Gdy w 2019 roku Stany Zjednoczone wprowadzały cyfrowe tachografy, robiąc to jako jeden z ostatnich krajów wysoko rozwiniętych, zdecydowano się na nietypowy wyjątek. Otóż ze stosowania tachografów zwolniono wszystkich kierowców przewożących żywe zwierzęta, robiąc to w sposób powszechny, bezwarunkowy i obowiązujący aż do odwołania. Zamiast tego w transporcie „żywca” zalecano dalsze korzystanie z papierowych książek czasu pracy, dających znacznie większą elastyczność i pozwalających ukryć wykroczenia mieszczące się w granicach rozsądku. W ten sposób władze wyraźnie zasugerowały, że w przypadku ładunków żywych zwierząt, których dobrostan ma newralgiczne znaczenie, wyliczanie odpoczynków co do minuty nie ma żadnego sensu.
Jak wiadomo, w Europie takiego wyjątku nie ma. Trudno też sobie wyobrazić, by unijne władze zgodziły się na tak duże ustępstwo. To z kolei skutkuje takimi sytuacjami, jak ta opisana dzisiaj przez WITD Radom. Mowa tam o kierowcy zestawu do przewozu „żywca”, który 6 czerwca został zatrzymany do kontroli na trasie S7. Funkcjonariusze sprawdzili zapisy jego pracy z aż ośmiu minionych tygodni, zgodnie z nowymi, tegorocznymi procedurami. W ten sposób doliczyli się łącznie 32 naruszeń zarejestrowanych w tachografie. Potencjalna kara miała być przy tym tak duża, że kierowca postanowił jej wręcz nie przyjmować, decydując się w zamian za to na sprawę w sądzie.
Na tym cała historia się nie skończyła, gdyż zaledwie dzień później, 7 czerwca, dokładnie ten sam kierowca został zatrzymany na trasie S8. Tym razem kontrola mogła objąć tylko jeden dzień pracy, dokładnie ten, który upłynął od poprzedniego sprawdzenia. Specyfikacja transportu żywych zwierząt zrobiła jednak swoje i nawet tak krótki okres wystarczył do stwierdzenia trzech nieprawidłowości. Było to 54-minutowe przekroczenie czasu jazdy bez przerwy, 27-minutowe przekroczenie czasu jazdy bez odpoczynku, a także 54-minutowe skrócenie odpoczynku dobowego. W tym przypadku kierujący przyjął karę, gdyż określono ją na zaledwie 250 złotych.
Oryginalna treść komunikatu WITD Radom:
W sobotę (7 czerwca), na ekspresowej „ósemce” pod Wyszkowem, inspektorzy ITD zatrzymali do standardowej kontroli ciągnik siodłowy z naczepą przystosowaną do przewozu żywych zwierząt. Zestaw należy do polskiej firmy. Kierowcą był obywatel Polski. W momencie interwencji realizował krajowy przewóz drogowy. Wracał pustym zestawem po rozładunku zwierząt.
Analiza pobranych danych z pamięci tachografu inteligentnego oraz z karty kierowcy wykazała naruszenia. Kierowca przekroczył maksymalny czas prowadzenia pojazdu bez wymaganej przerwy o 54 min., skrócił dzienny czas odpoczynku o 54 min. oraz przekroczył dzienny czas prowadzenia pojazdu o 27 min. Mężczyzna został ukarany mandatami na kwotę 250 zł. Funkcjonariusze zakazali mu dalszej jazdy do momentu odebrania prawidłowego odpoczynku dziennego. Zestaw przejął z miejsca kontroli inny kierowca. Wobec przedsiębiorcy będzie wszczęte postępowanie administracyjne z ustawy o transporcie drogowym. Grozi mu kara pieniężna.
W trakcie czynności kontrolnych okazało się, że kierujący tym samym zestawem był zatrzymany do kontroli dosłownie dzień wcześniej (6 czerwca). Interwencję podjął na ekspresowej „siódemce” pod Grójcem inny patrol mazowieckiej ITD. Wtedy kontrola objęła 57 dni pracy i wykazała 32 naruszenia norm czasu pracy kierowcy. Największe nieprawidłowości dotyczyły przekroczenia dziennego czasu prowadzenia pojazdu o 7 godz. i 5 min., przekroczenia maksymalnego czasu prowadzenia pojazdu bez przerwy o 5 godz. i 27 min. oraz skrócenia wymaganego skróconego odpoczynku dziennego o 6 godz. i 12 min. W przypadku tej kontroli kierowca odmówił przyjęcia mandatów karnych. Inspektorzy skierują wniosek o ukaranie kierowcy do właściwego miejscowo sądu rejonowego. Z kontroli drogowej sporządzili protokół. Teraz na jego podstawie będzie prowadzone postępowanie administracyjne z ustawy o transporcie drogowym. Przedsiębiorcy i osobie zarządzającej transportem w przedsiębiorstwie grożą wysokie kary pieniężne.