Dwa żurawie podnosiły ciężarówkę nad drzewami – do lasu zamiast na autostradę

Media regularnie informują o ciężarówkach, których przejazd zakończył się w lesie. Zwykle to kwestia błędów w nawigacji satelitarnej, a jednocześnie nadmiernego zaufania dla takich urządzeń. Ten przypadek był jednak naprawdę szczególny. Rzadko się bowiem zdarza, by pełnowymiarowy zestaw był wyciągany z lasu prosto na autostradę, przy użyciu dwóch żurawi samobieżnych.

Jak do tego doszło? Historia zaczęła się w środowy poranek, około godziny 6.30. Polska ciężarówka odbyła wówczas załadunek w niemieckiej miejscowości Fürfeld, w centrum dystrybucyjnym jednej z firm kurierskich. Stamtąd pojazd miał wjechać na autostradę A6 i ruszyć w kierunku Mannheim. Kierowca skręcił jednak w niewłaściwą stronę, najpierw przejeżdżając kilkaset metrów po polnej drodze, a następnie wjeżdżając na obrzeża lasu i zakopując się na miękkim gruncie.

Widząc tę nietypową scenę, przypadkowy świadek postanowił wezwać policję. Funkcjonariusze przybyli na miejsce, obudzili kierowcę ciężarówki, wysłuchali jego tłumaczenia o błędzie nawigacji, a następnie przeprowadzili kontrolę alkomatem. Jak się wówczas okazało, 45-letni Ukrainiec miał w wydychanym powietrzu około 3 promili alkoholu. Podkreślam, w środowy poranek! Dlatego też od mężczyzny pobrano próbkę krwi do dalszego badania i wszczęto dochodzenie w sprawie możliwego prowadzenia po alkoholu.

A tymczasem trwały przygotowania do wyprowadzenia ciężarówki z lasu. Uznano, że najłatwiej będzie wyciągnąć ją górą, prosto na pobliską autostradę. Sprowadzono więc lokalne przedsiębiorstwo pomocy drogowej, wraz z bardzo poważnym sprzętem. Były to dwa żurawie samobieżne marki Grove, na czterech i pięciu osiach, mające odpowiednio 100 oraz 150 ton udźwigu. Choć w tym przypadku najważniejszy był zasięg ramienia, dzięki któremu 16,5-metrowy zestaw można było przenieść ponad drzewami.

Żurawie operowały bezpośrednio z autostrady A6, więc akcja wymagała zamknięcia dwóch z trzech pasów ruchu. Działania te trwały przez około godzinę, a w tym czasie na drodze utworzył się ponad 8-kilometrowy korek. I aż strach pomyśleć jaki będzie przy tym rachunek od pomocy drogowej…

A wyglądało to tak: