Fordowski silnik 1.0 EcoBoost po raz szósty z rzędu otrzymał nagrodę „International Engine of the Year”

ford_tourneo_courier_ecoboost_test_40ton_22

Fordowski silnik 1.0 EcoBoost po raz szósty z rzędu (!) otrzymał tytuł „International Engine of the Year”. W tym roku 1.0 EcoBoost został nagrodzony w kategorii „Najlepszy silnik do pojemności 1 litra”, natomiast w przeszłości wyróżniano go między innymi w kategorii „Najlepszy debiut”, a nawet w klasyfikacji generalnej.

Jeśli chodzi o sam konkurs, to jest on organizowany przez dziennikarzy motoryzacyjnych z 31 krajów, mając aż 58-osobowe jury. Jeśli zaś chodzi o silnik, to 1.0 EcoBoost wyposażone jest w turbosprężarkę, rozwija 100, 125 oraz 140 KM i trafia także do aut dostawczych z serii Transit Courier oraz Transit Connect (poniżej). Dodam, że ten ostatni ma nawet 2,4 tony DMC i maksymalnie tonę ładowności. Zaletą malutkiego silnika być oczywiście bardzo niskie spalanie, natomiast wada to niestety ograniczona wytrzymałość. Sam Ford twierdzi, że jednostka ta została wyliczona na 150 tys. mil, czyli około 240 tys. kilometrów.

ford_transit_connect_l2_test_40tonnet_03

Dwa lata temu miałem okazję testować tę jednostkę, stwierdzając co następuje:

Jak się jeździ z 1.0 EcoBoost? Generalnie poruszając się tym samochodem na co dzień nie mogłem pozbyć się wrażenia, że nie jeździ się nim ani jak typowym dieslem, ani jak typową benzyną. Na przykład użytkując Couriera po mieście można było trzymać się niskiej partii obrotów, a szczególnie chętnie auto pracowało kiedy obrotomierz znajdował się w okolicy cyfry „3”. Potwierdza to zresztą specyfikacja silnika, który maksymalne 170 Nm oferuje w zakresie 1400-4000 rpm, podczas gdy maksymalne 101 KM czeka dopiero przy 6000 rpm. Co zaś działo się w dalszej partii obrotomierza? Samochód oczywiście przyśpieszał dalej, lecz robił to już spokojnie, przypominając w ten sposób bardziej charakterystykę jednostek dieslowskich, niż lubiących kręcić się wysoko „benzyniaków”. Z tych ostatnich pochodzą natomiast na pewno doznania akustyczne – w samochodzie panuje kompletna cisza, trzycylindrowy silnik jest doskonale wyważony i dopiero przy wyższy obrotach słychać jakikolwiek dźwięk. Do tego samochód rozgrzewa się jak najzwyklejsza konstrukcja benzynowa, co oznacza, że polubią go osoby muszące często wsiadać i wysiadać z auta.

Gdybym miał jakoś pokrótce podsumować dynamikę, to opisałbym ją następująco – do miasta i ruchu lokalnego jest ona bardziej niż wystarczająca, natomiast na trasie co najwyżej wystarczająca. W tych pierwszych warunkach można było jeździć bardzo sprawnie, zwłaszcza jak człowiek przyzwyczaił się do charakterystyki silnika i nauczy wykorzystywać pełny jego potencjał. Jeśli zaś chodzi o trasę to powyżej 100 km/h malutki silnik trochę się męczył, co wydaje się być zresztą rzeczą oczywistą. Wyprzedzanie każdorazowo oznaczało redukowanie o dwa biegi, podobnie chęć przyśpieszenia na autostradzie. Braki w dynamice przy wyższych prędkościach można jednak wybaczyć jeśli spojrzy się na wyniki spalania. Po zatłoczonym Poznaniu, jeżdżąc raczej dynamicznie, Tourneo Courier wołało o około 7 litrów na 100 km, na drodze krajowej potrafiło zejść do nieco ponad 5 litrów, zaś 300 kilometrów jazdy po autostradzie z prędkością 140-150 km/h dało wynik 8,4 litra. Jak na silnik benzynowy to wyniki po prostu fantastyczne, niemalże porównywalne ze spalaniem niejednego silnika wysokoprężnego, w tym na przykład z 1.6 TDCi, którego miałem okazję sprawdzać w o rozmiar większym Fordzie Transicie Connect. Po raz kolejny zaznaczę jednak jeszcze jedną rzecz – do turbodoładowanego silnika EcoBoost trzeba się przyzwyczaić, co podkreśla fakt, że moje wyniki spalania z początku tygodniowego testu były o średnio litr gorsze.

Resztę testu znajdziecie tutaj.