Kabina sypialna podwieszona pod podłogą naczepy – kierowca spał tam w czasie jazdy

Fot. justacarguy.blogspot.com

W nawiązaniu do tekstu:

Kierowca spał między przednimi kołami, by dało się załadować o jedno auto więcej

Gdy opisałem już autotransporter z miejscem do spania między kołami, byłem przekonany, że niczego gorszego już nie znajdę. A jednak, istniała w branży kabina, która mogła zaoferować jeszcze bardziej ekstremalne warunki wypoczynku.

Na rozwiązanie to trafiłem na stronie internetowej amerykańskiego stowarzyszenia ATHS, zrzeszającego miłośników dawnych ciężarówek. Ktoś zamieścił tam zdjęcia kabiny sypialnej, z której przed laty korzystała amerykańska firma Asscioated Transport. Ma to być rozwiązanie z lat 40-tych lub 50-tych, doskonale uświadamiające jak wielkimi „twardzielami” musieli być ówcześni kierowcy z transportu dalekobieżnego.

Ta nietypowa kabina nie była montowana ani przy szoferce, ani też w którejkolwiek innej części ciągnika. Zamiast tego podwieszano ją pod podłogą naczepy, niczym dzisiejsze skrzynie pod naczepy. Co więcej, zamysł był taki, by kierowca spał tam w czasie jazdy, podczas gdy jego zmiennik prowadził pojazd. W razie ewentualnego wypadku lub nawet wystrzału opony śpiący znajdował więc w dosłownej trumnie na kołach. Nie wspominając już o problemach z hałasem oraz izolacją termiczną.

Omawianie rozwiązanie nie było jednostkową samoróbką. W owym czasie takie podwieszane kabiny oficjalnie oferowano w sprzedaży, a dziełem tego konkretnego egzemplarza miała być firma Clemons Sleeper ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Jak się też okazuje, do dzisiaj zachował się jeden kompletnie odrestaurowany egzemplarz. Występuje on pod izotermą z 1950 roku.

Dla wyjaśnienia jeszcze dodam, że amerykańskie przepisy do dzisiaj pozwalają na realizowanie odpoczynku w czasie jazdy, podczas gdy pojazdem kieruje zmiennik. Tym samym podwójne obsady legalnie jadą niemal bez przerwy, przemieszczają się w naprawdę ekspresowym tempie. Za to takie kabiny jak omawiana odeszły już do historii i oby nigdy już nie wróciły…