Elektryczna ciężarówka z 1912 roku, do 1964 roku będąca w użytku – to bardzo ciekawy kawałek historii

elektryczna_ciezarowka_1912_craigslist_1

Powyżej: C-T A10 Standard przed zabudowaniem kabiną

Tyle się ostatnio mówi o elektrycznych ciężarówkach, często przedstawiając je jako wyjątkową nowość. Faktem jednak jest, że ani elektryczne ciężarówki, ani elektryczne samochody w ogóle, nie są żadnym nowym wynalazkiem. Ponad 100 lat temu samochody te zdobyły bowiem bardzo dużą popularność. Można wręcz powiedzieć, że osiągnęły one sensowne właściwości użytkowe szybciej, niż samochody z silnikami spalinowymi.

W ostatnich latach XIX wieku, kiedy w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych na ulicach zaczęły pojawiać się pierwsze auta spalinowe, samochody elektryczne na dobrą sprawę już tam były. Dla przykładu, od 1897 roku w Londynie oraz w Nowym Yorku jeździły elektryczne taksówki. Pojazdy zasilane prądem konstruowali nawet tacy geniusze, jak chociażby Ferdynand Porsche, a do tego nie brakowało setek mniejszych i większych firm, specjalizujących się właśnie w takich maszynach.

Szczególnym sukcesem elektryczne samochody okazały się w Stanach Zjednoczonych. W 1900 roku aż 38 proc. tamtejszych aut była zasilana prądem, 40 proc. nadal miało silniki parowe, a tylko 22 proc. posiadało silniki spalinowe. Spora część tych pojazdów należała do najbogatszych mieszkańców miast, służąc im do codziennego transportu. Były też jednak pewne ilości elektrycznych ciężarówek.

Co zadecydowało o tej popularności? Przede wszystkim trzeba pamiętać, że na przełomie wieków korzystano tylko z pełnych opon, a jakość dróg była beznadziejna. W obliczu tych ograniczeń, nikt nie używał samochodów do przemieszczania się na większe odległości. Do tego nadal służyły przede wszystkim pociągi, nieporównywalnie szybsze i wygodniejsze. Choć więc samochody elektryczne miewały po 40-60 kilometrów zasięgu i osiągały około 20-30 km/h, dla większości użytkowników nie było to większym problemem. W końcu i tak nie jeździli nimi w trasy międzymiastowe.

Elektryczne auto osobowe z 1914 roku:

…oraz z 1901 roku:

Kolejna sprawa to fakt, że samochody elektryczne były znacznie bardziej cywilizowane, niż wczesne samochody spalinowe. Nie otaczały je kłęby dymu, nie było przerażającego ryku silnika, konie nie bały się ich aż tak bardzo, a obsługa okazywała się bardzo prosta. Przede wszystkim nie trzeba było zmieniać biegów i kręcić korbą rozruchową, co w tamtych czasach potrafiło wymagać sporo siły. Dlatego też, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, elektryczne auta tak chętnie przyciągały osoby z wyższych sfer, w tym także kobiety.

W przypadku ciężarówek istotna była natomiast bardzo dobra dynamika silników elektrycznych, podkreślana także i dzisiaj. Pojazd te lepiej radziły sobie z ciężkimi ładunkami niż wczesne silniki benzynowe. Pamiętajmy też, że w omawianym okresie nikt nawet nie myślał o ciężarówkach z silnikami diesla. Pierwszy pojazd tego typu został bowiem wyprodukowany dopiero w latach 20-tych, będąc produktem firmy MAN.

Patrząc na powyższe argumenty, można powiedzieć, że elektryczna motoryzacja osiągnęła sukces z uwagi na słabość innych rozwiązań technicznych. I będzie to chyba prawda, bo gdy tylko rozwój silników spalinowych, dróg oraz opon nabrał rozpędu, samochody elektryczne zaczęły tracić swoje udziały w rynku. W drugiej dekadzie XX wieku ich popularność znacząco się zmniejszyła, a do lat 30-tych była ona już minimalna. Przyczyniło się do tego też kilka istotnych wydarzeń historycznych. Po pierwsze, samochody spalinowe nadspodziewanie dobrze sprawdziły się w trudnych warunkach I Wojny Światowej. Po drugie, gdy Henry Ford rozpoczął seryjną produkcję samochodów spalinowych, auta elektryczne po prostu nie mogły konkurować z nimi ceną. Były one nawet dwukrotnie droższe.

A wspominam o tym wszystkim z uwagi na pewne wyjątkowe ogłoszenie. W Kalifornii na sprzedaż wystawiono elektryczną ciężarówkę z 1912 roku, wycenioną na 39,9 tys. dolarów. Pojazd ten pracował aż do połowy lat 60-tych i nigdy nie był remontowany. Jest on więc w niemal takim samym stanie, jak w momencie pracy na amerykańskich drogach pół wieku temu.

