Gdyby Twoją pierwszą ciężarówką był najnowszy MAN TGL – jak wiele poszło do przodu

W nawiązaniu do tekstu:

Najnowszy MAN TGL bez manualnej skrzyni biegów, dla olszyńskiej szkoły jazdy

Nauka jazdy z naczepą i zautomatyzowaną skrzynią – zmiany od 2020 i 2025 roku

Dwa tygodnie temu prezentowałem najnowszego MAN-a TGL, który trafił już do pracy w polskiej szkole nauki jazdy. Można się też domyślać, że wkrótce takich ciężarówek będzie więcej, jako że TGL już od lat cieszy się w szkoleniach ogromną popularnością. Sam miałem okazję odbyć na tym modelu część lekcji, gdy robiłem kurs na kategorię C. Był to wówczas TGL pierwszej generacji, z popularnym 240-konnym silnikiem Euro 3.

W ubiegłym tygodniu miałem zaś okazję pojeździć najnowszym modelem. Była to ciężarówka z rocznika 2021 rok, wyposażona w zupełnie nowe wnętrze, zmodernizowaną kabinę oraz oczywiście silnik Euro 6. Uznałem to więc za doskonała okazję, by nawiązać do wspomnianej nauki jazdy. Zobaczymy sobie bowiem na czym dzisiaj mogą być szkoleni nowi kierowcy.

MAN TGL, którym jeździłem ostatnio na prezentacji w Niemczech, wyraźnie odbiegał konfiguracją od szkoleniowych pojazdów. Była to bowiem wersja tylko 7,5-tonowa, wyposażona w komunalną, podwójną kabinę i 220-konny silnik. Swoją drogą, to jedna z tych konfiguracji, które przy obecnych przepisach raczej nigdy nie sprzedałyby się w Polsce. W końcu u nas do tych samych zadań wysłano by zarejestrowanego na 3,5 tony „busa” z podwójną kabiną 😉 Była też jednak dobra strona tego, że był to pojazd komunalny. W przeciwieństwie bowiem do większości pojazdów demonstracyjnych, Niemcy nie nawrzucali tutaj wszelkich możliwych dodatków, wyposażając wnętrze we względnie standardowy sposób.

Wnętrze omawianego samochodu:

Krótka, trzyosobowa kabina nieco cięższego modelu TGM – taka sama szoferka powinna pojawić się wielu TGL-ach do nauki jazdy:

Już w takiej niezbyt bogatej wersji nowy TGL może być naprawdę komfortowym pojazdem. To zasługa kolumny kierowniczej, która przeszła podobne zmiany jak w największym modelu TGX. Zakres regulacji kierownicy jest więc teraz naprawdę duży, umożliwiając przyciągnięcie jej blisko do siebie. Wszystko obsługuje się też wygodnym przyciskiem, a na czas wysiadania kolumnę ustawimy całkowicie na pionowo. Dzięki temu będzie wygodniej spinać i rozpinać zestaw na czas, co jak wiadomo jest bardzo życiową umiejętnością 😉

Kolejną istotną zmianą są lusterka. MAN TGL poprzedniej generacji zachował rozdzielony układ luster, stosowany od początku istnienia tego modelu. Za to nowa generacja po raz pierwszy ma lusterka zintegrowane, w jednej dużej obudowie. Mają one więc taki sam układ, jak ten stosowany już od lat w modelu TGX. To tez oznacza, że kursant od razu przyzwyczai się do przysłaniania pewnych elementów na przykład przy wjeździe na rondo, ucząc wychylania się na boki. Choć wkrótce i to może się zmienić. Już w najbliższych miesiącach TGL stanie się bowiem dostępny z kamerami zastępującymi lusterka.

W stosunku do większych braci, zwłaszcza tych stosowanych w transporcie międzynarodowym, opisywany TGL nie miał kilku nowoczesnych elementów, będących wyposażeniem opcjonalnym. Zamiast przedniego wyświetlacza pojawiły się normalne wskaźniki, a hamulec ręczny obsługiwany był manualnie, a nie tylko przyciskiem. Jeśli więc chodzi o ruszanie na wzniesieniu, nadal będzie można nauczyć się tego w stary sposób, ze stopniowym odpuszczaniem niewielkiego drążka. Choć niekoniecznie będzie trzeba się tego nauczyć, jako że nawet z tym zwykłym „ręcznym” mały MAN posiadał system automatycznego przytrzymywania pojazdu przy ruszaniu. By więc nauczyć się klasycznego startu, instruktor lub egzaminator musiałby pamiętać o wyłączaniu tego systemu.

