Ile kosztuje ciężarówka na prąd – 380 tys. euro netto za podwozie pod kontenery BDF

Zdjęcia pochodzą z tego ogłoszenia sprzedaży.

Powszechnie wiadomo, że elektryczne ciężarówki mają ograniczony zasięg i bardzo wysokie ceny. Ile jednak konkretnie trzeba za taki samochód zapłacić? Jak się okazuje, może to być wydatek nawet czterokrotnie wyższy niż w przypadku porównywalnego wielkością diesla.

Wiodący producenci naturalnie nie podają swoich cen w sposób jawny. Na popularnym portalu ogłoszeniowym „Mobile.de” pojawił się jednak egzemplarz, którego możemy wziąć za przykład. Jest to MAN TGX z 2020 roku, poddany niefabrycznej konwersji na napęd elektryczny. Modyfikację tę wykonała niemiecka firma Framo, ciesząca się już w tym zakresie pewną renomą i w ubiegłym roku testowana nawet w Żabce oraz Poczcie Polskiej.

Bazowy MAN miał konfigurację TGX 26.470, z niską kabiną sypialną typu XL. Teraz jednak ciężarówka nazywa się Framo e260/400, mając na pokładzie silnik elektryczny o stałej mocy 400 kW. W przeliczeniu to 544 KM, natomiast maksymalna moc chwilowa, odnotowywana w momentach największego obciążenia, może wzrosnąć nawet do 642 KM. Maksymalna prędkość to przy tym 89 proc., a maksymalne pochylenie wzniesienia to 11 procent.

Pojazd zachował fabryczne 26 ton DMC oraz masę własną na względnie rozsądnym poziomie. Gotowy do pracy egzemplarz, z ramą do przewozu nadwozi BDF oraz 1,5-tonową windą załadunkową, ma ważyć 11,5 tony. Z tego spora część masy przypada zapewne na baterie, mające pojemność 289 kWh. W zależności od prądu, ich ładowanie potrwa od 7,5 do 2,2 godziny, a rzeczywisty zasięg powinien wahać się między 170 a 250 kilometrów. Będzie on oczywiście zależny od obciążenia, stylu jazdy kierowcy i topografii terenu.

Wracając natomiast do wstępu – ile za to wszystko trzeba zapłacić? Właściwie nieużywane Framo e260/400, mające ledwie 380 kilometrów przebiegu i określane pojazdem podemonstracyjnym, zostało wycenione na astronomiczną kwotę 380 tysięcy euro netto. W przeliczeniu na naszą walutę to ponad 1,7 miliona złotych!

Oczywiście faktem jest, że trzyosiowe podwozia pod BDF-y są nieco droższe od popularnych ciągników. Niemniej za 95 tys. euro netto, czyli kwotę dokładnie czterokrotnie niższą niż powyżej, bez większego problemu znajdziemy jakiegoś diesla w tego typu konfiguracji. Najbardziej budżetowe egzemplarze z roczników 2020-2021 rozpoczynają się wręcz poniżej tego poziomu, natomiast te najdroższe oscylują w granicach 120 tys. euro.

Ktoś od razu mógłby powiedzieć, że bez stosowanych dopłat taki samochód nigdy się nie opłaci. I faktycznie coś w tym jest, jako że Framo zapowiada w swoim ogłoszeniu nawet 100 tys. euro państwowego dofinansowania, a także zwolnienie z podatku drogowego oraz myta. Podkreślam jednak, że to zachęty oferowane w Niemczech, a w Polsce o aż tak poważnym wsparciu trzeba niestety zapomnieć.