Girteka opublikowała raport z rejestrów karnych, według którego praktycznie nie łamie przepisów

W Skandynawii wywiązała się kolejna afera związana z firmą Girteka Logistics. Co jednak ciekawe, tym razem powszechne oburzenie budzi fakt, że… litewskiemu nie da się niczego zarzucić.

Afera wywiązała się po tym, jak Girteka zamówiła raport na swój temat u uznanej, norweskiej kancelarii prawnej Hjort. Raport miał zawierać informacje o wszystkich naruszeniach przepisów, jakich Girteka dopuściła się na terenie Norwegii od 2015 roku. Korzystano przy tym z danych uzyskanych od policji oraz inspekcji pracy. Sprawdzano wszelkiego rodzaju rejestry karne oraz informacje o grzywnach. A na koniec raport przekazano norweskim mediom, wzbudzając tym ogromne poruszenie.

Dlaczego Girteka tak chętnie pochwalił się informacjami o swoich przewinieniach? Powód jest tak samo prosty, jak i zaskakujący – okazuje się, że od 2015 roku odnotowano jedną i tylko jedną sprawę. Było to zdarzenie z lata 2017 roku, gdy ciężarówka należąca do Girteki została skontrolowana w gminie Troms. Okazało się, że pojazd wykonywał czwartą trasę kabotażową pod rząd, łamiąc tym samym międzynarodowe przepisy. Dlatego też firma otrzymała 20 tys. koron norweskich kary, możliwe do przeliczenia na około 10 tys. złotych.

Co więcej, według raportu, firmowi kierowcy aż siedemnastokrotnie byli sprawdzani przez funkcjonariuszy norweskiej inspekcji pracy. Sprawdzano między innymi, czy nie naruszają oni zasad norweskiej płacy minimalnej, obowiązującej w przypadku kabotażu. Efekt kontroli zawsze były zaś takie same – warunkom zatrudnienia oraz umowom o pracę nie dało się niczego zarzucić.

Wyjaśniając opublikowanie raportu, Girteka nie szczędzi komentarzy. Można w nich między innymi przeczytać, że 2015 roku litewski przewoźnik zupełni zmienił swoje podejście do transportu. Firma postanowiła wyspecjalizować się w przewozach całopojazdowych na dłuższych dystansach. Ograniczono kabotaż, zainwestowano w odpowiedni sprzęt i kierowców, a także postanowiono restrykcyjnie przestrzegać przepisów.

Tymczasem Norwegowie zastanawiają się skąd takie wnioski w raporcie, skoro firma wręcz słynie z negatywnego wizerunku. Jako jedno z wytłumaczeń podaje się fakt, że w przypadku ciężarówek zagranicznych karani są najczęściej kierowcy, a nie przewoźnicy. W efekcie rejestr karny firmy pozostaje czysty i tak też może być w przypadku Girteki. Ponadto, jak twierdzi norweski „Transport Magasinet”, część informacji o wykroczeniach Giretki mogła jeszcze nie trafić do rejestru karnego. Może to wynikać na przykład z przeciągających się postępowań.