Kenworth K100 po czeskim wesołym miasteczku, w wersji „eko”, odpalony po 7 latach

Znaleźć w zaroślach ciężarowego klasyka, wejść w jego posiadanie i przywrócić silnik do życia po wielu latach postoju – dla wielu osób brzmi to zapewne jak projekt marzeń. Faktem też jest, że w Polsce nie brakuje tego typu sprzętu. W zaroślach dogorywają różnego rodzaju ciężarówki z byłego bloku wschodniego, zdarza się też starszy sprzęt zachodni, a jak pokazały ostatnie przykłady, można nawet znaleźć porzucone Scanie Torpedo.

A jak zabrać się do takiego projektu? Co przygotować, by uruchomić pojazd stojący na przykład od siedmiu lat? Tego możecie dowiedzieć się powyżej, na przykładzie Kenwortha K100, będącego najnowszym nabytkiem „Henrego Hilla” z Opola. Samochód ten spędził w zaroślach właśnie siedem lat, a powyższy film – od około 2. minuty – przedstawia proces przywracania go do życia. Są to podstawowe prace dotyczące elektryki oraz układu paliwowego. Nie obyło się też bez stosowania „autostartu”, a jednocześnie wszystko odbywa się bez udziału kluczyka.

Jaka jest historia tego konkretnego pojazdu? Henry Hill po raz pierwszy zobaczył go w 2004 roku, w czasie wakacji w Zakopanem. Wówczas jeszcze nie miał całej kolekcji „amerykańców”, ale jak najbardziej był nimi zafascynowany. Od razu więc zauważył, że czeskie wesołe miasteczko przyjechało do Polski czymś zza Wielkiej Wody. Odbył z właścicielem Kenwortha dłuższą rozmowę i obejrzał ten samochód z każdej możliwej strony.

16 lat później, jakoś pod koniec ubiegłego roku, jeden ze znajomych Henrego zauważył tę samą ciężarówkę w Dąbrowie Górniczej, na placu firmy świadczącej usługi pomocy drogowej. Czeski Kenworth okazał się wrastać w ziemię, nie był uruchamiany od 7 lat, a obecnego właściciela  udało się namówić na jego sprzedaż. Stąd więc omawiany proces odpalania samochodu, by przewieźć go do Opola i przywrócić tam drugie życie. Przejazd odbył się na naczepie ciągniętej przez klasycznego Freightlinera, czyli najbardziej rozpoznawalny sprzęt Henrego.

Projekt jest tym bardziej ciekawy, że to Kenworth K100 w bardzo rzadkiej wersji. Z zewnątrz wyróżnia go pakiet aerodynamiczny, często oferowany na przykład klientom z Europy. Ilość chromu jest przy tym ograniczona, na dachu pojawił się olbrzymi spojler, a pudełkowate nadwozie zyskało nieco na nowoczesności (choć dosłownie „nieco”). Pod kabiną pracuje niewielki silnik marki Detroit Diesel, model Series 60. Ma on tutaj pojemność 11,1 litra i oferuje małą jak na Amerykę moc 350 KM. Do tego doszła jedynie 9-biegowa skrzynia marki Rockwell, a piasty kół wykonano w bardzo rzadkiej, lżejszej wersji na 8 szpilek. Można więc powiedzieć, że to taka wersja „eko” sprzed lat, w amerykańskim wydaniu.