Dwa Jelcze wśród ciężarówek wysyłanych do Afryki – to „szambiarki” z Podlasia

Okolice hamburskiego terminalu O’Swaldkai to miejsce pełne interesujących ciężarówek. Właśnie tam przygotowywane są pojazdy, które wkrótce wyruszą w podróż do Afryki. Na samochody te czeka zupełnie nowe życie, często w postaci pracy w najtrudniejszych warunkach.

Czytelnik Rafał przesłał mi kilka zdjęć z tego miejsca, w nawiązaniu do wtorkowego artykułu o prowizorycznie zabezpieczonej naczepie (zapraszam tutaj). Wiele wskazuje na to, że naczepa z policyjnego komunikatu zmierzała właśnie do Afryki. Zdejmowanie kół i układanie pojazdów na wyeksploatowanych platformach jest bowiem charakterystyczne dla tego typu transportów. Dzięki temu ogranicza się rozmiary pojazdu, zmniejszając tym samym koszty.

Co łatwe do przewidzenia, na zdjęciach dominują Mercedesy oraz MAN-y. Spora część z nich jest naprawdę wiekowa, jak na przykład MAN M90 z oznaczeniami polskiej szkoły  jazdy. Choć do tego dochodzą te pojazdy nieco nowsze. Widać jakiegoś Actrosa MP4, czy DAF-y XF105. Faktem zreszta jest, że w wielu afrykańskich krajach nikogo nie dziwią już ciężarówki Euro 5. Do tego mamy zaś dwa zupełne rodzynki. To Jelcze serii 300 z asenizacyjnymi zabudowami, na których Rafał wypatrzył podlaskie rejestracje.

Nie ukrywam, że taki widok mnie zaskoczył. Jelczy po prostu nie widuje się ani w Afryce, ani nawet w Azji. Ewentualny dostęp do części zamiennych mógłby więc stać się problemem. Choć z drugiej strony, na afrykańskich drogach zdarza się spotkać najróżniejsze rodzynki, a wstawianie podzespołów z innych marek to rzecz normalna. Poza tym, komunalne Jelcze mogą trafić na eksport po prostu jako dawcy zabudów.