Facebookowa strona wydarzenia: Śladami uczestników
W połowie 2021 roku z Polski wyruszyła wyjątkowa wyprawa. Grupa śmiałków próbowała przejechać do Nepalu klasycznym Jelczem 325 z 1980 roku, oddając w ten sposób hołd dawnym polskim himalaistom. Wówczas nie udało się jednak dotrzeć do celu, gdyż na przeszkodzie stanęła wojna w Afganistanie, zaostrzenie konfliktu pakistańsko-indyjskiego oraz restrykcyjne przepisy wizowe w Iranie (wyjaśniałem to w tym artykule). Dlatego teraz ma wystartować kolejna wyprawa, o wyraźnie zmienionej formule.
Ten sam Jelcz 325, stanowiący replikę dawnego pojazdu polskich himalaistów, ma dotrzeć drogą morską z Gdyni do Bombaju, następnie pokonać na kołach północną część Indii, a na koniec wjechać właśnie do Nepalu, by dotrzeć do miasta Pokhara, położonego u stóp ośmiotysięcznika Annapurna. Tam, w opuszczonej 45 lat temu bazie, uczestnicy wyjazdu uczczą pamięć trzech polskich wspinaczy, którzy zginęli w trakcie wejścia na Annapurnę Południową wiosną 1979 roku. Co więcej, w kabinie ciężarówki pojedzie też dwóch himalaistów, którzy osobiście uczestniczyli w wydarzeniach sprzed 45 lat, szczęśliwie schodząc wówczas z Annapurny i wracając do domów. Po blisko pół wieku wrócą oni więc na miejsce dawnych przeżyć.
Bombaj na mapie:
Pokhara na mapie:
Jelcz uczestniczący w wyjeździe (szerzej opisywany tutaj):
Już jutro, 24 lipca, na placu Kuszner Cargo Port w Gdańsku, odbędzie się konferencja prasowa połączona z załadunkiem Jelcza na transportową platformę. Następnie ciężarówka trafi na statek i rozpocznie swój rejs do Bombaju, by tam zostać odebranym przez swoją załogę. W międzyczasie trwa też przygotowywanie wszelkich formalności do drogowego przejazdu przez Indie i Nepal, na czele z karnetem ATA, przeznaczonym dla tras wystawowych. Wszystko odbywa się pod patronatem Ambasady RP w New Dehli.
Dla zainteresowanych dodam, że ciężarówki marki Jelcz aż czternastokrotnie służyły polskim himalaistom do transportu wyposażenia. Pierwszy taki wyjazd miał miejsce w 1971 roku, a ostatni odnotowano już w roku 1986. Najczęściej wykorzystywano przy tym model 315, o układzie osi 4×2, choć zdarzały się też wyjazdy z trzyosiowym modelem 316. Sposób organizacji był zwykle taki, że kilku uczestników wyprawy jechało Jelczem do Azji, osobiście prowadząc pojazd, a pozostałe kilkanaście osób dolatywało do nich samolotem. Oczywiście stanowiło to niemałe wyzwanie dla ciężarówek oraz ich załóg, co doskonale oddaje poniższy tekst z magazynu „Taternik” (wydanie 1/1983), a także współczesny wywiad z dawnym kierowcą.
Fragment artykułu z 1983 roku:
W r. 1978 KW Warszawa zorganizował swą pierwszą wyprawę w Himalaje – na piąty szczyt świata, Makalu (8481 m.). W planie było przeprowadzenie nowej drogi od przełęczy Makalu La (7410 m), ściśle granią północno-zachodnią […]
8-tonowy bagaż wyprawy przetransportowali Jedliński, Łapiński i Czerski samochodem ciężarowym PZA, Jelcz 316. Wyjechał on z Warszawy 5 lipca 1978 r. W dniu 17 sierpnia samochód został zatrzymany na cały tydzień na granicy pakistańsko-indyjskiej, z powodu nieformalności w „carnet de passage”. 6 sierpnia na przedmieściach Delhi nastąpiła poważna awaria: pękł wał korbowy w silniku. Po wielu zabiegach udało nam się sprowadzić nowy z kraju, zatrzymało nas to jednak w Delhi. 18 września – a więc z miesięcznym opóźnieniem – rozpoczął się przerzut bagażu samolotem z Biratnagaru do Tumlingtaru. […]
[…] W dniu 9 listopada ruszyła w dół karawana powrotna. Uczestnicy wrócili do kraju na przełomie listopada i grudnia, natomiast przejazd „Jelcza”, ze względu na wydarzenia w Iranie, przeciągnął się do połowy lutego 1979 r.
[…] Reasumując przyczyny niepowodzenia w Makalu należy widzieć w: 1) przestoju samochodu na granicy Indii i jego awarii w Delhi; 2) wielkiej powodzi w Indiach, która uniemożliwiła przerzut bagażu miejscową ciężarówką; 3) katastrofalnych opadach śniegu w początku października i w ich konsekwencji tragicznej śmierci A. Młynarczyka; 4) we wcześniejszym o ok. 10 dni nadejściu wiatrów przedzimowych.
Współczesny wywiad z dawnym kierowcą: