Historia ciężarówek marki FTF, czyli europejskich siłaczy zbudowanych na amerykańskich podzespołach

ftf_kabina_motor_panelO przeniesieniu amerykańskich samochodów ciężarowych na europejski grunt marzy niejedna osoba. Ogromne kabiny sypialne, mocne silniki i maksymalnie uproszczona konstrukcja – dla wielu miłośników ciężkiej motoryzacji to nie tylko cechy charakterystyczne amerykańskich maszyn, lecz także po prostu przepis na sukces jeśli chodzi o zbudowanie ciężarówki idealnej. Problem jednak w tym, że poza małym wyjątkami amerykańskie ciężarówki nigdy nie zrobiły w Europie zbyt dużej kariery, chociażby z tego powodu, że są zbyt duże. No dobrze, a gdyby chociaż spróbować przenieść do Europy samą amerykańską technikę, w tradycyjnym tego określenia znaczeniu, łącząc ją z europejskim nadwoziem? Wbrew pozorom mogłoby to mieć sens, czego dowiódł swego czasu producent ciężarówek marki FTF.

Nie słyszeliście nigdy o FTF? Trudno się dziwić, wszak produkty tej firmy były naprawdę niszowe i spotkanie ich poza Beneluxem naprawdę graniczyło z cudem. Niemniej nie musicie się martwić – nie będzie to żadne nudny artykuł o marce, która tak naprawdę nikogo nie obchodzi, lecz fascynująca, właśnie europejsko-amerykańska historia, która zakończyła się wcale nie tak dawno temu. Żeby nie być gołosłownym, rozpocznę od razu od wydarzeń z 1955 roku. Wówczas to holenderska firma braci Floor, zajmująca się dotychczas budowaniem naczep, rozpoczęła świadczenie usług dla powszechnie znanego przedsiębiorstwa Mack. Jej zadanie było następujące – montować w Holandii amerykańskie ciężarówki, które następnie trafiałyby do lokalnych odbiorców, na terytorium Beneluxu. Mowa była o dwóch typoszeregach – klasycznej serii B, wyposażonej z silnik przed kabiną, a także mniejszej serii N, z silnikiem umieszczony już pod szoferką. Serię B możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej.

mack_seria_bPatrząc na zdjęcie trudno mieć wątpliwości – montowany przez braci Floor sprzęt był amerykański w każdym calu. Niemniej klientów na niego nie brakowało i już pod koniec lat 50-tych na mapie Holandii wyrosło kilka firm, które oparły swoją flotę właśnie na amerykańskich Mackach. Szczególnie ceniły je przedsiębiorstwa związane z branżą budowlaną, a wśród nich między innymi przewoźnicy wyspecjalizowani w transporcie cegieł. Mocnymi i wytrzymałymi „Amerykaninami” z powodzeniem wozili oni bardzo ciężkie ładunki, wykorzystując przy tym charakterystyczne zabudowy z czymś w rodzaju miniaturowej suwnicy. I tak do 1964 bracia Floor składali kolejne amerykańskie ciężarówki dla europejskich klientów, kiedy nagle współpraca z firmą Mack się skończyła. Powód był oczywiście nietypowy, jak przystało na tę historię – Mack wycofał się z Holandii i przeniósł do Francji. Wszystko dlatego, że Amerykanie przejęli francuską firmę Bernard, również zajmującą się produkcją ciężarówek, otrzymując tym samym do dyspozycji jej fabrykę. I tak Macki zaczęto montować w kraju bagietek, podczas gdy bracia Floor zostali na lodzie.

Krótko przed zakończeniem współpracy z firmą Mack, holenderskie przedsiębiorstwo zaczęło przygotowywać nową montownię ciężarówek, a kiedy było ona już gotowa, zabrakło produktu, który można by w niej wytwarzać. I właśnie wtedy powstała marka Floor Truck Fabriek, w skrócie FTF, gdyż bracia Floor stwierdzili co następuje – zamiast składać ciężarówki z części, które dostarczy Mack, możemy składać je przecież z części, które zorganizujemy we własnym zakresie. Jak postanowili, tak zrobili i już na targach RAI w 1966 roku można było oglądać pierwszy produkt marki FTF. Z zewnątrz wyglądał jak europejska ciężarówka, za sprawą kanciastej kabiny będącej konstrukcją własną braci Floor. Pod tą kabiną czekała jednak typowo amerykańska technika – napęd zapewniały niesamowicie mocne na tamte czasy silniki Detroit Diesel, o układzie V6 i V8, dwusuwowym cyklu działania oraz mocy odpowiednio 238 i 318 KM, osie wyprodukowała firma Timken-Rockwell i nawet zawieszenie oraz wały napędowe pochodziły z Ameryki, od firm Hendrickson oraz Spicer. Amerykańska była też skrzynia biegów, która co ciekawe zmieniała przełożenia w sposób automatyczny. Trudno się nie zgodzić, że w 1966 roku zastosowanie czegoś takiego w ciężarówce było naprawdę nietypowe, lecz FTF tak naprawdę nie miał szczególnie wyboru – automatyczny Allison był jedną dostępną w Europie przekładnią do ciężarówki zdolną poradzić sobie z maksymalnym momentem obrotowym silnika Detroit Diesel 8V-71N.

pierwsza_ciezarowka_ftf

Zainteresowania nowymi produktami Floor Truck Fabriek nie brakowało, co było związane właśnie z amerykańską techniką, od zawsze przemawiającą do Holendrów. Kiedy więc pierwsze ciężarówki z logo FTF zaczęły trafiać do klientów, do ich producenta zgłosiła się… firma Mack. Już w 1968 roku okazało się bowiem, że pomysł z całkowitym przeniesieniem się do Francji nie do końca wypalił i Amerykanie znowu zaczęli dystrybuować swoje ciężarówki za pośrednictwem firmy braci Floor. Ci przystali na propozycję i tak od 1968 roku ciężarówki FTF oraz Mack były sprzedawane w tym samym miejscu, często trafiając do tych samych klientów, a nawet ze sobą bezpośrednio konkurując. Warto przy okazji zaznaczyć, że w międzyczasie maszyny marki FTF były sukcesywnie rozwijane, otrzymując przede wszystkim nową kabinę. Nad potężnymi amerykańskimi silnikami zaczęto stawiać brytyjskie szoferki Motor Panel, znane z produktów marki ERF, a do tego sięgano po kolejne, coraz lepsze podzespoły z Ameryki. Dla przykładu – w 1972 holenderskie wojsko zamówiło 39 ciągników siodłowych wyposażonych w 12-cylindrowe potwory Detroit Diesel, generujące niebagatelną na tamte czasy moc 475 KM i połączone z półautomatycznymi przekładniami Allison. A trzeba zaznaczyć, że w tym czasie mało która europejska ciężarówka sięgała mocą 350 koniom! Jak brzmiało takie dwusuwowe V12, sprawdzicie poniżej:

Również w 1972 roku drogi braci Floor oraz firmy Mack znowu się rozeszły, tym razem już z oczywistego powodu. Ciągle wzmacniane FTF-y były już tak dobre, szczególnie z punktu widzenia firm zajmujących się transportem ponadnormatywnym, że sprzedawanie ich pod jednym dachem z maszynami firmy Mack było po prostu robieniem sobie niepotrzebnej konkurencji. Amerykanie znaleźli sobie więc w Holandii innego partnera, a tymczasem FTF przygotowywał kolejne nowości. No dobra, z tymi słowem „przygotowywał” to trochę przesadziłem, wszak FTF nowości te po prostu kupował. Produktem własnym były tak naprawdę tylko ramy, podczas gdy wszystko inne trafiało do Holandii już gotowe, w większości oczywiście z Ameryki. Już w pierwszej połowie lat 70-tych porozumiano się na przykład z firmą Fuller, która zaczęła dostarczać ręczne skrzynie biegów, podczas gdy do osi Rockwell dołączyły też produkty Eaton, a także pewna ilość austriackich osi marki Steyr. Do tego warto zaznaczyć, że o produkcji masowej nie było w przypadku FTF jakiejkolwiek mowy – w latach 70-tych zaczęto co prawda pewne standaryzowanie konfiguracji, w oparciu o dotychczasowe wymagania klientów, ale co z tego, skoro cała praca była wykonywana ręcznie. Do tego FTF nie miał wcale ambicji stać się producentem masowych ciężarówek do uniwersalnego użytku, skoro większość jego klientów zajmowała się transportem ponadgabarytowym lub budowlanym i potrzebowała właśnie maszyn „szytych na miarę”.

