Zdjęcie z roku 1979:
Zdjęcie z roku 2025:
Na dwóch powyższych fotografiach możemy zobaczyć dokładnie ten sam most, położony pod miejscowością Ramdi w południowo-zachodnim Nepalu. Pierwsze zdjęcie wykonał Roman Hryciów, polski himalaista i uczestnik wyprawy na Annapurnę Południową w 1979 roku. Za to druga fotografia została zrobiona całkowicie współcześnie, przy okazji powrotnego przejazdu Jelczem 325 z Nepalu do Polski.
Wspomniany powrót jest zwieńczeniem akcji „Śladami Uczestników 2024”, w ramach której replika dawnej ciężarówki polskich himalaistów dotarła pod ośmiotysięczny szczyt Annapurna, położony w Nepalu. Pojazd został w tym celu wysłany statkiem z Gdyni do Bombaju w zachodnich Indiach, by stamtąd ruszyć na północ, w Himalaje, jadąc głównie po indyjskich drogach. Na miejscu uczestnicy wyprawy uczcili pamięć trzech polskich wspinaczy, którzy zginęli w trakcie wejścia na Annapurnę Południową w 1979 roku. Teraz ciężarówka rozpoczęła natomiast przejazd w stronę domu, tym razem mający prowadzić całkowicie po drogach.

W momencie pisania tego tekstu pojazd wyjechał już z Nepalu. Jako ciekawostkę dodam, że pokonanie 310 kilometrów do indyjskiej granicy, a także przejście samej odprawy, zajęło uczestnikom wyprawy około 19 godzin. Wymownie świadczy to o nepalskich warunkach drogowych. Kolejnym przystankiem na trasie ma być New Delhi, czyli stolica Indii, gdzie uczestnicy wyjazdu uzupełnią niezbędną dokumentację. Ta ostatnia ma pozwolić im na pokonanie dalszej trasy na kołach, z Indii przejeżdżając do Pakistanu, a stamtąd kierujący się w stronę Iranu oraz Turcji. Według obecnej wiedzy uczestników wyprawy, przynajmniej jedno z indyjsko-pakistańskich przejść granicznych jest obecnie otwarte dla ciężarówek, pomimo konfliktu toczącego się między tymi krajami, więc cały plan wydaje się możliwy do zrealizowania.
Sam Jelcz – rocznik 1980 o wojskowej przeszłości, dysponujący w pełni oryginalnym układem napędowym – nadspodziewanie dzielnie radzi sobie z warunkami subkontynentu indyjskiego. A trzeba podkreślić, że ma przy tym do czynienia nie tylko z kiepskimi warunkami drogowymi, ale też z temperaturami oscylującymi wokół 40-50 stopni Celsjusza, gęstym ruchem i stromymi podjazdami. Osoby chcące bliżej przyjrzeć tym zmaganiom, zapraszam przede wszystkim na Instagrama @sladamiuczestnikow. Polecam też kanał na YouTube Śladami Uczestników, na którym dostępne są wszystkie filmy z przejazdu do Nepalu, a także wspinaczkowa część wyprawy.
O co w tym wszystkich chodzi? Prezentowany Jelcz to replika dawnych ciężarówek polskich himalaistów, jakie w latach 70-tych oraz 80-tych wykorzystywano do transportu wspinaczkowego wyposażenia. Łącznie było to aż czternaście tras, przy okazji których ciężarówki dostarczały himalaistom niezbędne wyposażenie. Pierwszy taki wyjazd miał miejsce w 1971 roku, a ostatni odnotowano w roku 1986. Najczęściej wykorzystywano przy tym model 315, o układzie osi 4×2, choć zdarzały się też wyjazdy z trzyosiowym modelem 316. Sposób organizacji był zwykle taki, że kilku uczestników wyprawy jechało Jelczem do Azji, osobiście prowadząc pojazd, a pozostałe kilkanaście osób dolatywało do nich samolotem. Oczywiście stanowiło to duże wyzwanie dla ciężarówek oraz ich załóg, co doskonale oddaje poniższy tekst z magazynu „Taternik” (wydanie 1/1983), a także współczesny wywiad z dawnym kierowcą.
Fragment artykułu z 1983 roku:
W r. 1978 KW Warszawa zorganizował swą pierwszą wyprawę w Himalaje – na piąty szczyt świata, Makalu (8481 m.). W planie było przeprowadzenie nowej drogi od przełęczy Makalu La (7410 m), ściśle granią północno-zachodnią […]
8-tonowy bagaż wyprawy przetransportowali Jedliński, Łapiński i Czerski samochodem ciężarowym PZA, Jelcz 316. Wyjechał on z Warszawy 5 lipca 1978 r. W dniu 17 sierpnia samochód został zatrzymany na cały tydzień na granicy pakistańsko-indyjskiej, z powodu nieformalności w „carnet de passage”. 6 sierpnia na przedmieściach Delhi nastąpiła poważna awaria: pękł wał korbowy w silniku. Po wielu zabiegach udało nam się sprowadzić nowy z kraju, zatrzymało nas to jednak w Delhi. 18 września – a więc z miesięcznym opóźnieniem – rozpoczął się przerzut bagażu samolotem z Biratnagaru do Tumlingtaru. […]
[…] W dniu 9 listopada ruszyła w dół karawana powrotna. Uczestnicy wrócili do kraju na przełomie listopada i grudnia, natomiast przejazd „Jelcza”, ze względu na wydarzenia w Iranie, przeciągnął się do połowy lutego 1979 r.
[…] Reasumując przyczyny niepowodzenia w Makalu należy widzieć w: 1) przestoju samochodu na granicy Indii i jego awarii w Delhi; 2) wielkiej powodzi w Indiach, która uniemożliwiła przerzut bagażu miejscową ciężarówką; 3) katastrofalnych opadach śniegu w początku października i w ich konsekwencji tragicznej śmierci A. Młynarczyka; 4) we wcześniejszym o ok. 10 dni nadejściu wiatrów przedzimowych.
Współczesny wywiad z dawnym kierowcą: