Jelcz 325 dojechał tylko do Iranu – trasę do Nepalu przerwały lokalne konflikty i przepisy

Fot. facebook.com/sladamiuczestnikow

Powyżej: Jelcz w Iranie, przy ciężarówce chińskiej marki Foton

Gdy Jelcz 325 ruszał w trasę z Polski do Nepalu, większość osób zapewne obawiało się o wytrzymałość układu napędowego na trudnych, górskich odcinkach. Jak się jednak okazało, ciężarówki nie zatrzymała żadna awaria, lecz lokalne konflikty oraz restrykcyjne przepisy.

Uczestnicy wyprawy „Śladami Uczestników”, relacjonowanej już między innymi tutaj oraz tutaj, właśnie ogłosili przymusowy powrót za zachód, co najmniej do Turcji, a może nawet do Polski. Ciężarówka musi zawrócić w Iranie, po tym jak dalszy przejazd drogami okazał się skrajnie niebezpieczny, transportu morskiego nie udało się zorganizować, a dalszy postój w Iranie był niemożliwy.

Zacząć należy od sytuacji w Afganistanie, gdzie władzę przejęli Talibowie, lokalnie dochodzi do walk, a tysiące uchodźców próbuje uciec z kraju. W efekcie prowincje wschodniego Iranu oraz zachodniego Pakistanu też przestały być bezpieczne. Irańska policja nie może zapewnić pełnego bezpieczeństwa, a polski konsulat przyznał, że ewentualna pomóc dla uczestników wyprawy mogłaby być na tych terenach po prostu niemożliwa.

Temperatura panująca w kabinie Jelcza, w trasie przez Iran:

W międzyczasie pojawił się też dodatkowy problem, w postaci konfliktu pakistańsko-indyjskiego, o region zwany Kaszmirem. Konflikt ten trwa już od 1947 roku, choć w ostatnich dniach sytuacja uległa znacznemu zaostrzeniu. Gdy więc jeszcze z Iranu próbowano zorganizować zezwolenia na wjazd z Pakistanu do Indii, indyjscy urzędnicy okazali się wyjątkowo niechętni do rozmów. Nie pomogły żadne interwencje konsularne i po prostu nie było pewności, czy ciężarówka nie utknie w Pakistanie.

Rozwiązaniem tej sytuacji mógł być transport morski, z południowego Iranu do Indii lub przynajmniej do wschodniego Pakistanu. Tutaj jednak pojawił się kolejny problem – na szybko nie udało się zorganizować żadnego miejsca na statku, a uczestnicy wyprawy nie mogli dalej czekać. Ważność ich irańskiej wizy zaczęła bowiem dobiegać końca. Okazało się też, że Polacy nie mogą zostawić swojego Jelcza w Iranie, wylecieć z kraju samolotem i powrócić do niego w późniejszym terminie, gdy dalszy przejazd lub rejs statkiem stanie się możliwy. W Iranie panuje bowiem zasada, że jeśli wjedziesz do kraju ciężarówką, to musisz następnie tą ciężarówką wyjechać, bez możliwości korzystania z innej formy transportu.

Swoją drogą, o przepisach tych było już kiedyś głośno w Europie. Miało to miejsce jeszcze w latach 70-tych i 80-tych, gdy europejscy kierowcy masowo kursowali ciężarówkami na Bliski Wschód (historia opisywana tutaj). Brak możliwości opuszczenia kraju innym pojazdem był wówczas bardzo poważnym problemem, a wręcz realnym zagrożeniem dla kierowców. Jeśli bowiem ciężarówka uległa awarii lub wypadkowi, sprowadzenie kierowcy z powrotem do ojczyzny wzrastało do rangi formalnego wyzwania.

Widok na pustynne krajobrazy:

Wracając natomiast do roku 2021 i wyprawy Jelczem, wszystkie sytuacje wymienione powyżej skłoniły uczestników wyprawy do przerwania wyprawy i zawrócenia na zachód. Informacja na ten temat właśnie pojawiła się w dzienniku wyprawy (dostępnym tutaj), wraz z następującym wyjaśnieniem:

Wracamy do kraju. Zbieg wielu okoliczności: czas, miejsce, ważność wizy, odległe terminy najbliższego statku na wschód powodują, że musimy zawrócić w kierunku Turcji. Niestety po wielu próbach rozmów irańska administracja nie pozwala na pozostawienie pojazdu w Iranie. Kto bowiem wjechał Jelonkiem, to Jelonkiem musi wyjechać – irańskie władze pozostają pod tym względem nieugięci. Droga powietrzna także stała się więc dla nas problemem. Przed nami 800 km w skwarze po dziurawych wyboistych drogach na zachód. Tam spotkamy się jeszcze u naszego tureckiego partnera, który sprawdza także możliwość pozostawienia pojazdu w porcie w Stambule – być może Turcja będzie bardziej przychylna, aby wysłać Jelonka statkiem na wschód. […]