Jeszcze ostrzejsze normy spalin dla transportu? Szefowa KE ma 24 strony argumentów

Plany dla producentów ciężarówek są już bardzo konkretne. Do 2025 roku ciężarówki mają zużywać o 15 proc. mniej oleju napędowego niż ma to miejsce obecnie. A do roku 2030 różnica ma wynieść już pełne 30 procent.

Takie wymagania są częścią wielkiego, unijnego planu, ograniczającego emisję gazów cieplarnianych. Zgodnie z nim, emisja CO2 w roku 2030 ma być o 40 proc. niższa niż w roku 1990. Choć już teraz pojawiają się głosy, że są to wymagania zbyt małe i należałoby dodatkowo je zaostrzyć.

Z tego typu propozycją wyszła przewodnicząca Komisji Europejskiej, pochodząca z Niderlandów Ursula von der Leyen. Jej zdaniem, zamiast ograniczenia 40-procentowego, należałoby narzucić 55-procentowe. Uzasadnienie tej propozycji liczy aż 24 strony, a wśród nich mówi się zarówno o argumentach zdrowotnych, jak i gospodarczych. Za to data realizacja tych planów ma pozostać niezmieniona – nadal ma to być rok 2030.

Co oznaczałoby to dla transportu? Normy dla ciężarówek prawdopodobnie też musiałyby zostać zaostrzone, stawiając producentów przed jeszcze większym wyzwaniem. Spore mogłyby też być konsekwencje dla mniejszych przewoźników, dysponujących niewielkimi flotami. Takim firmom trudniej będzie bowiem zainwestować w ciężarówki hybrydowe, elektryczne, czy wodorowe.

Podobne obawy można mieć zresztą z autopilotami. Niemiecka Agencja Kosmiczna przestrzegła przed ogromnym zagrożeniem dla małych i średnich firm transportowych, kryjącym się w automatyzacji. Gdy bowiem zautomatyzowane ciężarówki zostaną dopuszczone dla ruchu, tylko największych korpoprzewoźników będzie stać na ich zakup i masowe wprowadzenie do użytku.