Jak jeździ się nowym Mercedesem Actrosem, czyli szarpnij kierownicą co 40 sekund i cofaj zupełnie bez obaw

Wracam właśnie z pierwszych jazd nowym Mercedesem Actrosem. Już na wstępie nie będę tego przed Wami ukrywał – samochód zrobił na mnie gigantyczne wrażenie. Pod względem zautomatyzowania jazdy oraz odciążenia kierowcy żaden inny pojazd nie jest bowiem w stanie oferować tak wiele. I już tłumaczę Wam dlaczego.

Teoretyczną stronę nowego Actrosa, z listą technicznych nowości oraz zmian we wnętrzu, opisywałem już tutaj. Zapewne już wiecie, że zmodernizowany Mercedes otrzymał kamery i wyświetlacze zamiast lusterek, deskę rozdzielczą składającą się z dwóch dużych ekranów, tempomat potrafiący rozpoznawać zakręty, a nawet autopilota.

Ktoś mógłby oczywiście powiedzieć, że wszystko to jedynie gadżety i co to tak naprawdę zmienia, skoro silnik i skrzynia biegów pozostały te same. A jednak, te „gadżety” zmieniają naprawdę wiele. Można wręcz powiedzieć, że zupełnie zrewolucjonizowały one proces prowadzenia pojazdu, mając gigantyczny wpływ na pracę kierowcy.

Na autopilocie autostradą

Weźmy za przykład wspomnianego autopilota, mającego nazwę Active Drive Assist. W czasie jazdy po drogach szybkiego ruchu, gdzie zakręty nie są szczególnie ostre, samochód ten potrafi przejąć od kierowcy nie tylko przyspieszenia i hamowanie, ale też kręcenie kierownicą. Innymi słowy, ciężarówka potrafi sama utrzymać się w pasie ruchu, nie wymagając przy tym interwencji. Ster przejmujemy dopiero w momencie, gdy zamierzamy zmienić pas ruchu lub przed nami dochodzi do jakiejś sytuacji awaryjnej. Dodam, że w tym drugim przypadku komputer łączy wszystko ze stosownym ostrzeżeniem. Na ekranie pojawia się wówczas polecenie „natychmiastowego przejęcia kierownicy”, w razie gdyby kierowca był zupełnie rozproszony.

O to rozproszenie oczywiście nie będzie trudno. Aby więc Active Drive Assist nie doprowadzało do bardzo niebezpiecznych sytuacji, kierownicę można puścić na około 40 sekund. Jeśli w tym czasie układ nie wyczuje, że wykonaliśmy jakikolwiek świadomy ruch kierownicą, choć niewielkie szarpnięcie, pojawi się ostrzeżenie i autopilot automatycznie się wyłączy. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli ktoś nauczy się delikatnie szarpnąć kierownicą co kilkadziesiąt sekund, będzie mógł tak jechać nawet godzinami. Swoją drogą, przypomina to prowadzenie lokomotywy, gdzie maszynista musi naciskać pedał bezpieczeństwa, pozwalając w ten sposób na kontynuowanie jazdy.

A jak odczuwa się to w praktyce? Jadąc z włączonym Active Drive Assist ma się wrażenie, jakby ciężarówka znajdowała się na szynach. Przy delikatnym szarpnięciu kierownicą poczujemy jedynie opór, a tor ruchu pojazdu się nie zmieni. Nadal pozostaje on na środku swojego pasa ruchu i płynnie wykonuje wszelkiego rodzaju łuki. Samochód sam też przyspiesza i hamuje, utrzymując bezpieczny odstęp od poprzedzających nas pojazdów.

Co też ważne, autopilot sam dezaktywuje się na krętych, węższych drogach. Miałem okazję uruchomić układ właśnie na takiej trasie i już przed pierwszym zakrętem otrzymałem polecenie natychmiastowego przejęcia sterów. Ponadto, gdy będziemy chcieli wykonać gwałtowny skręt, zawsze możemy pokonać autopilota. Wystarczy, że mocniej pociągniemy za kierownicę i system odda nam pierwszeństwo, pozwalając na przykład na nieplanowaną, gwałtowną zmianę pasa.

