Jeździł do 79 roku życia, przegrał walkę z wirusem – zmarł pionier transportu do Azji

Koronawirus to największe zagrożenie osób starszych. To właśnie oni dominują na listach ofiar, każdego dnia omawianych w ogólnoinformacyjnych mediach. W tym artykule przyjrzymy się jednej z tysięcy takich historii, odnotowanej w Wielkiej Brytanii. Walkę z koronawirusem przegrał tam jeden z najbardziej zasłużonych kierowców ciężarówek, znany z historycznych książek i noszący miano pioniera bliskowschodniego transportu.

Sprawa przewozów na Bliski Wschód na pewno jest Wam w jakiś sposób znana. Poznaliście je chociażby ze wspomnień Adama Frąckowiaka, prezentujących w trasę z Polski do Iranu (kto nie czytał, tego zapraszam pod ten link). Zanim jednak polski Pekaes zaczął jeździć w takie trasy, zanim na szeroką skalę robili to jacykolwiek inni przewoźnicy i zanim w ogóle zaczęto się tym interesować, swoje przewozy rozpoczęła grupa brytyjskich pionierów.

Z uwagi na kolonialną oraz polityczną przeszłość, Brytyjczycy prowadzili na Bliskim Wschodzie szczególnie dużo interesów. Masowo eksportowali swoje produkty do takich krajów, jak Irak, Afganistan, Pakistan, czy też Iran. Było to bardzo opłacalne, choć niestety wiązało się z czasochłonnym transportem morskim. I właśnie tutaj z rozwiązaniem wyszli wspomniani pionierzy.

Na ich czele stali Michael Woodman oraz Bob Paul. Odpowiednio wojskowy stomatolog oraz młody lekarz nie mieli większego związku z motoryzacją oraz transportem. Nie mieli też jednak wątpliwości, że jeżdżenie ciężarówką na Bliski Wschód może być doskonałym biznesem i świetną przygodą. W 1964 roku znaleźli więc pierwszy ładunek, w postaci bardzo kosztownej prasy drukarskiej. Załadowali go do naczepy, podjęli używany ciągnik siodłowy i ruszyli w trasę z Anglii do Afganistanu.

Powyżej: Guy Warrior użyty w pierwszej trasie

Ten pierwszy przewóz okazał się sukcesem. Ciężarówka dotarła na rozładunek po 31 dniach, a klient zachwycony był tak krótkim czasem realizacji. Żadnych większych problemów nie sprawiło też przekraczanie granic oraz sama ciężarówka. Trzeba zaś zaznaczyć, że brytyjski Guy Warrior był bardzo prymitywnym pojazdem, nieprzystosowanym do tak dalekich wyjazdów. Nie miał on też kabiny sypialnej, a wszelkie zapasy trzeba było przewozić na dachu.

Idąc za ciosem, Woodman oraz Paul kontynuowali swoje trasy, a następnie postanowili przekuć to w większą firmę. Swoje przedsiębiorstwo nazwali Asian Transport i podzielili się zadaniami. Woodman miał zająć się sprawami biurowymi, a Paul doglądać sprzętu, zatrudniać kierowców, a także samemu jeździć w trasy. Pełnił przy tym formę przewodnika, a przy okazji współtworzył podwójne obsady.

Pierwszego kierowcę zatrudniono w 1966. Był nim były znajomy, wojskowy mechanik Gordon Pearce. Jeździł on w trasy wspólnie z Bobem Paulem, początkowo korzystając z samochodu brytyjskiej marki AEC, a następnie przesiadając się na Scanię Vabis. Już sześć miesięcy później firma znowu się jednak rozwinęła, wynajmując dodatkową ciężarówkę i potrzebując kolejnego kierowcy. I tak oto dochodzimy do tytułowego bohatera artykułu – Grahama Wainwrighta, czyli drugiego kierowcy zatrudnionego przez Asian Transport.

Ten nowy kierowca miał już doświadczenie jako kierowca cywilnej ciężarówki. Jego pracodawcą było państwowe przedsiębiorstwo British Road Services, czyli brytyjski odpowiednik polskich PKS-ów. Wainwright wykonywał tam tylko trasy krajowe i zazwyczaj sypiał w hotelach dla kierowców. Niemniej zawsze znany był z ciągoty do przygód i prosił o ładunki na najdłuższych możliwych trasach.

Gdy Wainwright przeniósł się z BRS do Asian Transport, wielka przygoda już na niego czekała. Jego pierwszym zleceniem była trasa z Anglii do Iranu, szacowana na osiem tygodni. Firma wysyłała tam dwie ciężarówki jednocześnie, w tym jedną w podwójnej obsadzie z Bobem Paulem. Co też ważne, tym podwójnie obsadzonym pojazdem była Scania Vabis, czyli samochód bardzo trwały i niezawodny.

Powyżej, na środku: bohater artykułu w swojej pierwszej trasie na Bliski Wschód, między Scanią Vabis a Leylandem

Tyle jednak dobrych wiadomości. Złe były bowiem takie, że to nie Graham Wainwright miał jechać w podwójnej obsadzie. Choć nigdy wcześniej nie wyjechał on ciężarówką z kraju, ośmiotygodniową trasę miał pokonać bez doświadczonego zmiennika w kabinie. Również to nie on miał prowadzić Scanię. Zamiast tego wypożyczono mu używanego, słabszego i znacznie mniej komfortowego Leylanda Beavera. Jakby też tego było mało, żadna z wysyłanych ciężarówek nie dysponowała kabiną sypialną.

Dopiero po tej pierwszej, dwumiesięcznej trasie – będącej próbą zarówno dla nowego kierowcy, jak i dla jego Leylanda – Graham Wainwright doświadczył zaszczytu prowadzenia Scanii i dzielenia kabiny z Bobem Paulem. Wspólnie wykonali oni kilka tras, a tymczasem firma dalej się rozwijała. Asian Transport przemianowano na Astran, a firmowa flota została zdominowana przez ośmiocylindrowe Scanie 140 i 141.. Samochody te konfigurowano specjalnie z myślą o Bliskim Wschodzie, a kierowcy w końcu doczekali się kabin sypialnych.

Graham Wainwright jeździł żółto-czerwonymi Scaniami przez całe lata 70-te, a na bliskowschodnich parkingach określano go jednym z pionierów lub bohaterów. W kolejnej dekadzie wycofał się jednak z tak dalekich wyjazdów, przechodząc na międzynarodowy transport europejski. Udało mu się też kupić swoją własną ciężarówkę, jeżdżąc dla niderlandzkich oraz norweskich zleceniodawców. W 2006 roku, mając 65 lat, przeszedł na emeryturę, lecz i wtedy nie przestał jeździć. DO dzisiaj podejmował się sporadycznych tras po kraju, wożąc kontenery z portu Southampton.

Zatrzymała go dopiero pandemia koronawirusa. 30 marca Graham Wainwright zmarł w następstwie zarażenia, odchodząc w wieku 79 lat.

Poniżej: bohater artykułu w Scanii 140, również w trasie na Bliski Wschód