Kiedy pompowane opony odejdą do historii? Koła typu Tweel zaczynają robić karierę

W poprzednim artykule pojawił się szybki przegląd nowej generacji ciężarowych opon marki Michelin. Można więc powiedzieć, że była to prezentacja obecnych, branżowych trendów. W tym artykule przyjrzymy się natomiast ogumieniu od bardziej abstrakcyjnej strony, zaczynając od kwestii historycznych i przechodząc do wizji przyszłości. Wszystko to w ramach szukania odpowiedzi na bardzo istotne pytanie, mianowicie: kiedy zagrożenia związane z oponami odejdą w transporcie do przeszłości?

Na początek historia. Tutaj naprawdę jest co wymieniać, wszak pneumatyczne ogumienie, wypełniane powietrzem, to wynalazek datowany jeszcze na rok 1888. Wówczas swoją produkcję rozpoczęła brytyjska firma Dunlop, początkowo jako akcesorium dla rowerów. W kolejnych dekadach wynalazek ten stale udoskonalano, na co przykłady dosłownie jeden obok drugiego znalazłem w muzeum marki Michelin. Weźmy chociażby rok 1919, gdy ogumienie po raz pierwszy otrzymało swoją charakterystyczną, czarną barwę, wynikającą z zastosowania sadzy przemysłowej jako dodatkowego materiału wzmacniającego. W tym samym roku po raz pierwszy zastosowano też rozbudowany wzór bieżnika, początkowo traktując go jako ozdobę, ale później zauważając też pozytywny wpływ na przyczepność, dzięki lepszemu odprowadzaniu wody. Kolejna rewolucja miała miejsce w roku 1937, gdy na rynek trafiły pierwsze opony ze stalowym opasaniem, początkowo przeznaczone wyłącznie dla samochodów ciężarowych. Stanowiło to prawdziwą rewolucję w kwestii wytrzymałości, gdyż cztery warstwy metalu mogły zastąpić nawet dwadzieścia warstw tekstylnych.

Pierwsza opona z rozbudowanym bieżnikiem (1919):

Pierwsza opona z sadzą przemysłową (1919):

Pierwsza opona ze stalowym opasaniem (1937):

Choć od wymienionych powyżej dat dzieli nas nawet kilkanaście dekad, pewne problemy związane z ogumieniem nadal w branży transportowej pozostaną. Można tu wskazać chociażby utrzymujący się strach przed wystrzałami w czasie jazdy, konieczność pompowania w klatkach zabezpieczających, czy ryzyko uszkodzeń bocznych podczas manewrowania. Dlaczego coraz częściej pojawia się pytanie, kiedy opona pneumatyczna odejdzie do historii, ustępując miejsca zupełnie nowemu, bezpieczniejszemu rozwiązaniu? I właśnie tutaj dochodzimy do pomysłu, który zaczyna być już realizowany w coraz ciekawszych wydaniach.

Michelin Tweel, bo o tym pomyśle mowa, to połączenie opony (z angielskiego „tire” lub „tyre”) z kompletnym kołem (z angielskiego „wheel”). Nie ma tu już bowiem osobnej felgi, na którą nakłada się gumę i otacza sprężonym powietrzem, lecz zamiast tego mamy pas z bieżnikiem, który opiera się na ramionach, falach lub walcach z niezwykle wytrzymałego tworzywa. To właśnie to tworzywo odpowiada za nadaniu kołu kształtu, ma zapewniać odporność na eksploatację w pełni porównywalną z metalami, a jednocześnie być na tyle miękkim, by amortyzować nierówności. Wszystko to bez udziału sprężonego ciśnienia, bez pompowania i bez obaw o jakikolwiek wystrzał.

Michelin Tweel dla maszyn i wózków (nacisk do 2000 kg, prędkość do 16 km/h):

Prototyp dla aut osobowych:

Prototyp dla łazika księżycowego:

Są już branże, w których koła typu Tweel znajdują realne, codzienne zastosowanie. Można tutaj wskazać przede wszystkim wózki widłowe, lekkie maszyny budowlane, a także niewielkie pojazdy rolnicze lub nawet duże, samobieżne kosiarki. Tweel powstał też w wersjach dla aut osobowych, będąc nawet łączonym z ozdobnymi obręczami. Z tym jednak zastrzeżeniem, że w przypadku osobówek to nadal zastosowanie prototypowe, z uwagi na brak dopuszczenia do ruchu po drogach publicznych. Najnowszym wynalazkiem jest natomiast Tweel w wydaniu kosmicznym, opracowywany obecnie przez firmę Michelin dla amerykańskiej agencji NASA. Koła tego typu mają trafić do nowej generacji łazika, który dotrze na Księżyc w ramach misji zaplanowanej na jesień 2026 roku. Co więcej, ma on tam pozostać nawet przez 10 lat, służąc w tym czasie naukowcom lub nawet turystom, w ramach kolejnych misji. To też oznacza, że Tweel w wersji księżycowej musi być odporny na wieloletnie działanie bardzo wysokich lub bardzo niskich temperatur, a także znosić podwyższony poziom radiacji. Musi też mieć wytrzymałość i amortyzację wyliczone w taki sposób, by dopasować się do sześciokrotnie słabszej grawitacji. Poza tym warto zauważyć, że po stu latach stosowania sadzy przemysłowej udało się tutaj odejść od czarnego koloru.

Wracając natomiast do sedna sprawy – skoro wymieniłem już maszyny budowlane i rolnicze, samochody osobowe, a nawet łazik księżycowy, to co z ciężarówkami? W czasie konferencji prasowej sprzed dwóch tygodni, przedstawiciele marki Michelin zostali poproszeni o odniesienie się do tego tematu. W odpowiedzi padło stwierdzenie, że koła typu Tweel oraz ciężkie samochody ciężarowe to nadal niestety problematyczne połączenie. Konkretnie problemem ma być uzyskanie odpowiednio wysokiego, kilkutonowego indeksu nośności, przy jednoczesnej możliwości pokonywania setek tysięcy kilometrów z prędkością przelotową rzędu 90 km/h. Dlatego w perspektywie najbliższych kilku lat nie przewiduje się wprowadzenia kół typu Tweel do branży ciężkiego transportu drogowego. Niemniej bardziej długofalowo, uwzględniając dalszy rozwój technologii, jak najbardziej istnieje szansa, że ujrzymy taką premierę.