Ów autopilot przynosi nam jeszcze jedną zmianę. Jeśli zdecydujemy się na doposażenie ciężarówki w Active Drive Assist, do kompletu zawsze dostaniemy aktywny układ kierownicy ServoTwin. Dopasowuje się on do danej prędkości, a więc przy powolnej jeździe kierownica kręci się bajecznie łatwo, a na autostradzie wszystko się usztywnia. To bardzo korzystna zmiana, jako że bez tego układu Actros nie zachwycał układem kierowniczym.

Na tempomacie przez rondo

Skoro już wspomniałem o krętych, węższych drogach, to pojawia się tutaj kwestia nowego tempomatu PPC Plus. Pierwsza rzecz, która go wyróżnia, to objęcie topograficzną mapą aż 90 proc. wszystkich dróg Unii Europejskiej. Będą to także drogi powiatowe, czy wojewódzkie, włącznie z przejazdami przez różnego rodzaju wioski. Po drugie, nowe mapy znają nie tylko pochylenia terenu, ale też zakręty oraz ronda. Dzięki temu ciężarówka automatycznie dopasowuje prędkość i strategię zmiany biegów do zbliżających się zakrętów. Dla przykładu, miałem okazję przejechać nowym Actrosem przez niewielką miejscowość, w której znajdowały się bardzo ciasny zakręt. Samochód sam zwolnił tam do 22 km/h, co pozwoliło na sprawny i bezpieczny przejazd.

Gdy natomiast dojeżdża się do ronda, wystarczy obserwować, czy aby nikt nie nadjeżdża od lewej strony. Jeśli bowiem droga jest wolna i nie wyhamujemy samochodu, automatycznie dobierze on prędkość optymalną pod względem wjazdu na rondo. Sam dobierze też prędkość do zjechania z ronda, a następnie sam na nowo się rozpędzi. I to jest właśnie to, o czym mówiłem na wstępie – napęd co prawda się nie zmienił, lecz zasady jest obsługi przeszły prawdziwą rewolucję. To zaś oznacza, że nowym Actrosem jeździ się zupełnie inaczej niż poprzednim.

Co więcej, nowy Mercedes-Benz Actros został też wyposażony w aktywny system rozpoznawania znaków drogowych. Rozpoznaje on wszelkie ograniczenia prędkości dla samochodów ciężarowych, pomijając za to ograniczenia dla aut osobowych. System zna też ciężarowe limity obowiązujące w poszczególnych krajach. Jeśli natomiast kierowca sobie tego zażyczy, opisywany system będzie współpracował z tempomatem. Dla przykładu, widząc początek ograniczenia do 60 km/h, tempomat może sam zejść do takiej prędkości. Wjeżdżając w teren zabudowany ciężarówka automatycznie zwolni do 50 km/h, a na autostradzie przyspieszy do 80 lub 90 km/h, zależności od kraju.

Domyślam się, że wielu z Was jest już przerażonych na samą myśl o czymś takim. Podkreślę więc, że opisywaną funkcję da się wyłączyć, umożliwiając jej jedynie wyświetlanie znaków drogowych, bez aktywnego ograniczania prędkość. Dodam też, że powyższy system rozpoznaje różnego rodzaju zakazy wyprzedzania, ale ogranicza się do samego ich wyświetlania.

Choć są tutaj też pewne uwagi. Pamiętać trzeba, że PPC Plus zna zakręty, ale nie ma pojęcia o wysepkach na drodze. Jeśli więc zbliżamy się do takiej wysepki, samochód w żaden sposób na to nie zareaguje. Zahamować trzeba wówczas we własnym zakresie, jak w czasie jazdy z najzwyklejszym tempomatem. Co też zauważyłem w czasie jazd próbnych, to pomijanie tymczasowych znaków drogowych, ustawionych na przykład w związku z remontami. Często są to znaki umieszczone nietypowo nisko lub też w nietypowej odległości od jezdni. Dlatego tęz system ich nie dostrzega.

