Ford F-Max: debiut w Niemczech, Francji i Niderlandach, a później czas na Skandynawię

Dopiero co opisywałem jak trudna jest obecnie sytuacja na rynku samochodów ciężarowych. Najnowszy gracz europejskiego rynku – turecki Ford Otosan – zmierza jednak w przeciwnym kierunku. Firma zapowiada premiery w kolejnych krajach, mając ku temu bardzo konkretne powody.

Przez lata Ford Otosan był ogromnym dostawcą ciężarówek na własny, turecki rynek. Tamtejsi przewoźnicy doświadczają jednak coraz większej zapaści. Do Iranu nie jeżdżą w związku z embargiem, do Syrii i Iraku w związku z konfliktami, a do Europy w związku z ogromną konkurencją. Teraz sprawy nie poprawia też pandemia, z rekordowymi korkami w Kapikule oraz setkami kierowców na kwarantannie.

W tej sytuacji popyt na ciężarówki spadł niemal pięciokrotnie, a Ford Otosan musi szukać zagranicznych klientów. I stąd też najnowsze zapowiedzi, opublikowane na łamach niemieckiego portalu „Eurotransport.de”. Zgodnie z nimi, już od 2021 roku model F-Max będzie dostępny w Niemczech, Austrii, Belgii, Niderlandach oraz Francji. Następnie, w 2022 roku dołączy do tego Europa Północna, wraz z krajami skandynawskimi.

Po realizowaniu tego planu, na fordowskiej mapie Europy zostanie tylko jedna biała plama. To Wielka Brytania i Irlandia, gdzie – jak na ironię – Ford Otosan miałby ogromną szansę na sukces. Brytyjczycy zawsze traktowali Forda jako częściowo krajową markę, a Transit rządzi na tamtejszym rynku aut dostawczych. Wielu brytyjskich przewoźników eksploatowało też ciężarowe Fordy do lat 90-tych. To zasługa Cargo pierwszej generacji oraz większego Transcontinentala (powyżej). Dlaczego więc nie planuje się tamtejszej premiery? To kwestia kierownicy z prawej strony, której Ford Otosan jak na razie nie może zaoferować.

Na koniec jeszcze przypomnę, że Ford ma już swoje ciężarowe przedstawicielstwa między innymi w Hiszpanii, Portugalii, Włoszech, Polsce, Czechach, Węgrzech, Rumunii, czy Bułgarii. W Rosji otwarto też jego lokalną montownię.