Grupa kierowców z Macedonii sięgnęła po nóż, w odpowiedzi na prośbę o ściszenie muzyki na parkingu

O agresji towarzyszącej prośbom o ściszenie muzyki pisałem całkiem niedawno, w artykule o zmiażdżeniu żeber przy pomocy metalowej rurki (TUTAJ). Teraz natomiast o muzycznych problemach opowie nam Czytelnik Marcin, które napisał w sobotę poniższy tekst, opisujące zachowanie „kierowców” z pewnej dużej, macedońskiej firmy. Jest to naturalnie opis autentycznych wydarzeń.

grozenie_noszem_sciszenie_muzykiStoję sobie na granicy w środku europejskiej cywilizacji, czyli w Saint Louis na granicy francusko-szwajcarskiej. Jako że parking prawie pełny, to stanąłem „na tyłach”, za czterema macedońskimi naczepami. Zacząłem przygotowywać weekendowe gotowanie, a tu Macedończycy włączyli na full swoją muzykę. Nie słysząc własnych myśli i mając w perspektywie stanie tu do poniedziałku, poszedłem do nich poprosić żeby przyciszyli. Skończyło się na wyzwiskach i zagrożeniu mi nożem. Cóż, zrejterowałem. Po chwili ten z nożem przyszedł pod moją ciężarówkę i „zaprosił mnie do opuszczenia parkingu”. Zadzwoniłem pod 112, odebrała babka, z którą dało się porozumieć po angielsku, po wyjaśnieniu sytuacji połączyła mnie z radiowozem, również anglojęzycznym, i im również wytłumaczyłem na czym polega problem. Obiecali przyjechać.

Po około dziesięciu minutach zobaczyłem co prawda radiowóz na parkingu, ale policjanci jechali tak, żeby mnie nie znaleźć. A stałem na środku i machałem rękami, że to ja ich wzywałem. Objechali część parkingu i sobie pojechali. Zadzwoniłem drugi raz, odebrała ta sama pani, już przecież prawie jak znajoma, i mówię, że policja mnie nie znalazła, i że proszę o ponowny przyjazd. A ta zaczęła mnie besztać, że blokuje linie alarmową. No to mówię jej, że grozili mi nożem i że boję się o auto oraz o siebie. I to by było na tyle, bo pani rozłączyła się, a żadni policjanci nie przyjechali. Tak się zastanawiam, czy przyjechaliby jakbym miał ten nóż między żebrami? A Macedończycy piją wciąż.

Na szczęście nie była to historia z tragicznym zakończeniem. Przed północą Macedończycy udali się kompletnie pijani poszli na miasto, po czym w niedzielę od rana pili dalej, na szczęście już bez muzyki.