Ile naprawdę waży nowy samochód dostawczy i dlaczego dokumenty swoje, a rzeczywistość swoje?

mandaty_za_przeladowanie_austria

Austriacki taryfikator przewiduje 210 euro mandatu za 281 kg przeładowania.

Niezależnie od tego, czy przeładujemy samochodów dostawczy o 5 ton, czy o 500 kilogramów, możemy oczekiwać mandatu w wysokości maksymalnie 500 złotych. Rzecz to oczywiście bardzo niesprawiedliwa, i to zarówno względem posiadaczy większych pojazdów, płacących nieporównywalnie wyższe kary administracyjne, jak i względem osób przyłapywanych na przeładowaniu naprawdę niewielkim, zaledwie kilkusetkilogramowym. I co więcej, choć na co dzień praktycznie się o tym nie mówi, to ta druga grupa przewoźników znajduje się na pozycji szczególnie pokrzywdzonej. Dlaczego? Spróbujcie kupić w Polsce nowy samochód dostawczy, a bardzo szybko zrozumiecie na czym polega problem.

Wyobraźmy sobie taką sytuację – chcecie kupić nowy samochód dostawczy, wiecie jak ciężkie będzie przewoził on ładunki i dlatego szukacie pojazdu, który zagwarantuje Wam odpowiednie parametry. Co więcej, macie przy tym już jakieś preferencje dotyczące marki i modelu, więc idziecie do salonu, prosicie o foldery, wypytujecie o ładowności i masy własne, aby w końcu podjąć decyzję. Tabelki obiecują Wam przykładowo 1500 kilogramów maksymalnej ładowności w zupełnie podstawowej wersji, ale Wy chcecie mieć jeszcze klimatyzację i radio, więc zdajecie sobie sprawę, że kilkadziesiąt kilogramów będzie trzeba od tego odjąć. A kiedy po kilku tygodniach czekania idziecie odebrać ten samochód z salonu, to spotykacie się jedną z trzech możliwości:

  1. Ładowność zapisana w dowodzie rejestracyjnym okazuje się znacznie niższa niż ta obiecywana przez foldery, nawet po uwzględnieniu dodatkowego wyposażenia. Zamiast 1500 kilogramów dowód przewiduje na przykład 1300 kilogramów, zaś wybrane przez Was dodatki tego nie uzasadniają.
  2. Ładowność zapisana w dowodzie rejestracyjnym mniej więcej pokrywa się z obietnicami, lecz po wjechaniu samochodem na wagę, z kierowcą i zatankowanym zbiornikiem, okazuje się, że masa własna została w dokumentach zaniżona. I po raz kolejny zamiast tych 1500, mamy na przykład 1300 kilogramów.
  3. Ładowność zapisana w dowodzie rejestracyjnym okazuje się wyraźnie niższa niż ta obiecywana przy zakupie, a jednocześnie i tak jest zawyżona, co zostaje zdemaskowane przy ważeniu (bo przykładowo nie uwzględnia zupełnie masy paliwa).

I wiecie co jest najgorsze? Kupując nowy samochód naprawdę łatwo trafić na któryś z tych scenariuszy. Potwierdzi Wam to niejeden polski przedsiębiorca, potwierdzą to firmy sprzedające auta dostawcze i potwierdzą przedsiębiorstwa auta dostawcze zabudowujące. Potwierdzi to także Czytelnik Tomasz, który kilka tygodni temu zgłosił się do mnie z tym problemem, dokładnie opisując swoje próby kupienia nowego Renault z jednolitym nadwoziem, a także przybliżając doświadczenia z samochodami innych producentów, takich jak Ford, Citroen oraz Fiat.

W 2014 roku Tomasz chciał kupić nowe Renault Master Furgon, z uwagi na bardzo pozytywne doświadczenia z dotychczasowymi produktami tej marki. Zdawał on sobie sprawę z trzech opisanych powyżej scenariuszy, swego czasu konfigurując sobie furgon z minimalną ilością dodatkowego wyposażenia i otrzymując samochód ważący w rzeczywistości 2300 kilogramów bez kierowcy. Tymczasem w tabelkach producenta taki sam pojazd, lecz bez wyposażenia dodatkowego, legitymował się minimalną masą własną 2000 kilogramów. I właśnie w związku z tym Tomasz próbował zasięgnąć informacji u polskiego przedstawiciela producenta, deklarując chęć zakupu pojazdu, ale żądając jednoznacznego określenia ile w rzeczywistości może ważyć pojazd z żądanym przez niego wyposażeniem. I co się okazało po wielodniowej wymianie pytań i odpowiedzi? Przedstawiciel producenta po prostu nie ma możliwości określić masy własnej pojazdu w konkretnej wersji wyposażeniowej, podobnie jak nie poda nam różnic w wadze poszczególnych jednostek napędowych. Bez problemu dowiemy się za to ile waży wersja inżynieryjna, pozbawiona między innymi ściany grodziowej oraz przesuwanych drzwi bocznych, niemożliwa do kupienia i tym samym kompletnie abstrakcyjna z punktu widzenia klienta. To zaś prowadzi nas do wniosku, że kupując auto dostawcze, które nie stoi już wyprodukowane na placu dealera, pod względem teoretycznej ładowności kupujemy po prostu kota w worku, i to nawet w przypadku pojazdów z jednolitym nadwoziem. A jeszcze gorzej jest w przypadku pojazdów typu podwozie z zabudową sytuacja jest jeszcze bardziej zagmatwana, ponieważ kompletny pojazd posiada dwie homologację – producenta podwozia i producenta zabudowy, zatem znalezienie winnego nieścisłości jest szczególnie trudne.

A co z ładownością praktyczną? Zacytuję tutaj samego Tomasza, którego wypowiedź najlepiej zakończy ten tekst: Właśnie zakupiłem nowiutkie Peugeoty Boxery L3H2, model 3500 kg w podstawowej konfiguracji z paroma typowymi dodatkami jak klima, radio, lusterka. Według dowodu ich ładowność wynosi 1525kg (130KM) i 1540kg (110KM). Po odebraniu ich pojechałem z nimi na stację, gdzie zatankowałem do pełna i na pobliska wagę najazdowa, gdzie zmierzyłem ile taki pusty gotowy do drogi pojazd waży. Wynik? 2300 kg (wraz ze mną kierowcą, ale bez jakiegokolwiek bagażu prywatnego), co daje jedynie 1200 kg legalnej ładowności! Proszę mi powiedzieć, czy jeśli na wadze okaże się, że taki pojazd waży 3800kg, czyli zabrał 1500kg ładunek zgodnie z homologacją i zapisem w dowodzie, to kierowca będzie winny?

A jakie są Wasze doświadczenia? Ile realnie ważą Wasze pojazdy?