Jelcz z domowej roboty „Globem” – inspiracja NRD we wspomnieniach z lat 90-tych

Kabiny z podwyższonym dachem to dzisiaj zupełna norma. W latach 90-tych był to jednak element wyposażenia, o którym marzył niejeden kierowca. Jak się okazuje, inspiracją mogły tu być nawet Jelcze z pochodzące z Niemiec Wschodnich (przykład powyżej).

Tutaj trzeba zacząć od wyjaśnienia, że w latach 80-tych do NRD wyeksportowano większe ilości Jelczy serii 300. Sami Niemcy masowo je udoskonalali, by ułatwić użytek na dłuższych trasach. Dla przykładu, tunele silnika były obniżane w tylnej części, dzięki przeróbce układu dolotowego. Można było też spotkać turbodoładowane silniki oraz 12-biegowe skrzynie biegów z połówkami. Eksperymentowano nawet z unoszonymi osiami w modelu 316.

Do tego dochodziły wspomniane podwyższenia dachu. W NRD rozwinięto produkcję tego akcesorium, na potrzeby państwowych przewoźników. W większości mowa była tutaj o podwyższeniach z tworzyw sztucznych, choć zdarzały się też przeróbki metalowe. Gdy już natomiast dach był już podwyższony, we wnętrzach montowano drugie, dodatkowe łóżka.

Dopóki Niemcy były podzielone, tak przerobione Jelcze były popularnym widokiem na wschodzie. Gdy zaś doszło do zjednoczenia, wschodnioniemieckie firmy masowo zaczęły się polskich ciężarówek wyzbywać. Część z nich udało się sprzedać przewoźnikom z Polski. I właśnie z takim egzemplarzem Czytelnik Tomek Jankowiak spotkał się w połowie lat 90-tych.

Ojciec Tomka również miał wówczas Jelcza serii 300, lecz w normalnej, polskiej konfiguracji. Za to na rozładunkach regularnie spotykał inny egzemplarz, przywieziony właśnie z Niemiec i wyposażony w podwyższenie dachu. Ciężarówka ta robiła spore wrażenie przestronnością i stała się inspiracją do zbudowania własnego podwyższenia dachu.

Opisywany Jelcz przed przeróbką:

Decyzja o tej przeróbce zapadła przy remoncie blacharskim pojazdu. Wszystko wykonano we własnym, rodzinnym zakresie, pod przysłowiową „chmurką”. Jak natomiast wyglądało to w praktyce?

Zaczęło się od odcięcia oryginalnego dachu. Na bokach zrobiono to nieco powyżej rynienek, z tyłu na mniej więcej tej samej wysokości, natomiast z przodu tuż przy narożnikach. Następnie migomatem przytwierdzono wykonane z blachy podwyższenie. Składało się ono z dwóch skośnych boków oraz przedniej i tylnej ściany. Ta przednia miała bodajże 30 centymetrów wysokości. Na to przyszedł oryginalny dach, wszystko wyszpachlowano, zabezpieczono podkładem i pomalowano. Od środka obito zaś wykładziną podłogową.

Wygląd po modyfikacji:

Cały omawiany remont, wraz z odnowieniem skrzyni ładunkowej oraz malowaniem całego zestawu, pochłonął dwa miesiące. Gdy natomiast w końcu ciężarówka była gotowa, miała wzbudzać na drodze bardzo duże zainteresowanie. Była po prostu czymś niespotykanym i interesowała nawet kierowców znacznie większych, zachodnich pojazdów.

Ponadto podwyższony Jelcz jeszcze przed wiele lat na siebie zarabiał. Niestety jednak, nie udało się go zachować dla potomnych. Auto zostało bowiem oddane na złom, w 2002 lub 2003 roku.

Dodatkowe zdjęcia: