Elektryczny pickup o mocy 460 KM, który od przyszłego roku zawalczy o wymagający, amerykański rynek

workhorse_w15_1

Amerykański rynek pełnowymiarowych pickupów to bezsprzecznie jeden z najbardziej tradycjonalistycznych segmentów na świecie. Tutaj nadal wszystko musi mieć odpowiedni zapas wytrzymałości, a jednocześnie nie przestało brakować miejsca na proste i sprawdzone rozwiązania. Nie zmienia to jednak faktu, że również i na tym rynku chcą znaleźć dla siebie miejsce producenci pojazdów elektrycznych.

Dopiero co informowałem o planach sprzedaży hybrydowego Forda F-150. Samochód ten pojawi się w salonach w 2020 roku i powinien szczególnie zainteresować budowlańców, mając wbudowaną funkcję generatora prądu. Ponadto za kilka miesięcy mamy zobaczyć pierwszy egzemplarz pickupa marki Tesla, który będzie miał oczywiście napęd całkowicie elektryczny. Tymczasem już teraz naszym oczom ukazano pickupa marki Workhorse, mającego trafić do amerykańskiej sprzedaży w pod koniec 2018 roku.

workhorse_van_hybrydowy

Większość z Was zapewne nigdy nie słyszała o marce Workhorse. Przyznam zresztą, że i dla mnie firma ta jest zupełną nowością. Nie znaczy to jednak, że mamy tutaj do czynienia z amatorami. Wręcz przeciwnie, Workhorse okazuje się mieć bardzo duże doświadczenie w użytkowej motoryzacji. Przede wszystkim jest to bowiem producent typowo amerykańskich samochodów dostawczych z odsuwanymi bocznymi drzwiami (zdjęcie powyżej). Od wielu lat firma dostarcza takie maszyny między innymi dla UPS, a z czasem zaprezentowała je także w wersji hybrydowej oraz elektrycznej. I właśnie to doświadczenie zostało wykorzystane przy projektowaniu modelu W-15.

Teoretycznie Workhorse W-15 to typowy pickup. Mamy tutaj więc stalową ramę oraz napęd na cztery koła. Z tym jednak zastrzeżeniem, że między podłużnicami ramy zamontowano zestaw baterii firmy Panasonic, a silniki są aż dwa, będąc ustawionym bezpośrednio przy osiach. Łącznie obie te jednostki generują nawet 460 KM, natomiast 4,5-godzinne ładowanie wystarczy do przejechania około 130 kilometrów. Co więcej, kiedy zasięg ten zacznie się kończyć, wcale nie będziemy musieli się zatrzymywać. Możliwe będzie bowiem skorzystanie z niewielkiego, 3-cylindrowego silnika spalinowego. Na bieżąco podładuje on akumulatory i pozwoli na dalszą jazdę. Przy okazji jest też ciekawostka – wiele wskazuje na to, że będzie to silnik spalinowy marki BMW, jako właśnie ta firma dostarcza wspomagające jednostki dla wspomnianych furgonów Workhorse.

Czy jednak Workhorse W-15 ma jakiekolwiek szanse na konkurowanie ze spalinowymi Chevroletami, Fordami oraz Ramami? Teoretycznie 460 KM zapowiada spory potencjał i doskonała dynamikę. W praktyce jednak parametry użytkowe okazują się znacznie gorsze, niż w pełnowymiarowych pickupach benzynowych, nie mówiąc już o dieslach. Szczególnie źle wypada maksymalna masa przyczepy, a więc jeden z najważniejszych parametrów w przypadku pickupów. Mowa tutaj o niecałych 2300 kilogramach, czyli mniej więcej połowie tego, co oferują najlżejsze i najsłabsze wersje pełnowymiarowych pickupów spalinowych. Co więcej, również ładowność nie będzie tutaj zbyt imponująca, wynosząc poniżej tony. A jednocześnie trzeba zaznaczyć, że te najlżejsze i najsłabsze „benzyniaki” kosztują dokładnie dwa razy mniej, niż kosztować ma Workhorse W-15. Ten elektryczny pojazd wyceniono bowiem na 52,5 tys. dolarów, co w amerykańskich warunkach jest kwotą naprawdę niemałą.

Poniżej: wnętrze kabiny wykonanej z tworzyw sztucznych

workhorse_w15_2