Dwóch białoruskich kierowców ciężarówek zmarło w rosyjskim bombardowaniu

Fot. Nexta

Gdy Ukraina została najechana przez Rosję, niemal natychmiast pojawiły się doniesienia o zablokowanych kierowcach ciężarówek. Mowa była między innymi o Polakach, którzy okrągły tydzień spędzili w kolejkach. Na filmie (tutaj) można było zobaczyć ostrzelane ciężarówki mołdawskie, stojące na granicy ukraińsko-rosyjskiej, a kierowców białoruskich najpierw odsyłano w kierunku polskiej granicy, a następnie skonfiskowano im sprzęt (artykuł tutaj). Dzisiaj mówi się natomiast o pierwszych kierowcach, którzy z trasy na Ukrainę wrócili w trumnach.

Ciała dwóch zmarłych kierowców dotarły dzisiaj na Białoruś, będąc przekazanym przez ukraińskie władze. Sprawę oficjalnie potwierdziły państwowe media z Białorusi, choć bez wchodzenia w jakiekolwiek szczegóły. Za to białoruskie media opozycyjne, w tym słynny portal „Nasza Niva”, opisały tę historię z wieloma detalami. Wyszło przy tym na jaw, że obaj mężczyźni zginęli w wyniku rosyjskiego bombardowania, prawdopodobnie wykonanego przez samoloty startujące z białoruskiego terytorium.

Zmarli to 39-letni Dmitry Shilets oraz 34-letni Iwan Rogow. Obaj Białorusini rozpoczęli trasę do Ukrainy 20 lutego, a w dniu wybuchu wojny wykonywali już przewozy powrotne. Do białoruskiej granicy mieli zaledwie 2 godziny, gdy stało się jasne, że dalej na północ już nie pojadą. Granica została bowiem całkowicie zablokowana i obie ciężarówki trafiły na plac ukraińskiej sieci paliwowej UPG, w mieście Korosteń (Коростень), około 180 kilometrów na zachód od Kijowa. Tam kierowcy mieli czekać na dalszy rozwój sytuacji.

Białoruskie media opozycyjne dotarły do krewnych obu kierowców, pytając ich jak wyglądał dwutygodniowy postój Korostenie. Początkowo Białorusini mieli się skarżyć, że traktowano ich z duża wrogością. Z czasem jednak Ukraińcy przyzwyczaili się do ich obecności, a wręcz zaczęli dostarczać pomoc w formie wody i żywności. Szczególnie życzliwy kierowcom okazał się dozorca parkingu, z którym widzieli się na co dzień. W pewnym momencie pojawił się wręcz pomysł, by Białorusini opuścili kabiny ciężarówek, przenosząc się do jakiegoś wynajętego mieszkania. Tego planu nigdy nie udało się jednak zrealizować.

W nocy z 9 na 10 marca Korosteń został bowiem zbombardowany przez rosyjskie wojska. Jedna z bomb trafiła właśnie na ten plac, gdzie w kabinach ciężarówek mieszkali dwaj białoruscy kierowcy. Iwan Rogow poniósł przy tym śmierć na miejscu, natomiast Dmitry Shilets w krytycznym stanie trafił do szpitala. Niestety, z uwagi na 100-procentowe poparzenia, obejmujące także układ oddechowy, jego życia nie dało się już uratować. Ponadto ranny został codzienny towarzysz kierowców, czyli ukraiński dozorca parkingu. W jego przypadku obrażenia zostały spowodowane głównie odłamkami. Z ciężarówek zostały jedynie spalone wraki, a poniżej możecie zobaczyć nagranie z miejsca bombardowania, wykonane 10 marca rano:

Według oficjalnych szacunków, w momencie wybuchu wojny na Ukrainie znajdowało się około 280 białoruskich kierowców. Z kraju zdołało się wydostać ledwie 143 z nich, często bez swoich pojazdów. Jeśli natomiast chodzi o Korosteń, to nie było to pierwsze bombardowanie tego 60-tysięcznego miasta. Już 6 marca donoszono o jeden ofierze śmiertelnej oraz dziesięciu zniszczonych budynkach mieszkalnych, po tym jak bomby spadły na dzielnicę mieszkaniową.