27 lat temu zatonął prom MF Jan Heweliusz – zginęło 55 osób, w tym wielu kierowców

Poniższy tekst pochodzi z 2016 roku. Z uwagi na kolejną rocznicę tragedii, przywróciłem go na stronę główną.


Przy czytaniu tego artykułu proponuję uruchomić powyższe nagranie. Jest to zapis wzywania pomocy przez polski prom Jan Heweliusz, który zetknął się z przerażającym sztormem na Morzu Bałtyckim. I choć z nagrania niewiele można zrozumieć, to gwarantuję, że wpłynie ono na Wasz odbiór tekstu.

Polski prom MF Jan Heweliusz zatonął 14 stycznia 1993 roku. Była to jednostka norweskiej produkcji, pływająca w owym czasie między Świnoujściem a Ystad. W momencie katastrofy miała ona na pokładzie 28 ciężarówek, a ich kierowcy zdominowali listę ofiar. Łącznie wraz z promem zatonęło bowiem 20 członków załogi oraz 35 pasażerów.

Kierowcy pochodzili z Austrii, Czech, Jugosławii, Polski, Norwegii, Szwecji i Węgier. Byli to pracownicy tak znanych firm, jak Pekaes, Scanspol, Danzas, Schenker, ASG Logitics, czy też Hungarocamion. Pierwsza z tych firm, nasz rodzimy Pekaes, miała na pokładzie trzy zestawy załadowane krzewami, cebulą oraz plazmą krwi. Warszawski Scanspol stracił zaś Volvo z ładunkiem szklanych butelek oraz Scanię załadowaną płytami wiórowymi. Wiele z tych pojazdów nadal da się rozpoznać, o czymś świadczy poniższe nagranie z 2013 roku:

Dlaczego prom zatonął? Jak to w przypadku tego typu katastrof bywa, pojawia się wiele teorii. Główne z nich dotyczyły złego stanu technicznego statku oraz błędu kapitana. Również na te dwa czynniki wskazywała początkowo Odwoławcza Izba Morska.

Przeszłość statku na pewno mogła mieć znaczenie. Wielokrotnie miał on problemy z utrzymaniem równowagi na morzu, siedem lat wcześniej wybuchł na nim pożar, a spalona część pokładu została nielegalnie zalana betonem. Nie brakowało również usterek napędu, a tuż przed wypadkiem Jan Heweliusz lekko uderzył o nabrzeże i był naprędce naprawiany.

Czy winnym można określić kapitana? Biorąc pod uwagę warunki pogodowe, pan Andrzej Ułasiewicz naprawdę niewiele mógł zrobić. Co więcej, do końca pozostał on na mostku, koordynował akcję ratunkową i zatonął razem z promem. Dłuższy czas po katastrofie pośmiertnie odwołano wszystkie wysuwane wobec niego zarzuty.

Tymczasem pamięć o wspomnianej pogodzie jeszcze długo pozostanie żywa. Odnotowany tamtej nocy sztorm zamknął słynną skalę Beauforta, a nawet przekroczył jej maksymalne wartości. Wiatr osiągał 150-160 km/h, co nawet dla promu będącego w idealnym stanie mogłoby być zgubne.

Fale były tak ogromne, że nie pomogło ustawianie statku przodem. Po pokładzie zaczęły przesuwać się ciężarówki, przy których puściły mocowania. Do tego swoje zrobiły wagony kolejowe, które w większości trzymały się tylko na szynach. Skutkowało to coraz większym przechyłem, szybkim nabieraniem wody i po prostu postępującym podtapianiem. W końcu padł sygnał, że wszyscy mają opuścić statek.

Rozpoczęła się akcja ratunkowa, mająca wyjątkowo tragiczny przebieg. Przechył statku utrudniał spuszczanie szalup ratunkowych, a gigantyczne fale przewracały tratwy i zalewały je wodą. Praca służb ratunkowych wyglądała niewiele lepiej – rozbitkom spuszczono siatki, ale nie udzielono żadnej pomocy przy wspinaniu się na nie. Osłabieni marynarze i pasażerowie nie mieli jak z nich skorzystać.

Był także przypadek zahaczenia tratwy przez linę helikoptera ratunkowego i przewrócenia jej do góry dnem. Uwięzione zostały w ten sposób trzy osoby, które nosząc kapoki nie mogły wypłynąć. W szczególnie trudnej sytuacji byli tutaj pasażerowie, w właśnie kierowcy. Ciepłe ubrania pozostawiali oni w kabinach ciężarówek i wpadali do lodowatej, styczniowej wody w samych piżamach.

Wszystko to sprawiło, że lista uratowanych była wyjątkowo krótka. Z 64 wszystkich osób przeżyło jedynie 9 członków załogi, w tym między innymi dwóch oficerów, kucharz i elektryk. Poprzez utonięcie lub wychłodzenie organizmu odeszli natomiast następujący pasażerowie: Ingvar Andersson, Lajos Balzas, Vaclaw Condil, Karol i Sylwia Eichert, Josef Furulyas, Małgorzata Gajowska, Agnieszka Goldman, Czesław Gorlewski, Witold Greda, Ingvar Kjell Hakansson, Roy Halvorssen, Conny Irskog, Zdenek Jurik, Bo Karlsson, Marek Kośny, Andrzej Kozłowski, Witold Krawczyk, Lars Borje Lenartsson, Per Martens, Peter Olsson, Henryk Owczarczyk, Ryszard Pałka, Erwin Pappenscheller, Władysław Półtorak, Jochan Reischer, Istvan Small, Zdzisław Sosnowski, Witold Staszkiewicz, Radka Milena Vasić, Dymitr Vasić, Ferenc Vegh, Michaly Warga, Peter Weissenbacher i Barbara Zaborska. O ogromnym szczęściu mogą natomiast mówić kierowcy, którzy na prom się spóźnili, jako że podobno odnotowano takie przypadki, między innymi w Pekaesie.

Wszystkich zainteresowanych zapraszam także do zapoznania się z programem na ten temat przygotowanym przez TVP Historia. Produkcję tę można znaleźć na YouTube, poniżej: