Polski oddział firmy Rohlig Suus Logistics pod koniec grudnia rozpoczął testy Volkswagena eCraftera, wynajętego od firmy DBK Rental. Elektryczne auto dostawcze miało obsługiwać warszawskie dostawy dla branży „e-commerce”. Jeździło głównie po ścisłym centrum i nie emitowało tam żadnych spalin. Czy jednak można powiedzieć, że sprawdziło się w codziennym użytku?
Wiele pochwał miał podobno zebrać komfort jazdy. Jak przystało na pojazd elektryczny, eCrafter świetnie przyspieszał, a jednocześnie robił to bez hałasu oraz wibracji. Zaletą mogła być też możliwość poruszania się po pasach dla autobusów. Wyliczenia z testu wykazały jednak dwa zasadnicze problemy, w postaci bardzo wysokich kosztów oraz małego zasięgu.
Jak donosili portal „Wnp.pl”, średni zasięg z testu wyniósł tylko 130 kilometrów. To o połowę niż przebieg samochodów spalinowych w podobnym użytku. Jeśli zaś chodzi o koszt tego ładowania, to wynosi on około 15 złotych za 100 kilometrów. Niby niewiele, lecz różnicę w cenie zakupu pojazdu – w stosunku do znacznie tańszego diesla – zwróciłoby to dopiero po dziewięciu latach. Rohlig Suus Logistics założyło przy tym przebieg 45 tys. kilometrów rocznie.
Choć więc o eCrafterach jest w Polsce coraz głośniej i decyduje się na nie na przykład Żabka, raczej jeszcze długo nie będzie to powszechny widok na polskich drogach. Tak naprawdę może to nastąpić w momencie, gdy zmienią się przepisy, a auta spalinowe będą miały ograniczony wjazd do centrów. Oczywiście za wyjątkiem firm, które zdecydują się na ten model ze względów czysto wizerunkowych.