Kierownica testowanego TGL-a była już wielofunkcyjna, a centralne miejsce na desce rozdzielczej zajmował nowoczesny, uniwersalny wyświetlacz. Klimatyzacja działała w sposób automatyczny, silnik można było uruchomić przełącznikiem na boku drzwiowym, a tuż obok nogi znajdowały się dwa uchwyty na kubki. Wśród systemów elektronicznych znalazł się między innymi układ ostrzegania przed opuszczeniem pasa ruchu, przy niskich prędkościach kierownica kręciła się bajecznie lekko, a hamulec silnikowy miał dwustopniowe działanie. Był nawet mini stolik, przy którym instruktor wygodnie zje sobie kanapki. Poza tym nie ma wątpliwości, że szczególnie szybko odnajdą się tutaj kursanci jeżdżący prywatnie Volkswagenami. Układ wskaźników oraz przełączników do złudzenia przypominał bowiem samochody tej marki, jak przystało na spokrewnienie w ramach jednego koncernu.

A do tego dochodzi rzecz najważniejsza, czyli zautomatyzowana skrzynia biegów. Jak już wyjaśniałem w tekście sprzed dwóch tygodni, od 1 stycznia 2020 roku nauka oraz egzaminy na kategorie C lub C+E mogą być w Polsce prowadzone na „automatach”. Wymaga się jedynie, by była to skrzynia o możliwości sekwencyjnej zmiany przełożeń, a więc zautomatyzowana, a nie w pełni automatyczna (hydrauliczna).  I właśnie taka zautomatyzowana przekładnia pracowała w prowadzonym przeze mnie egzemplarzu. Była to 6-biegowa skrzynia o oznaczeniu TipMatic, obsługiwana drążkiem za kierownicą i wyposażona w system o nazwie Idle Speed Driving.

Gdy w nauce jazdy stosowano manuale, to właśnie w nich kryły się początkowe trudności. Często trzeba było się nauczyć przechodzenia z „dolnej” skrzyni na „górną”, płynnej jazdy z minimalnymi prędkościami, odpowiedniego momentu zmiany przełożeń, a czasami też ruszania z innego biegu niż pierwszy (jeśli akurat instruktor to akceptował). Tymczasem testowany TipMatic zawsze ruszał z biegu pierwszego i bardzo późno pozwalał manualnie przejść na bieg drugi. Wszystko to pomimo faktu, że testowy samochód miał minimalną ilość ładunku. System Idle Speed Driving dbał też o to, by maszyna natychmiast zaczynała toczyć się po puszczeniu pedału hamulca. Trudność powolnego poruszania się przy manewrach została więc wyeliminowana. Co też ciekawe, choć omawiana skrzynia miała tylko jeden program jazdy – Efficiency, a więc ekonomiczny – zawsze dochodziła do nadspodziewanie wysokich obrotów. W ten sposób komputer chciał wykorzystać maksymalny moment obrotowy malutkiego, 4,5-litrowego silnika, pojawiający się dopiero w zakresie od 1300 do 1800 obr./min. Przyznam więc, że jeżdżąc samochodem niemal na pusto praktycznie zawsze samemu próbowałem przyspieszyć zmianę przełożenia.

A na koniec jeszcze taka mała dygresja. Opisywanym samochodem jeździło się po prostu bardzo łatwo i bardzo wygodnie. Nawet minimalna ilość systemów elektronicznych ułatwia życie, a obsługa żadnego z elementów nie wymagała jakiejkolwiek siły. Można więc powiedzieć, że obniża to poprzeczkę w kwestii nauki jazdy ciężarówką. Choć z drugiej strony poprzeczka idzie też do góry, jeśli chodzi o wymagania nowych pracowników. Patrząc bowiem na cały ten opis, łatwo wyobrazić sobie zawód, który świeżo upieczony kierowca mógłby odczuć po przesiadce do starszego pojazdu. Wystarczy, by pierwszy pracodawca dał mu do dyspozycji na przykład kilkuletniego TGX-a, a już będzie ubolewał nad znacznie gorszym zakresem regulacji kierownicy, trudniejszą obsługą oraz mniej ergonomicznym pulpitem. To zaś doskonale pokazuje, jak zmieniły się w ostatnim czasie małe ciężarówki i jak bardzo TGL dorównał do najnowszej generacji swoich większych braci.