W kwestii przejazdu przez teren zabudowany, warto też wspomnieć o piątej generacji hamulca awaryjnego Active Brake Assist. Potrafi on teraz zahamować przed pieszym z prędkości do 50 km/h. Ów pierwszy może mieć ledwie metr wzrostu i może wtargnąć przed ciężarówkę zza stojącego pojazdu. Może też nadejść z boku samochodu, na przykład gdy przymierzamy się do skrętu w prawo.

Kamery, które widzą wszystko

Kolejna sprawa to chyba najgłośniejsza z nowości, czyli kamery zastępujące lusterka. Jak już tłumaczyłem w poprzednim tekście, Mercedes-Benz zdołał zdobyć na ten wynalazek homologację i jest pierwszą firmą, która wprowadzi go do seryjnej produkcji. Co natomiast mogę powiedzieć o praktycznych doznaniach? W dużym skrócie, jestem tym systemem naprawdę zachwycony.

To nie jest tak, że jestem człowiekiem zwariowanym na punkcie technicznych nowinek. Z wyboru jeżdżę 17-letnim samochodem, korzystam z telefonu z prawdziwymi klawiszami, nigdy nie miałem żadnego tabletu i nie uznaję czegoś takiego jak smartwatch. Gdy więc po raz pierwszy usłyszałem o kamerach zamiast lusterek, nie czułem wielkiego podekscytowania. A jednak, gdy zobaczyłem te urządzenia w praktycznym użytku, nie mogłem przystać dziwić się ich genialności.

Pierwsza i najważniejsza rzecz – kamery oferują nieporównywalnie większy zakres widoczności, niż klasyczne lustra. Zwłaszcza zakres dolnego ekranu, zastępującego lusterka szerokokątne, jest niesamowity. Naprawdę, jakiekolwiek skrzyżowania o ukośnie ustawionych drogach przestaną być teraz jakimkolwiek problemem. Poprawa widoczności była tutaj tak duża, że początkowo aż nieco „zbaraniałem” – jak to możliwe, że widzę drogę, która jest tak daleko od miejsca kierowcy?! Przyznam zresztą, że sam brak lusterka przy słupku też był początkowo nietypowy. Niemniej po kilku minutach zdziwienie minęło, a pojawił się zachwyt.

Jeszcze bardziej istotne jest podążanie kamery za tyłem naczepy lub przyczepy. Aby skorzystać z tego systemu, po podpięciu na przykład naczepy musimy ustawić sobie na ekranie miejsce, w którym kończy się nasz zestaw. Komputer zapamięta to ustawienie i utrzyma tak długo, aż ciągnięty przez nas pojazd nie zostanie odłączony. Efektem będzie zaś znacznie ułatwione manewrowanie. W jaki sposób? Po pierwsze, gdy tylko włączymy wsteczny bieg, górny ekran wyświetli nam szeroką linię, wyznaczającą koniec naszego zestawu. Pozwoli to dojechać tyłem bardzo blisko do przeszkody, bez obaw o jej uderzenie. Po drugie, w czasie jazdy do przodu kamera wyświetla nam linie z bezpiecznym odstępem za naczepą. Dają nam one znać, że możemy bezpiecznie zakończyć wyprzedzanie. Po trzecie zaś, obraz na górnym ekranie „lusterek” będzie stale podążał za tyłem zestawu. Gdy więc skręcimy w lewo, lewa kamera odchyli się od pojazdu i naczepa nie będzie zasłaniała nam widoku. Gdy zaś skręcimy w prawo, odchyleniu ulegnie prawa kamera, z takim samym efektem.

