumenty, które Bośniak okazał przy okazji kontroli, były podrobione, w związku z czym prosto z drogi kierowca trafił na policję, a w końcu także przed sąd. Ten jednak nie puścił go wolno, jak miało to miejsce w przypadku wspomnianego na górze Macedończyka, lecz skazał go na miesiąc więzienia, dorzucił do tego konieczność przekazania przez kierowcę 500 koron na rzecz organizacji dobroczynnej, a także nałożył na niego dwa lata zakazu wjazdu na teren Unii Europejskiej, Norwegii, Islandii oraz Księstwa Liechtensteinu.