Powyższy film pewnie dobrze znacie.
Problem z kierowcami samochodów osobowych jest często taki, że wychodzą oni z jakże błędnego założenia brzmiącego „ciężarówki są wolne, spokojnie zdążę przed nią”, czy też „przecież zahamuje, co to dla niego za problem”. I wiecie co? Teraz te same błędy powtórzył samochód autonomiczny, sterowany wyłącznie przez komputer, choć oczywiście z oprogramowaniem przygotowanym przez człowieka 😉
Mowa tutaj o samochodzie testowanym przez Google na terenie Kalifornii, który 14 lutego zderzył się z autobusem. Był to jednocześnie pierwszy w historii wypadek, do którego doszło z winy autonomicznego samochodu Google, odnotowany około 6 lat po rozpoczęciu testów. Jak jednak do tego wszystkiego doszło? Autonomiczny Lexus, sterowany przez komputer, choć oczywiście mający też w kabinie „awaryjnego” kierowcę, chciał skręcić w prawo, kiedy nagle dostrzegł na skrajnie prawym pasie worki z piaskiem. Zatrzymał się on przed nimi i w gęstym ruchu postanowił zjechać na bardziej lewy pas, kiedy zarówno komputer, jak i siedzący w środku tester, dostrzegli nadjeżdżający tym pasem autobus. Pojazd ten poruszał się stosunkowo wolno, więc komputer podjął decyzję „przecież zahamuje, co to dla niego za problem”, tester postanowił w tę decyzję nie ingerować i wtedy okazało się, że… no cóż, autobus jednak się nie zatrzymał. Jego kierowca najwyraźniej nie wiedział czego się spodziewać od autonomicznego pojazdu, odpowiednio oznaczonego i dlatego też jechał wolno, a jednocześnie też nie zamierzał się zatrzymywać, gdyż nie spodziewał się, że autonomiczny Lexus bądź co bądź wymusi pierwszeństwo, zwłaszcza w tak dużym ruchu, w momencie gdy świeci się zielone światło.
Całe zdarzenie pokazuje powyższy film.
A co na to Google? Przedstawiciele firmy stwierdzili, że wszystko było typową, niegroźną stłuczką, do jakich każdego dnia dochodzi na drogach w związku z nieporozumieniami między kierującymi. Faktem bowiem jest, że kompletnie nikt w tym zdarzeniu nie ucierpiał, a i uszkodzenia pojazdów nie były szczególnie duże. Z drugiej jednak strony krytycy całego projektu zwracają uwagę, że jest to idealny dowód na niedoskonałość całego systemu, a przy okazji też przestroga, żeby nie oddawać jeszcze kierowania w ręce komputerów. Bo co by się stało, gdyby zamiast nieporozumienia z autobusem doszło na przykład do nieporozumienia ze znacznie bardziej narażonym na urazy rowerzystą? A zresztą, komputery mają przecież zastąpić kierowców z uwagi na ich nieomylność…