Jelcz 415 skończył karierę w transporcie i za 18 tys. złotych czeka na nowego klienta

Zdjęcie z ogłoszenia

W nawiązaniu do tekstu z 2018 roku:

Jelcz 415 w nieustannym użytku, o dziwo należący do firmy transportowej o nowoczesnej flocie

W 2018 roku prezentowałem Wam Jelcza 415 o dosyć nietypowej historii. Choć wygląd zupełnie na to nie wskazywał, ciężarówka okazała się należeć do jak najbardziej współczesnej firmy transportowej. Jelcz dzielił przy tym bazę z nowoczesnymi Scaniami do transportu międzynarodowego. Samochód miał też znajdować się w normalnym użytku, obsługiwał lokalne trasy i był w pełni sprawny. A teraz tę samą ciężarówkę możemy zobaczyć w tym ogłoszeniu sprzedaży.

Zdjęcie z ogłoszenia

Jelcz 415 oferowany jest wraz z przyczepą marki Autosan. Właściciel oczekuje kwoty 18 tys. złotych, a na wyposażeniu wymienia bezdętkowe opony oraz sześciobiegową skrzynię. Podano też 180-konną moc silnika, choć to zapewne błąd, wynikający z pomylenia koni mechanicznych oraz kilowatów. Jelcze tego typu miały bowiem 11-litrowe silniki o mocy 240 KM (niecałe 180 kW), wyposażone już w turbodoładowanie. Było to rozwinięcie jednostki SW680, zakupionej na licencji od brytyjskiego Leylanda i wytwarzanej w naszym kraju od połowy lat 60-tych.

Nie ma wątpliwości, że Jelcze serii 400 z początku produkcji są już ogromną rzadkością na drogach. Zwłaszcza w takich typowo transportowych wersjach, z uniwersalną zabudową oraz kabiną sypialną. Za kwotę 18 tys. złotych można więc wejść w posiadanie wymierającego klasyka i na przykład odtworzyć na jego bazie dawny, międzynarodowy zestaw z okresu lat 90-tych. Z tablicą TIR na zderzaku, proporczykami na szybie i Michelinem na dachu, niczym w poniższym Liazie:

Zdjęcie z artykułu „Rzeczpospolitej”, opublikowanego w 2008 roku i zatytułowanego „20 lat prywatnych przewoźników”