Isuzu D-Max 1.9 Ddi LSX Prime – test 40ton.net – oszczędny charakter kosztem uniwersalności

isuzu_d-max_19_2017_test_opinie_6Tej zmiany trudno nie określić kontrowersyjną – Isuzu D-Max, czyli japoński pickup ceniony za bardzo wytrzymałą konstrukcję, jest od niedawna wyposażany w najmniejszy silnik na rynku. Mowa tutaj o jednostce zaledwie 1,9-litrowej, noszącej oznaczenie 1.9 Ddi i oferującej 163 KM oraz 360 Nm. Rodzi się więc zasadnicze pytanie – czy pickup z takimi motorem może sprawdzić się w praktyce?

Zmienione detale

Przy pierwszym kontakcie z nowym Isuzu D-Max poczułem się jak przy starym znajomym. Poza silnikiem oraz skrzynią biegów zmiany są tutaj bowiem kosmetyczne. Na co można zwrócić uwagę, to nowe reflektory ze zintegrowanymi światłami dziennymi, uruchamianie pojazdu przyciskiem, asystent zjeżdżania ze wzniesień, czy też delikatne poprawione wnętrze. Podłokietniki na drzwiach oraz między fotelami mając teraz więc miękkie obicia, czyniąc miejsce kierowcy znacznie wygodniejszym, a wspomniane reflektory świecą w nocy bardzo efektywnie.

Istotną nowością jest też nowe centrum multimedialne marki Kenwood, zajmujące centralne miejsce na desce rozdzielczej. Oferuje ono wspaniałą jakość dźwięku, łączy się z kamerą cofania, a także wyposażono je w prostą w obsłudze nawigację od firmy Garmin. Muszę tutaj jednak przyznać, że miewałem z tym Kenwoodem także pewne problemy. Kilkukrotnie doszło bowiem do sytuacji, w której całe urządzenie wyłączyło się i włączyło na nowo, zupełnie bez powodu. Pozostaje mieć więc nadzieję, że była to przypadłość tylko mojego egzemplarza.

isuzu_d-max_19_2017_test_opinie_2 isuzu_d-max_19_2017_test_opinie_3Dobrze znane zalety

W kwestii zawieszenia, zagospodarowania wnętrza, zdolności ładunkowych, czy też przestronności kabiny, zmodernizowany D-Max oferuje to samo, co poprzednik. Mamy tutaj więc na przykład bardzo udany układ jezdny – dający sporo komfortu na dziurawych drogach, przy zachowaniu poczucia pełnej kontroli nad pojazdem. Do tego dochodzi też przyjemnie sztywny układ kierowniczy, bardzo dobre lusterka oraz dostatek schowków. W kwestiach użytkowych uwagę zwraca możliwość holowania 3,5-tonowej przyczepy, dopuszczalne 300-kilogramowe obciążenie tylnej klapy oraz bardzo duża ładowność, w testowym aucie wynosząca 1085 kilogramów. Istotna jest też przestronność na tylnej kanapie, gdzie nie brakuje miejsca na nogi, oparcie ma odpowiednie pochylenie, a siedzisko nie jest ani za nisko, ani za wysoko.

Wraz z zaletami D-Max odziedziczył też pewne wady. Wśród tych najważniejszych wymieniłbym bardzo duży promień skrętu oraz brak wzdłużnej regulacji kierownicy, ustawionej niestety z myślą o niskich osobach. W porównaniu z konkurencją, trudno też nie zauważyć braku jakiegoś sprytnego systemu mocowania ładunku, z regulowanymi zaczepami.

isuzu_d-max_19_2017_test_opinie_5 isuzu_d-max_19_2017_test_opinie_8

No i ten silnik…

No dobrze, a co z tym silnikiem? Jak wiadomo, 1,9-litrowa jednostka została przygotowana ze względów ekologicznych, dopasowując pickupa Isuzu do najnowszych trendów. A skoro o już trendach i ekologii mowa, każdy spodziewałby się jednostki bardzo wysilonej i skomplikowanej, która pomimo małej pojemności zaoferuje świetną dynamikę. No to tutaj mamy coś zupełnie innego…

