Ford F-Max na testach z autopilotem do pracy w konwojach – platooning to podobno tylko wstęp

Chcąc liczyć się na europejskim rynku samochodów ciężarowych, Ford musi podążać za najnowszymi trendami. Nie chodzi tutaj już tylko o rozwój technologii, ale też o zwykłe zdobycie rozgłosu i budowanie nowoczesnego wizerunku. Dlatego też model F-Max został właśnie zaprezentowany w zautomatyzowanej wersji.

Na powyższym filmie możecie zobaczyć F-Maxy jadące na zasadzie platooningu. Pierwszy z nich prowadzony jest przez człowieka, natomiast drugi podąża za nim w sposób zautomatyzowany. Wszystko to zapewne widzieliście już wielokrotnie, z udziałem samochodów tak zwanej „wielkiej siódemki”.

W ramach platooningu komputer może kontrolować układ kierowniczy, napędowy oraz hamulcowy. Jak więc zapowiadają inżynierowie Forda, to tylko wstęp do rozwoju pełnej automatyzacji. Miałby to być autopilot czwartego stopnia, więc najwyższy przewidujący jeszcze obecność kierowcy.

Jak wyjaśniałem ostatnio tutaj, przy okazji testów Freightlinera z autopilotem czwartego stopnia, autopilot tego typu może pracować zarówno na głównych trasach, jak i w terenie miejskim. Kierowca pełni w nim jedynie funkcję awaryjną, mając przejąć kontrolę w sytuacji awaryjnej lub przy trudnych manewrach.

Czy natomiast platooning ze strony Forda ma sens? Zależy kogo o to zapytacie. Dla przykładu, MAN jest w pełni przekonany do platooningu, dostrzegając w nim szanse na obniżenie zużycia paliwa. W ramach platooningu ciężarówki mogą bowiem zmniejszać odstępy, ograniczając w ten sposób opór aerodynamiczny.

Z drugiej strony, koncern Daimler, z markami Mercedes-Benz oraz Freightliner, uznał platooning za „ślepą uliczkę”. Testy wykazały bowiem, że konwoje zbyt często muszą się rozłączać, niwelując wszelkie oszczędności. Bliżej opinie obu producentów przedstawiałem tutaj oraz tutaj.