Jak wygląda to w praktyce, możecie zobaczyć poniżej. Jest to porównanie ekranów z włączonym systemem podążania za naczepą oraz z systemem wyłączonym. W tym drugim przypadku widok jest oczywiście taki sam, jak przy najzwyklejszych lusterkach.

Czy samych wyświetlaczy nie należy się obawiać? Czy nie będą one męczyły wzroku kierowcy? Niestety nie miałem jeszcze okazji zweryfikować tego w czasie wielogodzinnej jazdy, a już tym bardziej nie sprawdziłem ekranów nocą. Niemniej Mercedes pomyślał o automatycznym dopasowywaniu jasność do danej sytuacji. W bardzo słoneczne dni ekrany zostaną rozjaśnione, natomiast nocą ekran będzie wyraźnie ciemniejszy. Jeśli natomiast chodzi o samą jakość obrazu, to naprawdę nie da się jej niczego zarzucić. I to pomimo faktu, że 15-calowe wyświetlacze mają jedynie 2 megapiksele rozdzielczości.

Kamery zamiast lusterek mają też kilka mniejszych zalet. Przede wszystkim nie będzie trzeba obawiać się złych warunków atmosferycznych. Mercedes-Benz pomyślał bowiem o podgrzewaniu kamer, które uruchamia się automatycznie lub na żądanie kierowcy. A że powierzchnia obiektywu jest nieporównywalnie mniejsza niż powierzchnia klasycznych luster, ewentualna para woda usuwana jest w mgnieniu oka. Mercedes-Benz zapowiada też, że ryzyko zabrudzenia obiektywów jest minimalne, a przeczyszczenie ich zajmie nam kilka sekund. Jeśli natomiast chodzi o ewentualne uszkodzenia, to ramiona kamer zawieszono na przegubie o szerokim zakresie pracy. Teoretycznie powinny więc wytrzymać nawet uderzenie w twardą przeszkodę.

Kolejna sprawa to fakt, że kamery zamocowane są nad drzwiami, a nie na nich. Jeśli więc uchylimy drzwi, nadal mamy pełen wgląd w sytuację za pojazdem. Nowy system można nawet wykorzystać do wirtualnego rozglądania się wokół pojazdu. Jeśli na przykład wiemy o jakieś konkretnej przeszkodzie na placu, możemy tymczasowo ukierunkować kamerę właśnie na nią (zakres regulacji jest przy tym ogromny). Następnie, po zakończeniu tej obserwacji, jednym przyciskiem wracamy do standardowego położenia do jazdy. A jeśli będziemy chcieli sprawdzić sytuację wokół ciężarówki na postoju, możemy włączyć kamery także bez włączania zapłonu. Wystarczy wcisnąć jeden z czterech przycisków, umieszczonych między innymi przy łóżku. Co też ważne, firanki mają odpowiednie wcięcie, dzięki czemu ekrany nie są nimi zasłaniane. Sama kamera ma zaś świetnie radzić sobie ze zmrokiem, dzięki funkcji termowizyjnej.

Podkreślę tutaj, że kamery zastępujące lusterka mają być standardem w każdym nowym Actrosie, i to nawet w bardzo ubogich wersjach. Egzemplarze z klasycznymi lusterkami będą produkowane jedynie na specjalne zamówienie klienta i Mercedes-Benz przewiduje, że będą one stanowiły do 20 proc. całej początkowej sprzedaży. Choć trzeba też zaznaczyć, że jeśli zażyczymy sobie takie klasyczne lusterka, cena pojazdu ulegnie minimalnemu obniżeniu.

