Olbrzymie koszty nowego sprzętu, konieczność stałego dostosowywania się do nowych wymogów, brak partnerskiego podejścia ze strony zleceniodawców, brak miejsca na jakąkolwiek elastyczność, a w efekcie też wykończenie psychiczne i brak finansowej zachęty – o wszystkim tym mówi się w dzisiejszym transporcie na porządku dziennym. Ta historia będzie jednak szczególnie symboliczna, gdyż dotyczy przewoźnika działającego od okrągłych stu lat.
Holender G. Kuijf wszedł do branży transportowej w latach 20-tych XX wieku. Jego pierwszym pojazdem był wóz konny, a pierwsze ładunki stanowiło mleko w kanach, dostarczane od rolników do zakładu przetwórczego. Kolejne lata przyniosły oczywiście pojawienie się ciężarówek, a w 1958 roku przedsiębiorstwo przejął syn założyciela, skupiając się na rozwoju transportu drobnicowego i transportu żywych zwierząt. Następnie, od 1989 roku, u steru firmy stanęło trzecie pokolenie, czyli wnukowie założyciela, rozwijając flotę do ponad 110 zestawów i zapewniając pracę dla około 140 osób. I choć w międzyczasie firma zmieniła nazwę na Kuijf Transport Kockengen, z ciężarówek nigdy nie zniknęły inicjały założyciela, kontynuując tym samym rodzinną tradycję od wspomnianych już na wstępie stu lat.
Wszystko wskazuje jednak na to, że rok 2025 będzie ostatnim rokiem istnienia tego przewoźnika. Jak poinformował bowiem holenderski magazyn „Transport-Online”, właściciele firmy zdecydowali się na całkowite zakończenie działalności, po prostu nie dostrzegając w tym dalszego sensu. Jak wyjaśnili w dzisiejszej publikacji, to efekt stanięcia przed olbrzymimi wydatkami, które wiązałyby się ze spełnieniem ekologicznych oraz technologicznych wymagań. Tutaj nadmienię, że w Holandii powstają już strefy dopuszczające ruch wyłącznie elektrycznych ciężarówek. Jest to też odpowiedź na zmianę polityki przez jednego z głównych zleceniodawców, który wprowadził nowe zasady organizowania przewozów, okrajając transportowy biznes z ostatnich śladów elastyczności. Sami prezesi firmy też przyznali, że po zarządzaniu przedsiębiorstwem od 1989 roku są już tym wszystkim psychicznie i fizycznie wykończeni.
Inaczej niż zwykle, wszystko to nie będzie prowadziło do przejęcia przez któregoś z dotychczasowych konkurentów. Zamiast tego wnukowie założyciela całkowicie wygaszą działalność, dziękując wszystkim pracownikom, zapewniając im odpowiednie plany socjalne lub pomagając w znalezieniu nowego pracodawcy, a jednocześnie pozbywając się całej floty 114 pojazdów. Odpowiednie rozmowy z załogą są już w tej kwestii prowadzone, a cały proces zamknięcia przedsiębiorstwa ma zostać zrealizowany w ciągu nadchodzących kilku miesięcy.