ftf_transport_ponadgabarytowy

W latach 80-tych formuła ta nadal się sprawdzała i klientów tylko przybywało, zwłaszcza, że w nowe dziesięciolecie FTF wszedł z odświeżoną ofertą. Brytyjski Motor Panel dostarczył nową kabinę, znaną także z ciężarówek marki Foden i będącą konstrukcją naprawdę nowoczesną, natomiast Detroit Diesel zaoferował mocniejsze silniki V6 i V8, które doprowadziły do wyeliminowania z cenników jednostki V12. Oczywiście nadal były to jednostki dwusuwowe, z legendarnej serii 92, którą pod względem wytrzymałości można było porównać z czołgiem. Z czasem jednak i tę serię 92 wyeliminowano z cenników, stawiając na wielką nowość od Detroit Diesel, mianowicie czterosuwowy silnik serii 60 wyposażony w, uwaga uwaga, całkowicie elektroniczne sterowanie. Kiedy pod koniec lat 80-tych coś takiego trafiło pod maskę ciężarówek FTF, był to jeden z najnowocześniejszych motorów dostępnych na całym naszym kontynencie. Naprawdę trudno uwierzyć więc w fakt, że krótko później ciężarówki FTF przestały być wytwarzane…

W lata 90-te europejski rynek samochodów ciężarowych wszedł w zupełnie nowym kształcie. Kończyła się wówczas wielka fala przejęć, upadłości i międzynarodowych ekspansji, na bazie której zrodziła się „wielka siódemka” – grupa potężnych producentów o ogromnych budżetach, w założeniu mających oferować klientowi wszystkie popularnie spotykane typy pojazdów. Wśród tych ostatnich nie brakowało także konstrukcji do ciężkiego transportu, a do tego europejskie silniki w końcu dogoniły pod względem mocy konstrukcje amerykańskie, co postawiło przed dotychczasowymi odbiorcami pojazdów FTF bardzo proste pytanie – po co czekać długie miesiące na ręcznie montowany zlepek amerykańskich części, skoro u pobliskiego dealera można kupić MAN-a F90, czy też Mercedesa SK? Co więcej, sam FTF też zaczął mieć pewne problemy konstrukcyjne, dotyczące homologowania ciężarówek. Krocząca ku zjednoczeniu Europa wymagała co rusz nowych badań, oczywiście kosztujących naprawdę mnóstwo pieniędzy i tym samym rzucających przysłowiowe kłody pod nogi przy każdej próbie rozwijania oferty.

ftf_lata_90

Szybko stało się jasne, że amerykańskie ciężarówki z Holandii nie doczekają końca lat 90-tych. Ostatni egzemplarz wyjechał na drogi dokładnie w roku 1995 i jak na ironię był to najzwyklejszy ciągnik siodłowy 4×2, do którego podpięto 13,6-metrową plandekę. Tym samym firma braci Floor z producenta ciężarówek oraz naczep pozostała producentem już tylko tych ostatnich.

Nietypowy dźwięk dwusuwowego silnika V8, w zestawieniu z automatyczną przekładnią z lat 70-tych, można usłyszeć też na poniższym filmie. Tymczasem liczne zdjęcia FTF-ów czekają TUTAJ.