Do wyświetlaczy da się przyzwyczaić

W kwestii wyposażenia trzeba też poruszyć temat wyświetlaczy na desce rozdzielczej. Tutaj będzie bowiem wyraźna zależność między autami w bogatszych i biedniejszych wersjach. Te drugie otrzymają mniejszy, 10-calowy ekran, bez żadnych większych „bajerów”. Ekran ten pokaże po prostu dwa okrągłe zegary oraz wskazania komputer pokładowego. Droższą alternatywą będzie natomiast ekran 12-calowy, z trzema możliwymi formami wyświetlania. Dostępny będzie na przykład ekran, który ograniczy wskaźniki do minimum, zastępując je poziomymi kreskami. W zamian za to na środku wyświetlą się wielkie wskazania tempomatu oraz autopilota. Będzie to odległość od poprzedzającego pojazdu oraz jego prędkość, a także obrazująca to animacja. Do tego dojdzie też lepszy wgląd w komputer pokładowy, wraz z miejsce na dwie funkcje stale wyświetlane na ekranie. Mogą to być na przykład dane dotyczące zużycia paliwa oraz dane z tachografu.

Jak ja oceniłbym te wyświetlacze zamiast wskaźników? Szczerze mówiąc, trudno dopatrywać się tutaj jakichkolwiek korzyści funkcjonalnych. Owszem wygląda to ciekawie, ale tak naprawdę nie ułatwia niczego konkretnego. Powiedziałbym wręcz, że widywałem praktyczniejsze rozwiązania z klasycznymi wskaźnikami. Z drugiej strony, taki układ nie jest w żaden sposób uciążliwy. Tym bardziej, że wszystkie funkcje obsługujemy tutaj przyciskami na lewej stronie kierownicy, a nie dotykowo.

Inaczej sprawa wygląda z 10-calowym ekranem na środku deski rozdzielczej. To już wprowadza ogromną zmianę, wszak Mercedes-Benz zamknął w jednym tablecie sterowanie nawigacją, ogrzewaniem, klimatyzację, radioodtwarzaczem, a także różnego rodzaju aplikacjami. Ponadto ten ekran możemy obsłużyć zarówno klawiszami na kierownicy, jak i poprzez dotykanie ekranu.

Czy jest to uciążliwe? Do sterowania nawiewem przez tablet nie jestem przekonany, choć w praktyce nie obsługiwało się tego jakoś szczególnie źle. To samo mogę powiedzieć o wybieraniu w tablecie oświetlenia wewnętrznego i zewnętrznego. W ramach tego ostatniego tablet pozwala nam włączyć na przykład przednie lub tylne światła przeciwmgielne

Przyznać muszę, że sama czytelność tabletu nie pozostawia nic do życzenia. Urządzenie jest bardzo intuicyjne, a poszczególne ikonki mają odpowiedni rozmiar. Mercedes-Benz pomyślał też o klawiszach skrótu, umieszczonych tuż pod ekranem. Przenoszą nas one prosto do najważniejszych funkcji, jak wspomniane ustawienia świateł, systemów bezpieczeństwa, czy radia. Całe szczęście, że są też dwa klawisze skrótu dedykowane do zmiany temperatury w automatycznej klimatyzacji. Dzięki temu przestawienie się ze zwykłej deski rozdzielczej na uniwersalnego tableta powinno być znacznie łatwiejsze. Cieszy też fakt, że choć Mercedes postawił na takie futurystyczne ekrany, nadal pozostawił na pulpicie praktyczne schowki, nie zapominając o codziennej użyteczności.

Jeśli chodzi o nawigację, to okazała się ona systemem od firmy TomTom. W standardzie wiąże się to z dożywotnią aktualizacją map oraz trzema latami darmowego dostępu do informacji o ruchu drogowym na żywo. Gdyby ktoś zaś potrzebował dodatkowych aplikacji na swoim ekranie, będzie miał niemałe pole do popisu. Okazuje się bowiem, że cały opisywany układ bazuje na systemie Android. Poszczególne firmy będą więc mogły zlecić dostosowanie swoich aplikacji do mercedesowskiego wyświetlacza. Dla przykładu, DB Schenker już dopasował swoją aplikację do podwykonawców, potrzebując na to podobno 2 tygodni. A gdy zamówimy pojazd ze specjalistyczną zabudową, jej twórca będzie mógł dodać na ekranie przyciski do jej obsługi. Otrzyma przy tym do wyboru ponad 2 tys. dostępnych grafik.

