Jelcz S-622D z 1998 roku w codziennej eksploatacji, czyli jak polska ciężarówka nadal na siebie zarabia

Ten temat miałem poruszyć dopiero w weekend, trzymając go jako taką super lekturę na sobotę. Ostatecznie jednak uległem urokowi tej ciężarówki i uznałem, że zaprezentuję ją już dzisiaj, bo po co czekać na coś, co dobre 😉 A wszystko jest tutaj historią, która ociera się wręcz o czytanie w myślach. Tak się bowiem składa, że pewnego dnia postanowiłem napisać wiadomość do użytkownika polskiej ciężarówki, znajdując go na popularnym forum wagaciezka.com i proponując opisanie jego pojazdu, podczas gdy ów użytkownik w tym samym czasie postanowił na pisać do mnie z tą samą propozycją…

Mateusz Gniecioszek, bo to o nim tutaj mowa, od czterech lat jest właścicielem i jednocześnie kierowcą Jelcza S-622D AL, polskiej ciężarówki, którą pomimo względnie młodego wieku trzeba niestety określić mianem gatunku na wyginięciu. Model 662 pojawił się na rynku w pierwszej połowie lat 90-tych, będąc następcą popularnej serii 400 i jednocześnie przypominając ją już na pierwszy rzut oka. Ten sam był bowiem szkielet kabiny, opcjonalnie wyposażonej w część sypialną, stosunkowo zresztą przestronną. Co zaś pracowało pod kabiną ciężarówki? Tam można było wybrać sobie silnik Mielec SW680 lub, w późniejszym egzemplarzach, jednostkę napędową marki Iveco. Oczywiście ta pierwsza konstrukcja była znacznie ciekawsza, z uwagi na swoją historię – SW680 to silnik zaprojektowany przez brytyjską firmę Leyland i przeniesiony do polskich ciężarówek w oparciu o sprzedaż licencji, po którą Polska Rzeczpospolita Ludowa sięgnęła przy okazji opracowywania Jelcza serii 300, jeszcze w latach 60-tych. Oczywiście w przypadku modelu 662 silnik ten był już wyposażony w turbosprężarkę oraz intercooler, lecz niemniej była to nadal ta sama konstrukcja co kilkadziesiąt lat wcześniej.

Krótko po zakupie:

jelcz_622_codzienna_eksploatacja_5 jelcz_622_codzienna_eksploatacja_4

I właśnie w taki silniki marki Mielec został wyposażony Jelcz, którym jeździ na co dzień Mateusz. Jest to model z 1998 roku, wyposażony w kabinę sypialną, dwa fotele pneumatyczne, 12-biegową skrzynię biegów, a także pneumatycznie opuszczaną trzecią oś, dzięki której ładowność wynosi jakieś 13 ton. Samochód trafił w ręce Mateusza w 2011 roku, mając wówczas na liczniku jakieś 400 tys. kilometrów i będąc najwyraźniej egzemplarzem bardzo zadbanym. Najlepiej wskazuje na to fakt, że od momentu zakupu ciężarówka zawiodła tylko raz, poza tym nie sprawiając w eksploatacji żadnych problemów. Co więcej, zaraz po zakupie sprawdzona została kompresja silnika, potwierdzająca jego dobrą kondycję. Jak natomiast wygląda owa eksploatacja z punktu widzenia kierowcy? Podobno zaskakująco przyjemnie. Jak podkreśla Mateusz, stosunkowo niewielka moc okazuje się wystarczająco sprawnie radzić z pojazdem. Samochód nie ma lekko, gdyż jego praca polega przede wszystkim na transportowaniu kostki brukowej, bloczków betonowych oraz wapna nawozowego, a od czasu do czasu ciągnie on nawet przyczepę, lecz niemniej potrafi bez problemu rozpędzić się do 90 km/h i poruszać z taką prędkością na trasie. To natomiast potrafi podobno wzbudzić spore zdziwienie w innych użytkownikach dróg, bo przecież jak to, „polski Jelcz jedzie tak samo szybko jak inne samochody”. Bez pozytywnych niespodzianek obyło się za to w kwestii spalania – sama „solówka” bierze średnio 27-28 litrów na 100 kilometrów.

Na koniec warto jeszcze powiedzieć kilka słów o samej kabinie. Mateusz wprowadził w niej kilka zmian, dorzucając żółte oświetlenie dodatkowe i zdejmując oryginalny spoiler dachowy, natomiast we wnętrzu obijając tunel silnika ozdobnym materiałem, wymieniając kierownicę na wygodniejszą i dorzucając firanki, których wcześniej na pokładzie nie było wcale. Poza tym kabina jest po prostu całkowicie wystarczająca na codzienne trasy po kraju, liczące zazwyczaj około 200 kilometrów w jedną stronę.

I tak oto Jelczyk nawija każdego dnia na koła kolejne kilometry, sprawnie na siebie zarabiając, ciesząc swojego właściciela bezproblemową eksploatacją, a jednocześnie przypominając, że kiedyś w Polsce produkowano także polskie ciężarówki. Oby auto służyło więc Mateuszowi jak najdłużej!

Obecnie:

jelcz_622_codzienna_eksploatacja_1jelcz_622_codzienna_eksploatacja_2