Silnika 1.9 Ddi nie można określić wysilonym, jako że jego osiągi bezsprzecznie nie imponują. 163 KM dostępne od 3,6 tys. obrotów, a także maksymalny moment obrotowy 360 Nm, to wartości, które w 2017 roku nie robią najmniejszego wrażenia. I to też czuć, jako że nowym Isuzu D-Max naprawdę trudno pojechać szybko. Problemem jest elastyczność – poniżej 1,5 tys. obrotów silnik wyraźnie się męczy, natomiast powyżej 3 tys. obrotów chęć do przyśpieszania bardzo szybko znika. Bywa, że zmiana biegu jest tutaj konieczna z uwagi na przyhamowanie przed zakrętem, natomiast wyprzedzanie wymaga dobrego planowania. Choć jest też pewna zaleta – w porównaniu z 2,5-litrowym diesel z poprzedniego D-Maxa, silnik 1.9 Ddi jest bardzo cichy, nawet przy prędkości 140 km/h nie dając się we znaki.

isuzu_d-max_19_2017_test_opinie_10 isuzu_d-max_19_2017_test_opinie_7

Skrzynia pozwala nadrobić

Co kwestię dynamiki mocno ratuje, to zestopniowanie manualnej skrzyni biegów, która swoją drogą też jest nową konstrukcją. Przekładnia ta ma sześć biegów i przypominała mi skrzynie stosowane w 7-tonowych ciężarówkach. „Jedynka” jest więc bardzo krótka, producent otwarcie dopuszcza ruszanie z „dwójki”, a na „trójce” rozpędzimy się nawet z powolnego toczenia. W połączeniu z ręcznie dołączanym przednim napędem oraz reduktorem, w terenie daje to już naprawdę spore możliwości. Inaczej zaś sprawa wygląda z trzema najwyższymi biegami – tutaj między przełożeniami jest już spora różnica, sprzyjającą utrzymywaniu wyższych prędkości. Inna sprawa, że precyzja pracy drążka też przypomina raczej ciężarówki, niż auta osobowe. Dlatego też bardziej wygodni klienci powinni zdecydować się na opcjonalny „automat”.

A na koniec czas na podsumowanie zużycia paliwa. Tutaj Isuzu D-Max robi bardzo, bardzo dobre wrażenie, pozwalając przymknąć oko na kwestię elastyczności. Jeśli bowiem będziemy jechali tym samochodem po drogach krajowych, bez żadnych szaleństw, możemy przygotować się na wynik minimalnie powyżej 6 litrów na 100 kilometrów. W mieście bez problemu zmieścimy się w 8-9 litrów, a i na autostradzie, przy 140 km/h, 9 litrów będzie wystarczające.

Ceny? Auto w testowanej wersji LSX Prime, ze skórzanymi i podgrzewanymi fotelami, z nawigacją, z podwójną kabiną oraz z automatyczną klimatyzacją, to wydatek około 146 tys. złotych netto. Biorąc pod uwagę wyposażenie, naprawdę nie jest to zły wynik. Jeśli zaś mamy mniejsze wymagania, to podstawową wersję z podwójną kabiną kupimy już za 95 tys. złotych netto.

Podsumowanie

Po tygodniu użytkowania Isuzu, przejeżdżając za jego kierownicą ponad półtora tysiąca kilometrów, muszę przyznać jedno – zmodernizowany pickup z Japonii stracił na uniwersalności. Nowy silnik ma bowiem wyraźnie mniejszy potencjał pod względem holowania przyczep lub też szybszej jazdy na trasie. Jeśli jednak opisywany samochód miałby kręcić się po lokalnych, wiejskich drogach, czy też odwiedzać miejskie budowy z jakimś umiarkowanym obciążeniem, silnik 1.9 Ddi staje się naprawdę ciekawą ofertą. Faktem bowiem jest, że wyposażony w niego D-Max łączy sporą część zalet poprzednika z wyjątkowo niskim spalaniem i zwiększonym komfortem.

Dodatkowe zdjęcia:

isuzu_d-max_19_2017_test_opinie_4 isuzu_d-max_19_2017_test_opinie_9 isuzu_d-max_19_2017_test_opinie_11 isuzu_d-max_19_2017_test_opinie_12 isuzu_d-max_19_2017_test_opinie_1