Poza elementami wymienionymi powyżej, wewnątrz nowego Actrosa znajdziemy też kilka mniejszych nowości. Dla przykładu, kierownicę możemy zamówić w dwóch możliwych rozmiarach – o średnicy 50 lub 45 centymetrów. Na szczycie deski rozdzielczej znajduje się bardzo wygodna mata do bezprzewodowego ładowania telefonu, przytrzymująca urządzenie górną wypustką. Samochód wyposażono też w elektronicznie sterowany hamulec ręczny, połączony z systemem automatycznego przytrzymywania pojazdu na wzniesieniu. Tutaj przy okazji pojawia się dobra wiadomość – nowy Actros potrafi odpuścić hamulec i pozwolić na ruszenie nawet w sytuacji, gdy nie zapniemy pasa bezpieczeństwa. Kontrowersyjną decyzją jest natomiast całkowite przejście na gniazda USB typu C, umieszczone na desce rozdzielczej. Niby jest to technologia, na którą obecnie się stawia, lecz nadal mało kto dysponuje kablami do ładowania o takiej końcówce.

Moje podsumowanie


Możliwość skorzystania z autopilota, automatycznego stosowania się do ograniczeń prędkości, zautomatyzowanego przejazdu przez ronda, automatycznego hamowania przed zakrętami oraz inteligentnych „lusterek” to prawdziwa rewolucja. Wszystko to sprawia, że nowy Actros jest najłatwiejszą w prowadzeniu ciężarówką, jaką kiedykolwiek widziałem. Jeśli więc komuś zależy na jak największym odciążeniu się w czasie jazdy i wykonaniu przejazdów jak najmniejszym wysiłkiem, może być tym samochodem prawdziwie zachwycony. Faktem bowiem jest, że nowy Actros naprawdę mnóstwo myślenia wykona za kierowcę, rozpoczynając pod tym względem wręcz nową epokę.

Spodziewałbym się też, że posiadacze dużych firm transportowych, borykający się z chronicznym niedoborem kierowców, masowo rzucą się na nowe Actrosy. Można bowiem założyć, że przy takim stopniu zautomatyzowania jazdy, nawet początkujący kierowcy unikną problemów z manewrowaniem, czy opanowaniem zestawu na zakrętach. W efekcie zużycie paliwa da się faktycznie obniżyć, a i szansa na uszkodzenia będzie wyraźnie mniejsza.

A co w sytuacji, gdyż ktoś – jak to się czasami słyszy – „żyje po to, by kierować” i nie lubi, gdy komputer próbuje być mądrzejszym od niego? Po takiej osobie można się spodziewać, że wyłączy co najmniej część z wymienionych systemów. Wówczas otrzymamy więc po prostu bardziej dopracowanego Actrosa, z większością dotychczasowych zalet i wad, ale wyróżniającego się fantastycznymi „lusterkami” i bardzo nowoczesnym wnętrzem.

Zresztą, sam fakt, że wszystkie automatyzatory jazdy da się wyłączyć, również należy docenić. Dla przykładu, w układzie PPC możemy dezaktywować dobieranie prędkości do zakrętów, korzystając z tego układu tylko w kwestii wzniesień. Nikt też nie zmusza do korzystania z autopilota, a czy nawet z dobrodziejstwa elektronicznych „lusterek”.

Kiedy rynkowa premiera? Pierwsze egzemplarze przeznaczone dla klientów wyjadą z fabryki w kwietniu 2019 roku. Wcześniej jednak na drogi trafią liczne egzemplarze demonstracyjne, a ich pokazów możemy spodziewać się także w naszym kraju.