Rosyjski transport w obliczu sankcji właśnie dostarczył kolejnej ciekawostki. Pochodzi ona z Królewca, gdzie firmy transportowe domagają się prawa do wykonywania kabotażu… we własnym kraju.
Ciężarówki z królewieckimi rejestracjami „39” przez trzy dekady stanowiły powszechny widok na europejskich drogach. Od dwóch lat Rosjanie mają jednak zakaz wykonywania tras do oraz z krajów Unii Europejskiej, co dla firm z Królewca jest oczywiście szczególnym problemem. W efekcie działalność w obwodzie zamknęło już około 300 przewoźników, a lokalna flota ciężarówek skurczyła się o 3 tys. egzemplarzy. Stąd też apel o zmianę przepisów, który z naszego punktu widzenia może wydawać się zaskakujący.
Otóż okazuje się, że ciężarówki wożące ładunki między obwodem królewieckim a pozostałą częścią Rosji nie mogą swobodnie wykonywać przewozów w głównej części kraju. Zasady celne po prostu uwiązują je do relacji między nadbałtycką eksklawą a resztą państwa. Sytuacja ekonomiczna w Królewcu jest jednak obecnie dramatycznie słaba, a tranzyt przez Litwę okazuje się bardzo czasochłonny. Dlatego właśnie kabotaż po własnym kraju wydaje się dla przewoźników z Królewca jedyną szansą na przetrwanie sankcji.
Lokalne stowarzyszenie firm transportowych wydało już apel do władz kraju, prosząc o zmianę zasad celnych. Firmy argumentują to nie tylko walką o swoje przetrwanie, ale też planowanym dopuszczeniem do rosyjskiego kabotażu firm białoruskich.
Zdjęcie pochodzi z artykułu z 2021 roku: Magnum Integral, przyczepa z wyciętą osią i spójne tylko kołpaki – przybysz z Kaliningradu