W Polsce nieustannie słyszymy o rozbudowywaniu służb kontrolnych. ITD regularnie otrzymuje nowe wyposażenie, co roku ogłaszając rekrutację, a i policja coraz częściej zatrzymuje ciężarówki, kontrolując je pod kątem wybranych przepisów. Tymczasem we Francji sytuacja miała skierować się w zupełnie odwrotną stronę, o czym donoszą teraz lokalne media.
Jak poinformował „Le Bulletin des Transports et de la Logistique”, we francuskiej inspekcji transportowej Dreal stale ubywa funkcjonariuszy. Tempo rekrutacji nie nadąża za tempem zwolnień, budżet na działania Dreal został okrojony o 10-15 procent i w efekcie liczba inspektorów skurczyła się do około 380 osób. Dla porównania Francuzi podali, że na przykład Rumunia dysponuje 450 inspektorami, choć jest dwukrotnie mniejsza i nie stanowi kraju typowo tranzytowego.
Sytuacja kadrowa w Dreal ma łączyć się z dwoma innymi zjawiskami. Po pierwsze, na początku bieżącej dekady francuska policja oraz żandarmeria wprowadziły program oszczędnościowy, w wyniku czego obie służby nie zakupiły oprogramowania do kontroli tachografów. W efekcie policjanci oraz żandarmi przestali wspierać działania Dreal. Jednocześnie w przepisach utrzymuje się pewien bałagan, jako że unijny Pakiet Mobilności nadal nie został w całości uwzględniony w dyrektywach krajowych. W efekcie Francuzi twierdzą, że funkcjonariusze Dreal są zmuszeni we własnym zakresie interpretować zasady.
Co natomiast powyższa sytuacja oznacza dla przewoźników? W pierwszej chwili można by pomyśleć, że mniej kontroli to korzystna zmiana. Jak jednak przekonują francuskie media branżowe, uczciwi przewoźnicy niekoniecznie mają się z czego cieszyć. Niedobór inspektorów powiększa bowiem szarą strefę, sprzyjając wykorzystywaniu kierowców spoza Europy i trzymaniu ich na niekończących się, wielomiesięcznych przerzutach. Ponadto zbyt mało liczebni inspektorzy, działający w oparciu o nieprecyzyjne przepisy, mogą podejmować błędne decyzje, zagrażające uczciwym pracownikom branży.