Ogłoszenie znajdziecie tutaj.

elektryczna_ciezarowka_1912_craigslist_2

Jest to ciężarówka marki Commercial Truck Company of America (C-T), budującej samochody elektryczne przez pierwsze trzy dekady XX wieku. Auto reprezentuje 5-tonowy model A10 Standard, wyposażony w aż cztery silniki elektryczne, napędzające wszystkie koła. Elektryczna ciężarówka została zakupiona jako nowa przez filadelfijskie wydawnictwo Curtis Publishing Company. Przedsiębiorstwo to miało aż 22 pojazdy tego typu, wykorzystując je na potrzeby własne w typowo miejskim transporcie. Ciężarówki między innymi woziły zwoje papieru między bocznicą kolejową a firmową drukarnią, czy też wykonywały dostawy gazet do punktów sprzedaży. Często była to praca naprawdę intensywna, po kilkanaście godzin dziennie. Bywało też, że drukarnia miała wyjątkowo dużo pracy i ciężarówki musiały jeździć na okrągło, z kierowcami pracującymi na zmiany. Zmieniano przy tym także baterie, umożliwiając pracę bez przerwy na ładowanie.

Właśnie, baterie – jak wyglądała kwestia ich użyteczności? Według sprzedającego, po dwugodzinnym ładowaniu jeden zestaw baterii pozwalał na 22 godziny jazdy, rozwijając przy tym prędkość do 16 km/h. Choć zdarzało się też, że ciężarówki woziły bardzo ciężkie ładunki i wymagały ładowania już po sześciu godzinach. Wówczas jednak nie wstrzymywano pracy, lecz po prostu zastępowano jeden zestaw baterii drugim. Pojazd był zresztą do tego w pełni przystosowany. Jeśli natomiast chodzi o wytrzymałość długofalową, to jeden zestaw baterii wykazywał około 10-letni cykl życia. Przyznacie, że robi to wrażenie. Warto też wspomnieć o stosunkowo dużej mocy czterech silników, wynoszącej łącznie 64 KM. To niemal trzy razy więcej niż we wspomnianym Fordzie T.

Kierownica oraz nastawnik, niestety bez obręczy:

elektryczna_ciezarowka_1912_craigslist_8

Z punktu widzenia kierowców, istotna musiała być łatwa obsługa. System sterowania wyglądał jak połączenie dwóch kół, umieszczonych jedno pod drugim. Pierwsze koło było po prostu kierownicą, podczas gdy drugie to nastawnik, służący do nadawania kierunku ruchu. Skręcając go zgodnie ze wskazówkami zegara, samochód ruszał do przodu, a przeciwny kierunek skrętu oznaczał przeciwny kierunek ruchu lub po prostu hamowanie. Do tego doszedł też hamulec mechaniczny, obsługiwany nożnym pedałem.

Co też ciekawe, opisywany samochód był podobno regularnie przeładowywany. Teoretycznie mógł on przewozić pięć amerykańskich ton, czyli około 4500 kilogramów. Papier drukarniany jest jednak na tyle ciężki, że ciężarówki regularnie woziły ładunki 8- lub 9-tonowe. Ponadto wykonywały one przebiegi, które w ówczesnym czasie musiały robić bardzo duże wrażenie. Wynosiły one nawet powyżej 100 kilometrów dziennie! Trudno mi tutaj więc nie zastosować porównania do współczesnych… busów 😉

Opisywana ciężarówka pozostawała w użytku aż do 1964 roku. W międzyczasie doczekała się ona pełnej kabiny kierowcy (początkowo pojazd miał materiałowy dach), bocznego lusterka, a nawet trzech dodatkowych lamp obrysowych na dachu, obowiązkowych w USA bodajże od lat 50-tych. Oczywiście wówczas maszyna tego typu była już na drodze ogromną ciekawostką. Niemniej dzielnie wykonywała ona swoją pracę, będąc przy tym podobno kompletnie bezawaryjnym i nie wymagając nawet typowego remontu.

O parowych ciężarówkach poczytacie tutaj, o pochodzeniu trzech lampek na dachu tutaj.

Potwierdzenie przeglądu technicznego z 1962 roku:

elektryczna_ciezarowka_1912_craigslist_9Pozostałe zdjęcia:

elektryczna_ciezarowka_1912_craigslist_3 elektryczna_ciezarowka_1912_craigslist_5 elektryczna_ciezarowka_1912_craigslist_6elektryczna_ciezarowka_1912_craigslist_4

elektryczna_ciezarowka_1912_craigslist_7